Skip to main content
Polonia

Z Księdzem dr. Romanem Nirem rozmawia Alicja Karlic

By December 16, 2009November 12th, 2022No Comments9 min read
Ksiądz dr. Roman Nir

Ksiądz dr. Roman Nir

Alicja Karlic: Szanowny Księże, jak się Księdzu żyje w Polsce?

Ks. dr Roman Nir: Do Polski wyjechałem już na stałe. Mieszkam w Częstochowie. Ponieważ jestem emerytem, ks. arcybiskup dał mi prawo wyboru miejsca pobytu. Jako miejsce zamieszkania wybrałem Dom Emeryta. Każdy z księży emerytów ma do dyspozycji dwa pokoje i łazienkę. Mamy całodobową opiekę pielęgniarską, a podczas dnia do dyspozycji jest również lekarz. Warunki są wyśmienite. Do rodzaju każdej choroby mamy dostosowaną dietę. Jestem cukrzykiem, a jest nas z tą dolegliwością 20, i siostry przygotowują dla nas specjalne posiłki.

Wszystkie dobra, jakie zostały diecezji zabrane przez komunistów – dobra w ¾ należące już do policji –  w 1995 roku, dzięki prezydentowi miasta Częstochowy, panu Wronie, zostały wycenione po cenie rynkowej a pieniądze za nie wpłynęły do kasy archidiecezji. To pozwoliło między innymi na wybudowanie nowoczesnego Domu Emeryta.

Do Jasnej Góry mam 10 minut piechotą.

AK: Będąc emerytem, czy Ksiądz ma szansę dalszej posługi duszpasterskiej?

Ks. RN: Tak. Jest to posługa przy parafii, odprawiam Msze św. i jednocześnie pomagam, jako spowiednik na Jasnej Górze. W międzyczasie doszły dolegliwości zdrowotne, związane z wiekiem, co uniemożliwia mi w pełni działać na innych polach.

AK: Czy zamierza Ksiądz kontynuować pracę naukową?

Ks. RN: Tak. Wszystko to, co zdobyłem w Orchard Lake – posiadane wypisy biograficzne i archiwalne – pozwoli na dalszą pracę, o ile pozwoli mi na to zdrowie. Mam dużo materiałów, które przygotowałem tutaj na miejscu, myślę, że w przyszłym roku wydam kolejną książkę. Na dzień dzisiejszy zaleceniem lekarza jest przede wszsytkim spacer, pracować mogę od 4 do 5 godzin dziennie.

AK: Nowym dyrektorem Archiwum jest ks. dr Stanisław Flis. Szanowny Księże, jakie są wrażenia po powrocie do Orchard Lake?

Ks. RN: Muszę stwierdzić, wrażenie było szokujące, oczywiście w tym pozytywnym znaczeniu. Ks. Flis, jak i pan Marcin Chumięcki, wykonali bardzo dużą pracę. Wprost nie do uwierzenia. Opuściłem Orchard Lake 7 miesięcy temu i takie olbrzymie zmiany. Myślę, że ogromny entuzjazm ks. Flisa i pana Marcina sprawiły, że oni nie liczyli godzin swojej pracy. Zbiory archiwalne zostały przeniesione do budynku Arki. Pokazano mi to wszystko, tak jak już wspomniałem, trudno było uwierzyć, jaki ogrom wysiłku fizycznego włożono. Muszę szczerze powiedzieć, że nie byłbym w stanie dokonać takiego wysiłku. A więc, z jednej strony ogromne zaskoczenie, a z drugiej strony ogromna radość. Zgromadziłem bardzo dużo, muszę też szczerze powiedzieć, że za moich lat pobytu w Orchard Lake nie było stabilizacji; zbiory, chyba 10 krotnie, były przenoszone. Teraz wszystko wygląda na to, że będzie już 100 procentowa stabilizacja, stabilizacja miejsca.

Wszystko to, co dokonali, ks. Flis i pan Marcin, rokuje nadzieję i optymizm ogromny. Wreszcie, według koncepcji ks. Flisa i Zarządu, zostały oddzielone książki od archiwum. Księgozbiory zostały przekazane do biblioteki. Muzea pozostały, tak jak były. Ja gromadziłem według swojego klucza. Archiwalia ( myślę, że ¾) zostały przeniesione do budynku Arki na drugie piętro. Dla mnie stanowi to kontynuację, z tym, że zbiory archiwalne są teraz wydzielone. Myślę, że jest to dobra metoda archiwistyki. Archiwalia niech będą archiwaliami, zbiory muzealne niech pozostaną w salach muzealnych, a księgozbiory w bibliotece.

