Minęło 100 dni, odkąd jest Pan dyrektorem Polskiej Misji, proszę o podsumowanie tego czasu.
Dr Arkadiusz Górecki: Stanowisko dyrektora objąłem pod koniec kwietnia, czyli tak naprawdę od maja 2018 roku jestem dyrektorem Polskiej Misji. Pierwsze tygodnie to przyjrzenie się, jak placówka do tej pory funkcjonowała, poznanie archiwów, muzeów, choć trudno to nazwać muzeami; poznanie ludzi – pracuje w Orchard Lake ponad 200 osób.
Po drugie rozmowy z moimi pracownikami, musiałem poznać co do tej pory było robione, jakie programy są realizowane, co zostało już zrealizowane, jakie imprezy się odbywały.
Po miesiącu zorientowałem się, że jest bardzo dużo do zrobienia, jeśli chodzi o archiwum, o muzea i ogólnie o działalność Polskiej Misji. Już po miesiącu złożyłem plan imprez i wydarzeń Polskiej Misji oraz plan budżetu na następny rok.
Zaprosiłem na wakacje przedstawiciela Dyrekcji Polskich Archiwów i doktorantów z Torunia. Wspólnie skupiliśmy się tylko na jednym pokoju. Podczas porządkowania zgromadzonych tam eksponatów znaleziono niesamowite rzeczy. To pokazało mi, że moi poprzednicy nie zaglądali chyba zbyt często do tych miejsc…
Nie wyobrażam sobie, by można byłoby prowadzić tego typu placówkę i nie uporządkowywać sukcesywnie dzień po dniu tak wartościowych zbiorów, by w przyszłości móc przygotowywać wystawy. Znaleźliśmy dwa pasiaki, antyczne złote monety, biblię Gutenberga z XVII wieku, inne starodruki i wiele innych ciekawych obiektów. Znaleźliśmy kolekcje polskich znaczków wydanych np. z okazji 100 rocznicy Chrztu Polski. Więcej na ten temat powiem podczas spotkania z Polonią w dniu 15 września.
Później, przez tydzień byłem w Paryżu na Stałej Konferencji Muzeów Archiwów i Bibliotek na Zachodzie. Był to bardzo konstruktywny czas, dużo spotkań, referaty. Uderzyło mnie to, jak bardzo wizerunek Polskiej Misji był nadszarpnięty w środowisku profesjonalistów, archiwistów, historyków sztuki, polityków rządu polskiego – osób, które były przerażone tym, co w ostatnich latach działo się w Orchard Lake.
Spotkałem się z dyrektorką archiwów IPN, z dyrektorem IPN panem Szarkiem i z dyrektorami wielu placówek na zachodzie.
Pozwolę Panu przerwać, użył Pan określenia, że opinia była nadszarpnięta, proszę wyjaśnić o co konkretnie chodzi.
Były mówione bardzo niekorzystne rzeczy o Orchrad Lake, obawiano się, że to miejsce wkrótce będzie zamknięte. Rozpocząłem w USA i zarówno w Polsce, proces wyjaśniania dziwnych historii, o których słyszę, by móc dowiedzieć się dokładnie, jak wyglądały procedury prowadzenia Polskiej Misji we wcześniejszych latach. To co zdołaliśmy sprawdzić, w ciągu tych moich 100 dni – przyznam, że niepokoi.
Przyjechałem tu by służyć Polonii, robię to z powołania. Zasugerowano mi, bym stanął do konkursu na dyrektora Polskiej Misji, nawet nie zakładałem, że wygram ten konkurs. Skoro wybrano mnie na dyrektora, to zrobię wszystko, by miejsce to „podnieść z kolan”. Wizerunek Polskiej Misji musimy odbudować. Już bardzo dużo rzeczy udało mi się zrobić. W Polsce przedstawiciele rządu czy województw, z entuzjazmem przyjęli moje stanowisko w Polskiej Misji. Rozpoczęliśmy obiecane prace nad konkretnymi grantami, toczą się rozmowy na temat programów edukacyjnych, artystycznych, które będą prowadzone na naszym pięknym kampusie.
Może Pan podać jakiś przykład?
Tak. Chodzi np. o mogiły Halerczyków na cmentarzu Holy Sepulchre w Southfield, Michigan. Okazało się, że przez ostatnie lata zwracano się do Polskiej Misji z prośbą o pomoc. Nikt nie reagował.
Czy mówi Pan o przedsięwzięciu, którego podjęła się Pani Henrietta Nowakowski?
Tak. Okazuje się, że przez ostatnie lata bardzo się stara i prosi o pomoc w tej sprawie – niestety bez większych efektów…
W ciągu trzech i pół tygodnia udało mi się znaleźć entuzjastów, którzy chcą stanąć za tą wspaniałą inicjatywa i wesprzeć nasz projekt finansowo i nie tylko.
