Po latach niewoli
Historyka dr. Janusza Ciska poznałem późną jesienią 2002 roku, kiedy po przyjeździe do rodzinnej Stalowej Woli objął stanowisko wiceprezydenta miasta. Wiedziałem, że wcześniej pracował w rządzie Jerzego Buzka, w departamencie współpracy międzynarodowej Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W czasie naszego pierwszego spotkania dowiedziałem się, że historyk długo mieszkał w Stanach Zjednoczonych i pracował w Instytucie Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku. Był wicedyrektorem (1988-1992), a następnie dyrektorem (1992-2000) tej wielce zasłużonej placówki badawczej. Pamiętam, że już wtedy umówiliśmy się na rozmowę o Komendancie, Legionach i pierwszych latach odrodzonego państwa polskiego.
Okazją do spotkania stała się 85. rocznica obrony Lwowa przed Ukraińcami. W listopadzie i grudniu 1918 roku miasta bronili członkowie Polskiej Organizacji Wojskowej, uczniowie i studenci. „To najpiękniejszy przykład patriotyzmu i walki o prawa Polski do tego miasta w tamtym czasie. Nic tak nie działało na wyobraźnię naszych rodaków, jak to, że w obronie Lwowa uczestniczyli prości obywatele, nieletni i, co możemy zobaczyć na zachowanych fotografiach m.in. w słynnym albumie „Semper Fidelis”, dziewczęta i kobiety” – mówił dr hab. Janusz Cisek. Lwów w tamtym czasie był naturalną stolicą Galicji – siedzibą Namiestnika, szeregu jednostek wojskowych, kilku poważnych zakładów naukowych i kuźnią kadr Polski niepodległej. „Stamtąd wyszły pierwsze organizacje, które rozpoczęły ferment niepodległościowy. Miasto miało w świadomości narodowej miejsce bardzo wysokie i jego heroiczna obrona przed żywiołem ukraińskim wzbudziła powszechny szacunek Polaków” – przypomniał historyk.
Podczas długiej rozmowy wróciliśmy do słynnego 10 listopada 1918 r., dnia przyjazdu do Warszawy Józefa Piłsudskiego. Więzień Magdeburga zastał w stolicy kompletny chaos. „Pomimo zmęczenia przyjął dosłownie rzekę delegacji, które – każda w odmienny sposób – argumentowały, że są reprezentacją narodu i właśnie im powinno się przekazać władzę. Wieczorem wraz ze swoimi współpracownikami określił dwie główne sprawy, przed którymi stała Polska. Pierwszą była konieczność szybkiego rozpisania wyborów, które wyłonią Sejm Ustawodawczy. Drugą – pilna potrzeba powołania wojska polskiego. Uwagę skupił na organizacji armii” – mówił Janusz Cisek, obecnie dyrektor Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Główne cele państwowe, które wytyczył Komendant jeszcze przed przyjęciem władzy od Rady Regencyjnej, realizował później z najwyższym oddaniem. W związku z tym historyk przypomniał zasadę, którą kierował się naczelnik państwa: „Ja już nie jestem przedstawicielem partii, jestem przedstawicielem narodu”.
Na marginesie krótkich rozważań o Polsce z okazji rocznicy odzyskania niepodległości w 1918 roku warto zauważyć, że zacytowaną sentencję marszałka Piłsudskiego winniśmy zadedykować naszej elicie politycznej, która z trudem rozdziela dzisiaj to co partyjne, od tego co wspólne i państwowe…
PIOTR NIEMIEC

Dr Janusz Cisek z płk. Ryszardem Kuklińskim w Instytucie Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku
Historyka dr. Janusza Ciska poznałem późną jesienią 2002 roku, kiedy po przyjeździe do rodzinnej Stalowej Woli objął stanowisko wiceprezydenta miasta. Wiedziałem, że wcześniej pracował w rządzie Jerzego Buzka, w departamencie współpracy międzynarodowej Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W czasie naszego pierwszego spotkania dowiedziałem się, że historyk długo mieszkał w Stanach Zjednoczonych i pracował w Instytucie Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku. Był wicedyrektorem (1988-1992), a następnie dyrektorem (1992-2000) tej wielce zasłużonej placówki badawczej. Pamiętam, że już wtedy umówiliśmy się na rozmowę o Komendancie, Legionach i pierwszych latach odrodzonego państwa polskiego.
Okazją do spotkania stała się 85. rocznica obrony Lwowa przed Ukraińcami. W listopadzie i grudniu 1918 roku miasta bronili członkowie Polskiej Organizacji Wojskowej, uczniowie i studenci. „To najpiękniejszy przykład patriotyzmu i walki o prawa Polski do tego miasta w tamtym czasie. Nic tak nie działało na wyobraźnię naszych rodaków, jak to, że w obronie Lwowa uczestniczyli prości obywatele, nieletni i, co możemy zobaczyć na zachowanych fotografiach m.in. w słynnym albumie „Semper Fidelis”, dziewczęta i kobiety” – mówił dr hab. Janusz Cisek. Lwów w tamtym czasie był naturalną stolicą Galicji – siedzibą Namiestnika, szeregu jednostek wojskowych, kilku poważnych zakładów naukowych i kuźnią kadr Polski niepodległej. „Stamtąd wyszły pierwsze organizacje, które rozpoczęły ferment niepodległościowy. Miasto miało w świadomości narodowej miejsce bardzo wysokie i jego heroiczna obrona przed żywiołem ukraińskim wzbudziła powszechny szacunek Polaków” – przypomniał historyk.
Podczas długiej rozmowy wróciliśmy do słynnego 10 listopada 1918 r., dnia przyjazdu do Warszawy Józefa Piłsudskiego. Więzień Magdeburga zastał w stolicy kompletny chaos. „Pomimo zmęczenia przyjął dosłownie rzekę delegacji, które – każda w odmienny sposób – argumentowały, że są reprezentacją narodu i właśnie im powinno się przekazać władzę. Wieczorem wraz ze swoimi współpracownikami określił dwie główne sprawy, przed którymi stała Polska. Pierwszą była konieczność szybkiego rozpisania wyborów, które wyłonią Sejm Ustawodawczy. Drugą – pilna potrzeba powołania wojska polskiego. Uwagę skupił na organizacji armii” – mówił Janusz Cisek, obecnie dyrektor Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Główne cele państwowe, które wytyczył Komendant jeszcze przed przyjęciem władzy od Rady Regencyjnej, realizował później z najwyższym oddaniem. W związku z tym historyk przypomniał zasadę, którą kierował się naczelnik państwa: „Ja już nie jestem przedstawicielem partii, jestem przedstawicielem narodu”.
Na marginesie krótkich rozważań o Polsce z okazji rocznicy odzyskania niepodległości w 1918 roku warto zauważyć, że zacytowaną sentencję marszałka Piłsudskiego winniśmy zadedykować naszej elicie politycznej, która z trudem rozdziela dzisiaj to co partyjne, od tego co wspólne i państwowe…
PIOTR NIEMIEC