Jak mówi stare porzekadło, “Jak cię widzą, tak cię piszą” i nas – czyli Polonię z detroickiej metropolii – parę dni temu filmowo „opisał” (albo przynajmniej miał taki zamiar) Tomasz Jakimiuk, sympatyczny polski youtuber podróżujący po USA, znany jako Kierownik.
Z grubsza rozróżnić by można dwa podejścia do podróżowania: jedno, gdy przed wyruszeniem w drogę podróżnik stara się zebrać jak najwięcej informacji o miejscu, do którego planuje się udać, i drugie, gdy wycieczkowicz bez przygotowania rusza w podróż i „otwiera się” na nowe wrażenia. Taki „spontan” ma niewątpliwe zalety, świeżość spojrzenia przede wszystkim, ale gdy – jak w przypadku youtubera Kierownika – chce się szerszej widowni powiedzieć coś sensownego o miejscach i ludziach, może z tego wyjść niewiele, albo prawie nic.
Ale nawet to „prawie nic”, jak w przypadku tego filmu, coś jednak o nas – o detroickiej Polonii, oraz o miejscach w których mieszkamy – mówi, stąd i nasze zainteresowanie tym filmem, oraz niniejszy komentarz.
Poszukiwania Polaków i polskości nasz youtuber rozpoczyna od wizyty w Hamtramck, a kończy w Troy, w Amerykańsko Polskim Centrum oraz w jego okolicy.
Jest niedziela, trudno powiedzieć, jaka pora dnia, choć sądząc po tym, co youtuber widzi, było to prawdopodobnie wczesne popołudnie. Nasz przewodnik (zupełnie nierealistycznie) spodziewa się jednak, że sklepy i np. gabinet dentystyczny pani Renaty Olejnik będą otwarte (a nie są).
Film Kierownika skrytykować bardzo łatwo, bo przede wszystkim rzuca się w oczy wspomniany już brak przygotowania do tematu. Nie chciałabym napisać „kompletny” brak, choć ten przymiotnik sam się nasuwa, zwłaszcza, kiedy youtuber nie potrafi nawet poprawnie wymówić nazwy „Hamtramck” i niewiele wie o historii tego, z pewnością ważnego dla polskiej społeczności, miasteczka. Które notabene nigdy, nawet w czasach swej największej świetności, nie było stuprocentowo polskie, a teraz jest zdominowane przez mieszkańców pochodzenia arabskiego.
Idąc ulicą Joseph Campau i ekscytując się polskimi nazwiskami nadal widocznymi na niektórych szyldach, Kierownik nie zauważa Polish Art Center (w niedzielę sklep otwarty jest od godziny 12 do 4 po południu), a jest przecież na co popatrzyć, bo choć zamknięty, sklep ma pięknie zaaranżowaną wystawę, zwykle pełną przedmiotów z Polski. Omija też Historyczne Muzeum Hamtramcku, a oba obiekty znajdują się bardzo blisko (również zamkniętego o tej porze) sklepu Środek’s Campau Quality Sausage, któremu nasz przewodnik poświęca sporo uwagi, nie odróżniając zresztą rosyjskiego od ukraińskiego, bo to w tym drugim języku było ogłoszenie o pracy, które czyta w filmie. W tej samej okolicy, po drugiej stronie ulicy Joseph Campau, jest też duży sklep „Tekla”, prowadzony przez byłą wieloletnią burmistrz Hamtramcku, Karen Majewski, który również umyka uwadze naszego przewodnika, chociaż na jednym z ujęć, nazwa sklepu stoi jak wół, w tle za Kierownikiem.






Wśród miejsc, które “umknęły” Kierownikowi podczas wizyty w Hamtramck, są między innymi kościół świętego Floriana, Polish Art Center, Hamtramck Historical Museum, Piast Institute, restauracje Polish Village Cafe i Polonia oraz sklep “Tekla” (zdjęcie u góry strony).
Szukając pani Haliny, z którą chciałby porozmawiać, Kierownik idzie ulicą Yemans, czego można się domyślić, gdyż w tle widać bar „Whiskey In the Jar” (w niedzielę otwarty od 4 po południu), prowadzony zresztą od lat przez Polaków, ale go w ogóle nie zauważa, a przecież polskie bary w Hamtramck, a choćby ich imponująca liczba – niegdyś Hamtramck „szczycił się” największą koncentracją barów na milę kwadratową – stanowiły i stanowią bardzo interesujący element miasteczka. Nasi rodacy, pracujący w nieistniejącej już fabryce braci Dodge, która to właśnie była magnesem przyciągającym ich do Hamtramcku w latach 1910-1979, tam właśnie łapali oddech po ciężkiej pracy, niekiedy nawet podczas przerwy przychodząc na „polski lunch”. Jeśli ktoś nie wie, co konsumowali, i o czym rozmawiali, niech zapyta byłego pracownika, ale chyba można się łatwo domyślić … Nadmienię jedynie, że „mimozy” do posiłku nie pijali …
Jest niedziela, więc pomyślałabym, iż szukając Polaków w Hamtramcku, można by udać się w pobliże polskich kościołów, a są tam przecież dwa czynne polskie kościoły oraz jeden (św. Władysława) od niedawna zamknięty. Nasz przewodnik tego nie robi, choć będąc w Hamtramcku, trudno chyba nie zauważyć pięknego, neogotyckiego kościoła świętego Floriana (ale, jak widać z filmu, jednak można…). Gdyby tylko nasz youtuber, idąc ulicą Joseph Campau, popatrzył w lewo, może dostrzegłby chociaż same wieże tej imponującej budowli.