Liczę na to, że to, co mi już do tej pory obiecano, sprawi, że wkrótce będziemy tam mieli piękny pomnik i płyty. Większość tych grobów jest anonimowa, będą położone head stones. Nawet dyrekcja cmentarza dziękowała, Pani Henrietcie, że zajęła się tymi grobami, oni nawet nie znali tej historii!
Czy już rozpoczęła się realizacja tego projektu?
Tak. Po usłyszeniu historii opowiedzianej przez panią Henriettę jako dyrektor Polskiej Misji uznałem ten projekt jako jeden z priorytetów. Stąd moje zaangażowanie w tej sprawie, negocjacje i rozmowy w USA oraz Polsce, których efektem jest zainteresowanie tematem osób dobrej woli i organizacji, by znaleźć grupę poważnych sponsorów. Myślę, że będzie to IPN, Ministerstwo Kultury, Stowarzyszenie Weteranów Polskich w Ameryce, wojewoda lubelski oraz osoby prywatne, które po usłyszeniu historii tych grobów wręcz były oburzone, że do tej pory nic z tym nie zrobiono.
Mam nadzieję, że w ciągu trzech najbliższych lat, obchodów 100 lecia odzyskania niepodległości przez Polskę, pomnik ten stanie na cmentarzu Holy Sepulchre, a groby już nie będą anonimowe! Ten cmentarz jest pół godziny od Polskiej Misji, dziwi mnie, dlaczego ponoć tak świetnie prowadzona kiedyś Polska Misja tym się nie zajęła. Zajęło mi to dwa tygodnie by projekt ruszyć. Z tego co wiemy, jest to największe miejsce, gdzie pochowani są Halerczycy. Jest tam około 60 grobów.
Czy są jeszcze inne sprawy realizowane w czasie tych 100 dni, o których chciałby Pan opowiedzieć?
Odbyły się rekolekcje na kampusie z ks. Michałem Olszewskim. Chodzę po kampusie i widzę, że zbiory Polskiej Misji są porozrzucane w różnych miejscach. Należy to wszystko uporządkować.
Jak Pan ma zamiar z tym sobie poradzić nie będąc historykiem ani archiwistą?
W pewnym sensie już sobie radzę. Zapraszam fachowców. Z zawodu jestem profesjonalnym muzykiem, wbrew wszystkiemu ma to wiele wspólnego. Trzeba być perfekcjonistą, a muzyka tego wymaga, wymaga wielkiej dyscypliny. Jako muzyk zaszedłem bardzo wysoko w hierarchii muzycznej ciężką pracą, profesjonalizmem i zawodowstwem. Prowadziłem i prowadzę różne instytucje zajmujące się kulturą czy promocją kultury.
Nie muszę być archiwistą, żeby prowadzić taką placówkę, raczej należy mieć wizję dobrego menedżera i gospodarza. Podobnie jest w orkiestrze, dyrygent nie musi umieć grać na wszystkich instrumentach. Zadaniem dyrygenta jest wyłonić świetnych muzyków, mieć konkretny plan działania, wiedzieć jak z nimi ciężko pracować i orkiestra będzie wspaniale grała. Trzeba otoczyć się ludźmi, którzy mają podobne cele i patrzą w tym samym kierunku tzw. TEAM!
Moim zadaniem jest zgromadzenie tutaj wykwalifikowanej kadry.
Pewne rzeczy można robić jako wolontariat, można robić metodą prób i błędów, tylko, że to nie doprowadzi na dalszym etapie do sukcesu. Potrzebna jest kadra fachowców, którzy wiedzą co robią. Dążę do tego, by ta placówka miała najwyższy prestiż i by nas traktowano poważnie. Przecież naszą rolą jest promocja polskiej kultury, historii, zabezpieczanie i opieka nad dziedzictwem kulturowym Polonii i Polaków. W Polsce między innymi prowadziłem rozmowy, by tutaj przyjeżdżali ludzie po archiwistyce i historycy sztuki z najlepszych polskich uczelni, którzy to wszystko pomogą nam uporządkować.
Archiwum IPN będzie przysyłało fachowców, którzy zajmą się digitalizacją zbiorów.
To znaczy, że nic do tej pory nie było zrobione?
Tak nie twierdzę, ale z pewnością widać na wielu płaszczyznach, poważny brak kompetencji.
Ja jestem osobą, która staje w prawdzie, i będę Polonii pokazywał prawdę. Nie będę ukrywał, że był bałagan. Nazwałbym to może brakiem odpowiednich liderów…?
Po prostu teraz wiele rzeczy należy uporządkować.
Gdzie obecnie znajdują się obrazy, które kiedyś były w Galerii?