Ks. dr Stanisław Flis jest jak najbardziej odpowiednią osobą na dyrektora Archiwum. Ukończył na KUL-u historię, doktoryzował się również na KUL. W Seminarium wykładał wielokulturowość, asymilację, ale w swoich pracach badawczych ciągle tkwił w historii Polonii. Znam ks. Flisa ponad 20 lat, jest to człowiek pracy, kocha to, co wykonuje. Uważam, że praca w archiwistyce nie była dla niego żadnym nowum, jest to tylko szersze wejście w zakres naszych archiwów. Jeszcze raz podkreślam, jest jak najbardziej odpowiednią osobą by zająć się archiwami. Był to celujący wybór władz Orchard Lake, zarówno kanclerza ks. Whalen’a, jak i rektora Seminarium ks. Cosanke, jak i pana Marcina Chumięckiego, dyrektora Polskiej Misji.

Polonia, pomimo tych zawirowań, powinna to zrozumieć, powrócić entuzjastycznie i wspomagać pracę Polskiej Misji. Jeszcze gdy byłem tutaj, i teraz gdy jestem w Polsce, muszę przyznać, że pan Marcin umiał zdobyć przychylność instytucji naukowych w Polsce. Naczelna dyrekcja Archiwum Państwowych wyraża się z wielkim podziwem dla działań pana Marcina. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego czy Biblioteka Narodowa pokładają ogromne nadzieje w panu Chumięckim. Ma mnóstwo wspaniałych pomysłów. Na przykład, prelekcja pana Marcina w Polskiej Akademii Umiejętności miała w Polsce ogromny oddźwięk. Jeżeli temu młodemu człowiekowi starczy sił i entuzjazmu, jeśli nie będzie szczypany na lewo i na prawo, to Polska Misja i Orchard Lake wypłyną ponownie na międzynarodowe forum. Ja dałem temu początek, mam w tym swój udział.

AK: Jasne, 31 lat nie może być zmarnowane.

Ks. RN: Nagromadziłem bardzo dużo, może przeliczyłem się w możliwościach, muszę przyznać, że nie byłem w stanie ogarnąć wszystkiego, mając do pomocy tylko sekretarkę. Duża część zbiorów była w pudłach, nie mogłem temu sam podołać. Obojętnie, jakie ktoś wydaje opinie o mnie, to mam poczucie, że zgromadziłem te ogromne zbiory, że one tutaj są. Takich zbiorów gdzie indziej nie ma. Myślę, że ks. Flis rozpocznie teraz systematyczne opracowywanie tych zbiorów, a pan Marcin, mając umiejętności szybkiego nawiązywania kontaktów i zdolności w Public Relations ukaże Polską Misję na szerszym forum. Na przykład obrazy Komskiego, on już pokazuje je na internecie, już znalazł sponsora na oprawienie tych obrazów. Myślę, że zarówno działalność archiwum, jak i Polskiej Misji idą we właściwym kierunku.

AK: Czy można powiedzieć, że „polskość” w Orchard Lake ponownie rozkwita?

Ks. RN: Tak. Za moich czasów, była bardzo silna emigracja żołnierska. Dzisiaj   zauważam, że zbiory nasze zaczynają być znane poza Polonią, znane w polsko – amerykańskich środowiskach. Promocja naszej historii jest bardzo dobra.

AK: Czy zgodzi się Ksiądz ze mną, że całe to nasze dziedzictwo, które zostało zgromadzone w Orchard Lake, powinno pozostać tutaj na miejscu, służyć kolejnym pokoleniom i być świadkiem polskiej historii w środowisku amerykańskim?

Ks. RN: Jak najbardziej, oczywiście, że powinno wszystko tutaj pozostać. Mamy tutaj bardzo dużo eksponatów, których nigdzie indziej nie ma, na przykład mamy cały komplet oryginałów odznak wszystkich grup Armii Krajowej. Jesteśmy jedyni na świecie; to tutaj przyjeżdżali z muzeum AK z Polski, by kopiować te odznaki. Nie możemy sobie pozwolić na to, by tutaj były kopie. My mamy orginały.

AK: Dyrektor M. Chumięcki wspomniał, że przywiózł Ksiądz eksponaty z Łazienek w Warszawie.

Ks. RN: Tak. Eksponaty te były przekazane na wystawę w Łazienkach Królewskich, która to została zorganizowana z racji 400 lecia przybycia Polaków do Stanów Zjednoczonych i 90 lecia istnienia Ambasady Amerykańskiej w Polsce. Na jesieni 2007 roku, dyrektor Łazienek Królewskich wraz z dyrektorem naukowym odwiedzili Archiwum w Orchard Lake i wybrali szereg eksponatów i fotografii. Ponieważ wystawa dotyczyła historii Polaków w Ameryce do 1918 roku, interesowały ich eksponaty z tego okresu czasu. Wyselekcjonowano 53 eksponaty, które teraz przywiozłem, zatem powróciły do Orchard Lake. Były to książki, fotografie, sztandary, publikacje ks. Dąbrowskiego, orginalne czasopisma, nawet i kilka numerów Tygodnika Polskiego.