Kierownik trochę uwagi poświęca muralowi i pomnikowi Jana Pawła II, a zwłaszcza Krakowowi na muralu, ale tego kto i z jakiego powodu ten mural namalował, już się z filmu nie dowiemy.
Zwraca też uwagę na puste ulice, w jego opinii szerokie, stąd trudne do pokonania i nieprzyjazne dla pieszego, oraz na mnogość napisów po arabsku.
Po przechadzce po Hamtramck, głównie ulicami Joseph Campau i Caniff (gdzie odwiedza Bożek Market, ale polskich właścicieli przy niedzieli nie ma w sklepie), Kierownik dociera do Amerykańsko Polskiego Centrum w Troy. Tutaj już widać więcej osób, pary tańczące na głównej sali (brak komentarza ze strony naszego przewodnika, kto to jest i co tańczą), oraz gości restauracji „Wawel” (restauracja jest czynna w niedzielę od 11 do 7 wieczorem).
Tu również Polish American Sports Hall of Fame przykuwa uwagę podróżnika, ale nie wymienia on nawet nazwy tego wyjątkowego miejsca (jedynego w USA, gdzie są uhonorowani wybitni sportowcy polskiego pochodzenia). W dodatku z komentarza wynika, że nasz przewodnik nie bardzo się orientuje, co ogląda, bo zwraca uwagę na polskie nazwiska, a przecież są tam TYLKO sportowcy polskiego pochodzenia.
W APCC nasz przewodnik wspomina, że menadżer, pan Tomek, nie znalazł czasu na wywiad. Każdy z nas, kto widział Pana Tomka w Centrum, prawie zawsze w biegu, doskonale rozumie, dlaczego tak się stało.
Potem przychodzi pora na (zamknięty) Polish Market i restaurację „Polka”, o której youtuber mówi „stara restauracja”, choć jest to chyba najnowsza w okolicy, a od czasu pandemii nieczynna polska restauracja.
W tym miejscu filmu Kierownik po raz pierwszy mówi o przemyśle samochodowym, bo to on w dużej mierze zachęcał licznych emigrantów ( w tym Polaków) do przyjazdu do Detroit i okolic. I tu coś dzwoni, ale nie do końca w tym co trzeba kościele, bo owszem – jak youtuber wspomina – Henry Ford, zaczął płacić swoim robotnikom podwójne dzienne stawki, ale było to 5, a nie 10 dolarów dziennie (wcześniej płacił $2.75), jakby wynikało z filmu. Ford wdrożył ten pomysł w roku 1914, między innymi po to, żeby zatrzymać ich w fabryce, gdyż robotnicy, znużeni monotonną pracą przy taśmie przy produkcji słynnego Modelu T, często i szybko rezygnowali z pracy. Taka niespotykanie jak na owe czasy wysoka dniówka sprawiła, że robotnicy pozostawali w fabryce, a zarobki pozwalały im na zakup samochodu, co przełożyło się na zwiększenie produkcji i niebywały sukces Modelu T oraz zakładów Forda.
Jedyny mogący nam troszkę dać do myślenia element filmu to powtarzające się utyskiwania Kierownika, że niestety z nikim nie udało mu się przed kamerą porozmawiać.
I tu chyba warto zadać sobie pytanie, dlaczego tak się stało. Czy zawiniły jedynie brak przygotowania oraz niefortunnie wybrany dzień na odwiedziny?
A może my, detroicka Polonia, jesteśmy dość zamknięci w sobie i nie chcemy wypowiadać się przed kamerą w obawie, że inni mogą niewłaściwie zrozumieć nasze słowa i niepochlebnie nas ocenić? Trudno powiedzieć; z filmu z pewnością się tego nie dowiemy.
Podsumowując: co wyszło – bo przewodnik się nie przygotował – to w dużej mierze sympatyczne, ale bardzo powierzchowne, raczej bezrefleksyjne ple-ple, z paroma większymi bykami (Kierownik nazywa na przykład Hamtramck „dzielnicą” Detroit, wspomina, że Polacy tam przyjeżdżali już w osiemnastym wieku, a przecież Hamtramck prawa miejskie uzyskał dopiero w 1922, a wcześniej, jako wieś istniał od 1901 roku), wieloma mniejszymi (np. „Mara” to według niego polska fryzjerka, a Polacy w Hamtramck prawdopodobnie nie chcą się do polskości przyznawać) i niewielką dawką informacji. No i obowiązkowo z sensacyjnym tytułem: „USA – POLSKA DZIELNICA w Detroit! AMERYKAŃSKI SEN w Najniebezpieczniejszym Mieście Ameryki”.
A tak w ogóle, to nie ma o co kruszyć kopii, bo tego typu produkcje służą głównie (jeśli nie tylko) „pokazaniu się” autora, a sam temat, to tylko pretekst, żeby to zrobić…
PS. Idąc za przykładem Kierownika, ja również nie przygotowałam się do pisania tego komentarza, a mogłam przecież pooglądać inne jego filmy, żeby mieć lepsze wyobrażenie o jego produkcjach. Ale po co, przecież pierwsze wrażenie zupełnie wystarczy… (chociaż przyznam, że obejrzałam film więcej niż raz).
Jeśli chcą oglądnąć Państwo film, o którym mowa, poniżej jest do niego link.
Zdjęcia: Alina Klin