Z tego co wiem są zabezpieczone, w najbliższym czasie tam się wybiorę i sprawdzę, gdzie to jest i jak to wygląda. Będziemy tutaj budować muzeum, co jest naszym kolejnym priorytetem.
Czy mówi Pan o galerii?
Nie. Galeria będzie wyremontowana i będzie częścią nowego budynku. Powstanie ogromne muzeum, gdzie będzie można zbiory te pokazywać. Polonia musi zobaczyć, że zbiory te są i że są to niesamowite skarby.
Czy są już na miejscu tzw. Listy Królewskie, które były konserwowane przez pracownię konserwacji działającą przy Muzeum Piśmiennictwa i Drukarstwa w Grębocinie?
Tak, są w sejfie, mam zamiar je obejrzeć.
A co z ponad setką listów uczniów polskich szkół, jakie pisali w 1922 roku do Amerykanów, w podziękowaniu za pomoc; czy po konserwacji wróciły do Polskiej Misji?
Część listów zaprezentowałem w Konsulacie w Chicago podczas wizyty prezydenta Polski Andrzeja Dudy. Dzisiaj wystawa listów dzieci promuje Orchard Lake i znajduje się aktualnie w Muzeum Diecezjalnym w Toruniu. Podróżują po Polsce, ale w każdej chwili, jeśli będzie taka potrzeba mogą powrócić do Orchard Lake i wrócą.
A wystawa plansz z 1944 roku pod tytułem „Londyn, stolicą Polski”?
Nie wiem, nie słyszałem o niej, więc będę musiał to sprawdzić.
Zapytam jeszcze o obraz Chagalla, o którym swego czasu było głośno w polonijnych kręgach.
Chagall jest. Wygląda na to, że jest to oryginał. Chcemy zaprosić tutaj przedstawicieli Muzeum Chagalla z Paryża, którzy zbadają i wycenią dzieło. Obraz widziałem, okazało się, że po objęciu funkcji kanclerza przez ks. Mirosława Króla obraz się odnalazł, choć wcześniej ponoć zaginął.
Proszę mi powiedzieć, jak pan Chumięcki mógł prowadzić placówkę nie mając ustalonego regulaminu korzystania z archiwów, muzeów. Każdy mógł przyjść, wejść do każdego pomieszczenia i robić co chciał., nie było odpowiedniej kontroli. Później się okazywało, że w Polsce powstawały dziwne muzea i mają obiekty z Orchard Lake. Jeśli ktoś mi mówi, że p. Chumięcki to był świetny dyrektor, to nie rozumiem skąd poważne zaniedbania, chociażby takie jak brak regulaminu korzystania z archiwów czy muzeum, to moim zdaniem wskazuje na pewien brak kompetencji? Mówimy tu o rzeczach podstawowych. Ja nie atakuję pana Chumięckiego, to już jest historia. My musimy organizację i miejsce odbudowywać i z pełnym entuzjazmem myśleć pozytywnie.
Czy Panu wiadomo, że kiedy powołano Polską Misję i dyrektorem został Marcin Chumięcki, wreszcie ożywiło się to miejsce. Były wystawy, projekcje filmów, spotkania z ciekawymi ludźmi, powrót języka polskiego do High School, zaczęli przyjeżdżać profesjonaliści z Narodowego Archiwum, czy z Muzeum z Bydgoszczy…
Wie Pani, to nie chodzi o to, by dużo się działo, ale by były to profesjonalne i były to wydarzenia na najwyższym poziomie. Amatorskie podejście do sprawy niszczy wizytówkę i przynosi szkody dla instytucji i dla Polonii. Robienie czegoś ma sens tylko wtedy, kiedy robione jest to na najwyższym poziomie. Ponadto ja nie jestem showmanem, jestem profesjonalistą. My chcemy organizować wydarzenia kulturalne nie na ilość, ale ważna dla nas jest przede wszystkim jakość, byśmy jako Polonia nie musieli się potem wstydzić i byśmy mogli dumnie kroczyć z podniesionym czołem i piersią do przodu przedstawiając innym nacjom nasza kulturę, historię i tradycję narodowe.
Powinno nam zależeć, byśmy my, ale też przede wszystkim kolejne pokolenia mówiły z dumą – „I am Polish”
Co jeszcze chciałby Pan przekazać Polonii po swoich 100 dniach w Polskiej Misji?
Wiele organizacji i instytucji chce powrócić do Orchard Lake, na przykład krajowy Związek Polskiego Harcerstwa będzie miał tutaj obozy, Zrzeszenie Nauczycieli Polskich również zapowiedziało, że chciałoby mieć tutaj swoje spotkania, i wiele innych grup.
