Skip to main content
ArchivesPolonia

Z Prezesem chóru „Polonez” rozmawia Alicja Karlic

By February 5, 2019November 12th, 2022No Comments6 min read

Historia każdego chóru stanowi nie tylko pamiątkę polskości na ziemi amerykańskiej, jest także, a może przede wszystkim, wyrazem przywiązania do narodowych tradycji. O chórze Filaretów pisałam już wielokrotnie, dzisiaj zaprosiłam do rozmowy Pana Lawrenca Chominskiego Prezesa chóru „Polonez”.

Alicja Karlic: Nigdzie nie mogłam przeczytać o historii chóru „Polonez”. Czy mogę prosić o wyjaśnienie, jak to się zaczęło?

Lawrency Chominski: W latach siedemdziesiątych śpiewałem w chórze „Lutnia”, który był jednym z najstarszych polskich chórów w USA. Towarzystwo Śpiewacze Lutnia, bo tak się nazywało, powstało w 1908 roku. Od 1967 roku pianista a zarazem organista Bronisław Siarkowski był dyrygentem Lutni. Po śmierci Siarkowskiego w 1996 roku, chór Lutnia podzielił się, część śpiewaków przeszła do nowego chóru, który przyjął nazwę „Polonez” Niestety nie znam dalszej historii. W czasach, gdy byłem członkiem chóru Lutnia, prezesem był pan Stefan Żmuda. On może Pani więcej powiedzieć o początkach „Poloneza”.

Od jak dawna jest Pan w chórze „Polonez”?

Do chóru Polonez powróciłem 6 lat temu. Będąc parafianinem Św. Floriana miałem okazję poznać pana Antoniego Mączkę, dyrygenta chóru „Polonez”.  W zasadzie już wcześniej, będąc członkiem Historycznego Towarzystwa Św. Wojciecha miałem okazję nieraz usłyszeć jak na różnych uroczystościach śpiewa „Polonez”. Pomyślałem, jak to fajnie by było znowu śpiewać z „Polonezem”. Spotkałem kolegów, których poznałem 40 lat temu.

Gdy pan Stefan Żmuda zrezygnował z funkcji prezesa chóru, wybrano mnie. Jestem prezesem już 5 lat. Nasze próby odbywały się w domu PNA na Conant. Ponieważ jakiś czas temu, sytuacja z domem PNA nie była pewna, postanowiłem znaleźć nowe miejsce na próby chóru. Teraz nasze próby odbywają się w pomieszczeniu Placówki X na Jos Campau.

Jakie obowiązki ma prezes chóru „Polonez”?

Wszystko załatwiam. Przygotowuję we współpracy z panem Mączką programy występów „Poloneza”. Zawsze przygotowuję kilka programów koncertów. Nigdy nie występujemy z tym samym programem we wszystkich miejscach. Repertuar dobieram w zależności od parafii, w której śpiewamy. Na przykład parafia Św. Jadwigi w 80 procentach jest meksykańska. Pozostałe 20 % to Polonia. Więc w tym roku przygotowałem kolędy w języku polskim, hiszpańskim i angielskim. Zawsze nas bardzo serdecznie przyjmują. Do tej pory proboszczami byli tam Amerykanie polskiego pochodzenia, teraz jest Meksykańczyk, który zaprasza nas z koncertami na Trzech Króli. Widzimy tam ogromną radość, Polonusi śpiewają razem z nami. Ale już w parafii Matki Boskiej Częstochowskiej śpiewaliśmy tylko po polsku.

Jak było w parafii Matki Boskiej Częstochowskiej, czy ludzie uciekali z kościoła, gdy zaczynał się koncert kolęd? Któregoś roku byłam świadkiem takiego zdarzenia, było mi przykro, że to w mojej parafii.

Nie, w tym roku śpiewaliśmy przed Mszą św. i w czasie Mszy św., ludzie gromadzili się na mszę, kościół był wypełniony. Myślę, że takie zachowania, o których Pani wspomina, wynikają z tego, że w tej parafii są tylko Polacy i są osłuchani z polskimi kolędami.

Najczęściej występujemy w środowiskach, w których są Polonusi kilku pokoleń. Na przykład moja rodzina do Ameryki przyjechała 120 lat temu. Babcia moja urodziła się na statku w 1899 roku. Zamieszkali w okolicy kościoła św. Wojciecha. Przed pierwszą wojną św. przeprowadzili się do nowego miasteczka, Hamtramck., później do Warren… Także na koncertach spotykamy Amerykanów o polskich korzeniach, którym pieśń polska jest bardzo bliska, tak zostali wychowani. Pomimo, że nie mają kontaktów ze starym krajem, to są przywiązani do polskiej kultury.