AK: Chciałabym zajrzeć do tych numerów Tygodnika.

Ks. RN: W naszych zbiorach mieliśmy pierwszy numer Dziennika Polskiego.

AK: Z 1904 roku?

Ks.RN: Tak. Z okazji 75 lecia Dziennika Polskiego była zorganizowana wystawa. Pierwszy numer był udostępniony na wystawę. Ks. St. Milewski zapomniał zabrać Dziennik Polski z wystawy, i ktoś, kto sprzątał wystawę wyrzucił ten pierwszy numer. To ogromna strata.

AK: Czasopisma z archiwum zostały przeniesione do biblioteki. Wydaje mi się, że czasopisma powinny pozostać w archiwum, zgodnie z zasadami archiwistyki, czy tak?

Ks.RN: Tak, przy archiwach jest zawsze taki dział. Powinnien być dział: Archiwum Prasy Polonijnej. Nagromadziłem ogromną liczbę czasopism. Niektóre bardzo unikalne, na przykład nasze Seminarium Polskie wydawało w 1890 roku czasopismo „Nasza Niedziela”. Jeśli chodzi o „Dziennik Polski” wydaje mi się, że jesteśmy w posiadaniu mikrofilmów od 1920 roku. Oryginały mamy od 1939 roku. Są one pięknie oprawione, ale jest to już zasługa pana Stanisława Krajewskiego, długoletniego redaktora naczelnego Dziennika Polskiego.

AK: Zwiedzając z ks. Stanisławem Flisem nowe pokoje archiwum, zauważyłam że część archiwum poświęcone jest właśnie Księdzu.

Ks.RN: Tak. To są przede wszystkim wypisy źródłowe do moich prac, artykuły, jak i  książki.

AK: Czyli mogę powiedzieć, że ks. dr Roman Nir pozostaje w Archiwach Orchard Lake. Mam natomiast nadzieję, że w Polsce jest Ksiądz ambasadorem Polskiej Misji  i Polonii.

Ks. RN: O tak. To ogromna satysfakcja, gdy na przykład, na internecie w Archiwach Watykańskich szukam w indeksie Centralnego Archiwum Polonii w Orchard Lake i wówczas wysypuje się masa książek, które ja napisałem. Na mapie polonijnych instytucji naukowych Archiwum w Orchard Lake zajmuje ważne miejsce. Proszę zajrzeć do Biblioteki Kongresu w Waszyngtonie, znajdzie tam pani i Archiwa Orchard Lake i ks. Nira. Nawet każdy wtedy wie, ile ja mam lat.

AK: A ile Ksiądz ma lat?

Ks. RN: Już siedemdziesiąt ( śmiech).

AK: Drogi Księże, odbiegając od tematu, czy sprawy emerytury Księdza są już do końca załatwione?

Ks. RN: Sprawa jest w toku. Jestem głęboko przekonany, że wszystko będzie pozytywnie załatwione. Korespondencja nie wskazuje na to, że miałoby być inaczej.

AK: Zbliżają sie Święta, życzymy radości Bożego Narodzenia i dużo zdrowia.  Poproszę jeszcze Szanownego Księdza Prałata o życzenia dla Polonii.

Ks.RN: Mam okazję, dzięki uprzejmości pani dr Alicji Karlic, serdecznie podziękować wszystkim donatorom naszego Archiwum. Podziękować chcę Władzom naszych szkół, które jednak mimo moich trzydziestu lat pracy, zawsze darzyły mnie zaufaniem, czy to  kanclerz infułat Stanisław Milewski czy to obecny ks. kanclerz T. Whalen. Chcę również podziękować obecnej Polskiej Misji, która bardzo okazuje mi wdzięczność, a z drugiej strony zachęca mnie do współpracy. Chcę również przywołać tych, którzy odeszli już do domu Ojca, a za życia bardzo wspierali polskie zbiory.

Polonii życzę by Święta były błogosławionymi Świętami, a Nowy Rok niech przyniesie dużo pomyślności. Z drugiej strony bardzo proszę, aby tak jak było w Polonii, gdy mieliśmy dużo przyjaciół w Polonii, by i dzisiaj wspierali dzieło Polskiej Misji, bo jest ono godne wspierania. Świadczy ono o Polonii w Michigan, jak i w różnych środowiskach poza Polonią. Zwracam się z apelem, by Polonia poparła przedsięwzięcia Polskiej Misji. Dziękuję również pani, że wspiera pani dzieło Polskiej Misji.

AK: Dziękuję za rozmowę. Bóg zapłać.

Orchard Lake, 12 grudnia 2009 roku.

Leave a Reply