Dodam jeszcze, że miejsce to nie było odpowiednio promowane, czego przykładem jest poważny brak wiedzy o Orchard Lake i Polskiej Misji np. w Chicago, a świadczy o tym reakcja ludzi po filmie o Orchard Lake jaki wyświetliłem w trakcie koncertu zespołu Octava Ensemble w kościele św. Ferdynanda w Chicago.
Ludzie dziękowali, że dowiedzieli się o tym miejscu i co tutaj jest. Śmiało mogę powiedzieć, że 90 procent polskiej społeczności w Chicago nigdy nie słyszało o Orchard Lake. Podobnie i inne polonijne społeczności w innych miejscach nigdy nie słyszały o Orchard Lake. Ludzie tutaj nie przyjeżdżają, ponieważ nie wiedzą o tym miejscu. A jest to centrum Polonii, to jest skarb Polonii. Posiadamy całą logistykę by zapewnić wizyty i pobyty Polonii w Orchard Lake. Mamy kuchnię, mamy pokoje, mamy archiwa, muzea i to należy promować i uświadamiać Polonii, że to miejsce jest ich.
Mogę powiedzieć, że jestem pomostem pomiędzy Polonią w Nowym Jorku, Chicago, New Jersey, Toronto, Montrealu, Windsor i Detroit przez ostatnie lata organizowałem tam różne wydarzenia artystyczne.
Uważam, że w obecnej sytuacji Polonia potrzebuje takich pomostów, nie powinno być miejsca na podziały, trzeba się jednoczyć i ratować takie miejsca jak Orchard Lake wspólnie, bo to miejsce Polonii.
Mieszkam tutaj 28 lat i aktywnie uczestniczę w życiu Polonii. Był taki czas, że kompletnie zanikał emocjonalny związek z Orchard Lake. Mówię o okresie zanim powstała Polska Misja i zanim Marcin Chumięcki został dyrektorem.
Jest w tym dużo racji. Dzisiaj jest tu polski kanclerz i dyrektor Polskiej Misji z sercem dla Polski, Polonii i polskości. Zrobimy wszystko, by to miejsce podnieść z kolan i odbudować.
Już dzisiaj widać, w jak krótkim czasie zrobiono wiele. Na przykład wymieniono okna w budynku szkoły i wyremontowano klasy, wyremontowano również cześć pokoi oraz łazienki w budynku seminarium, landscaping na kampusie się odradza i wiele innych rzeczy.
To tylko rok czasu i jak dużo kanclerz ks. Król zrobił. Kiedyś na to wszystko nie było pieniędzy…? Zresztą nie chodzi tu tylko o sprawę finansów, uważam, że trzeba polskość czuć, mieć serce do takich wyzwań i być przede wszystkim liderem i dobrym gospodarzem.
Uważam, że należy dać trochę czasu nowym ludziom, okazać wsparcie, a przede wszystkim wykazać zaangażowanie środowiska polonijnego. Krytykować wszyscy potrafią, a tu trzeba zakasać rękawy i ciężko popracować w Orchard Lake.
W kilka osób jest bardzo ciężko po tylu latach zaniedbań odbudować tego typu placówkę.
Potrzebujemy pomocy Polonii!
Myślę, że od pomocy nie uchyla się Zarząd Szkół i Zarząd Polskiej Misji…
Tak są Zarządy. Osoby w zarządach też są wymieniane, należy się poważnie przyjrzeć temu wszystkiemu co działo się w Orchard Lake przez ostatnie lata.
Obecny zarząd w Polskiej Misji jest bardzo pomocny i ciężko pracuje, byśmy wspólnie „podnieśli to miejsce z kolan”
Jestem profesjonalistą, perfekcjonistą i wszystko co robię staram się, by było na jak najwyższym poziomie. Nie twierdzę, że zawsze się udaje, ale z pewnością staram się dawać z siebie wszystko i na pewno nie staram się „chodzić na skróty…”
Na najbliższy weekend zaprosiłem zespól z Krakowa, Octava Ensemble, są to młodzi ludzie, wspaniali profesjonalni muzycy. Taki występ to doskonała wizytówka Polski i Polonii.
Generalny Konsul RP w Chicago Piotr Janicki będzie naszym gościem przez dwa dni uroczystości obchodów 100 lecia odzyskania przez Polskę niepodległości.
Zaprosiłem również z Polski dr. Karola Guttmejera Szefa Programu Strategicznego Badania z Instytutu Polonika, który to instytut zajmuje się ochroną polskiego dziedzictwa kulturowego za granicą.
Zapraszam do Orchard Lake.
Dziękuję Panu za rozmowę, życzę sukcesów w pracy i służbie Polonii oraz Polsce.
Rozmowa autoryzowana przez dr. Arkadiusza Góreckiego, dyrektora Polskiej Misji.