Ilu macie chórzystów w Polonezie?

Kilka tygodni temu zacząłem reklamować nasz chór w parafialnym biuletynie Św. Floriana. Jeśli lubisz śpiewać, to wstąp do naszego chóru, napisałem. I proszę sobie wyobrazić, że trzy tygodnie temu do chóru zapisały się cztery nowe osoby z Polski, dwie panie i dwóch panów. Ciekawostką jest to, że nasze próby i obrady odbywają się w języku polskim. W chórze mamy dwie Amerykanki polskiego pochodzenia, które nie mówią po polsku, więc muszę być też tłumaczem.

Dzisiaj mamy 20 chórzystów. Pozwolę sobie wymienić każdego:

SOPRANY:  Elzbieta Bitel, Valeria Brumm, Olga Fryzel-Almarez, Celeste Grabowski,  Maria Wasiolek,

ALTY:  Stefania Kogut, Bozena Koltun, Anna Maczka, Christine Magda, Maria Obie, Zofia Wielblad

TENORY:  Lawrence Chominski, Jerzy Gonciarz, James Kaczor, Antoni Maczka, Grzegorz Wasiolek, , John Zaporski

BASY:  James Grabowski, Eugeniusz Pasek, Stefan Zmuda.

Niekwestionowanym dziedzictwem kultury polskiej jest śpiew. Czy zgodzi się Pan ze mną?

Oczywiście, że tak. Śpiew jest bardzo ważny dla podtrzymania polskiej kultury. W dziejach kultury zawsze istniał śpiew i instrumenty. Za pomocą pieśni przekazujemy sobie zwyczaje, elementy tradycji i kultury. Wielu osobom wydaje się, że śpiewanie jest zarezerwowane dla tych, co występują na scenie. Nic bardziej mylnego. Każdy może nauczyć się śpiewać. Oczywiście, niektórych czeka więcej pracy, ale każdy nosi w sobie pewną wrażliwość muzyczną.

Będąc dzieckiem chodziłem zarówno do kościoła słowackiego, jak i polskiego. Zawsze śpiew mnie fascynował. Wartości płynące z polskiej i słowackiej kultury miały ogromny wpływ na kształtowanie mojej osobowości.

Świetnie mówi Pan po polsku.

Jestem w 50 % Polakiem i w 50% Słowakiem ze strony mamy. Więcej czasu spędzałem z rodziną mamy. Pierwszą lekcję języka polskiego miałem w wieku 21 lat. Uczęszczałem na letni program u Św. Floriana w Hamtramck. Studiując na Wayne State University pierwszy stopień bakałarza otrzymałem w dziedzinie języków słowiańskich – rosyjski i polski. Na studiach magisterskich wybrałem filologię polską jako specjalizację. Później wróciłem na uniwersytet i otrzymałem drugi bakałarz i stopień magistra z języka angielskiego.

Mamy w naszej polskiej społeczności dwa chóry: Polonez i Filareci.

My nie konkurujemy z chórem Filaretów. Dobrze z nimi żyjemy. To jest tak, jakby porównać jabłko z pomarańczą. My mamy swój styl, powiedziałbym, że jest on bardziej luźny, a Filareci mają swój styl. Mamy swoją orkiestrę – są to dzieci i wnuki pana Mączki.

Dwa lata temu usłyszałam śpiew pani Olgi Fryzel-Almarez. Przepięknie śpiewa sopranem nie ujmując talentu pozostałym paniom – sopranom.

Sopran, Olga Fryzel-Almarez

Ona nigdy nie fałszuje, wyciągnie każdą nutę.

Proszę podać skład Zarządu chóru „Polonez”

Dyrygentem jest Antoni Mączka, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, organista w kościele św. Floriana w Hamtramck,  prezesem jest Lawrence Chominski, skarbnikiem –  Celeste Grabowski. Prezesem honorowym jest Stefan Żmuda.

Dziękuję za rozmowę. Życzę wielu wspaniałych koncertów, a Czytelników zapraszam na koncert 3 lutego w Orchard Lake Schools.

Lawrence Chominski, Prezes chóru Polonez