Zapewne nie ja jedna zastanawiam się, dlaczego pan Dominik Piwowarski, nie został wielkim śpiewakiem? Wspaniały głos, dykcja, nienaganna prezencja; czego więcej potrzeba, aby zostać bohaterem scen? Życie prowadzi człowieka różnymi drogami, pisząc swoją księgę. Niezwykle ciekawą, jeśli chodzi o pana Dominika, znanego detroickiej Polonii przede wszystkim jako solisty chóru „Filaretów”, a kiedyś także aktywnie towarzyszącego żonie Franciszce w jej długoletniej działalności w Związku Polaków (pełniła funkcję prezeski gminy 133 oraz dyrektorki na stan Michigan); wreszcie kochającego, troskliwego męża.
Tak się zdarzyło, że na pewnym etapie choroby żony, pojawiły się kontakty z siostrami westiarkami, zwłaszcza siostrą Marysią, która bezpośrednio pomagała w opiece nad panią Franciszką. Podczas jednej ze wspólnych podróży na Florydę (gdzie siostry westiarki mają swoją placówkę, a państwo Piwowarczykowie swoje kondominium), pan Dominik snuł opowieści o zdarzeniach dotyczących zakończenia wojny, a bliżej – o ludziach, z którymi dzielił trudy egzystowania w Hohenfels (był to olbrzymi obóz, do którego Amerykanie kierowali wyzwolonych z całej Bawarii). Swoim zwyczajem, jako świetny gawędziarz, nie omijał anegdotek, i tak bohaterem jednej z nich stał się obozowy kapelan ksiądz Józef Omasta, którego pan Dominik nazywał „ksiądz Okrasa”. Właściwie, nie rozwijając tematu, można powiedzieć, że ta opowiastka sprzed kilku lat stała się wstępem do wspomnianego w tytule „spotkania u pana Dominika”, zaaranżowanego na potrzeby przyszłego filmu dokumentalnego o siostrach bliźniaczkach, które odnalazły się nie wiedząc o swoim istnieniu. Urodziły się w Hohenfels; jedną przygarnęli adopcyjni rodzice, którzy skierowali się z nią do Polski, drugą słabiutką, z małymi perspektywami na przeżycie, matka zatrzymała przy sobie, wybierając docelowy kraj USA. „Amerykańska” siostra Irena (Nowak), z czasem wybrała życie rodzinne, „polska” siostra wybrała życie zakonne. Jako siostra Consolata (Majewska), pallotynka, znana z pracy z dziećmi i młodzieżą, wsławiła się też między innymi organizacją jasnogórskich spotkań; wiele by jeszcze opowiadać o jednej i drugiej siostrze. Ale o ich teraźniejszości i o tym, kiedy się odnalazły, jak do tego doszło, o miejscu ich narodzin i ludziach, którzy mają jeszcze coś ważnego do powiedzenia – zapewne dowiemy się z filmu dokumentalnego mającego już tytuł: „Bliźniaczki”, a który wg słów reżysera ukaże się na przełomie listopada i grudnia, tego roku. Można spodziewać się, że będzie to rzeczowy dokument, osadzony w świecie uczuć, emocji, miłości, poszukujący dobra wszędzie tam, gdzie można je znaleźć. Reżyserem i autorem scenariusza jest redaktor ks. Józef Brzostowski; o nim słów kilka – po ukończeniu Seminarium Duchownego w Tarnowie i paru latach pracy w charakterze wikariusza, został skierowany do pracy w redakcji programów katolickich w rzeszowskim oddziale TVP. Fachowe przygotowanie zdobywał studiując w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Jego programy od zawsze cieszyły się i cieszą dużym zainteresowaniem. Jako jeden z wielu przykładów można wymienić cykl audycji, nagrywanych w miastach dalekiej Syberii, o „dzieciach ulicy”, wśród których pracują polskie zakonnice. Dzięki temu programowi znaleźli się ludzie, którzy zaoferowali środki pieniężne na wsparcie działalności polskich sióstr. Powracając jednak do tematu oczekiwanego filmu: „Bliźniaczki” – warto wiedzieć, że muzykę skomponował Paweł Sydor, autor muzyki do filmowej biografii księdza Popiełuszki, a w ogóle kompozytor o coraz większym rozgłosie w świecie.
Dziękuję panu Dominikowi Piwowarskiemu, za spotkanie i możliwość poznania „Bliźniaczek” – bohaterek zdarzenia oraz ekipy realizującej tę niezwykłą opowieść.
Halina Massalska