Skip to main content

Janusz Wróbel

Są sytuacje, wobec których jesteśmy bezradni, nie wiedząc, jak się zachować. Jedną z nich jest wiadomość, że u bliskiej osoby stwierdzono raka. Niedowierzanie, współczucie, obawa o dalsze losy człowieka dotkniętego ciężką chorobą, nadzieje na jego ozdrowienie, poczucie bezsilności i wiele innych emocji towarzyszy nam w takich momentach. Odzywa się także potrzeba okazania wsparcia, pocieszenia, dodania otuchy. Stajemy jednak wobec wyzwania – jak to zrobić w sposób właściwy, delikatny i taktowny? Niektórym intuicja wskaże rozwiązanie, inni mogą nie móc odnaleźć drogi, która by ich zadowoliła, więc mimo odczuwanego nawet głębokiego współczucia, nie znajdując odpowiednich słów, wybierają milczenie i unikają kontaktów z chorym. Rodzący się komunikacyjny dramat dotyka obie osoby: ta dotknięta nieszczęściem, czuje się opuszczona, zdradzona w przyjaźni i odrzucona przez przyjaciół tylko „na dobrą pogodę”; ta, która bezradnie milczy, czuje się winna, wyrzuca sobie tchórzostwo i cierpi z powodu wyrzutów sumienia. Czy jest wyjście z takiego impasu? Otóż jest. Warto wsłuchać się w odczucia zmarłego na glejaka ks. Kaczkowskiego, zawarte w jego książce Grunt pod nogami:

„My, chorzy, od najbliższych wcale nie potrzebujemy głupiego pocieszactwa. Potrzebujemy, żebyście się nie bali z nami o tym rozmawiać. To często w zdrowych jest strach: jak ja mu to powiem? Tylko proszę zwrócić uwagę, że wtedy zawsze jestem „ja”, nigdy ten drugi. W Ewangelii podają słowa: „byłem chory, a nie przyszliście do mnie”, czyli nie usiedliście przy moim łóżku, nie pogadaliście ze mną. Potrzebujemy od was takiego przekazu: „Boję się o ciebie, jak nie wiem co. To jest trudna sytuacja, zrobimy wszystko, żebyś wyzdrowiał, będziemy walczyć, ale nie bój się. Wszystko jedno jak będzie, czy dobrze, czy źle, ja z tobą będę, nie zostawię cię, bo cię kocham”.

Towarzyszenie choremu w jego walce z inwazyjną, czasami zabójczą biologią wymaga z naszej strony odwagi, cierpliwości i pokory. To bowiem, w dodatku do osiągnięć współczesnej medycyny możemy zaoferować cierpiącemu. By taką siłę uruchomić, trzeba obudzić w sobie, pielęgnować i trenować „mięsień dobroci”, który zasadza się na miłości wobec bliźniego. Oddajmy znowu głos ekspertowi od zmagań się z rakiem:

„Jeżeli będziemy mieli silny mięsień dobroci i bliskości, to choćby przyszła największa tragedia, nie rozpadniemy się na tysiące kawałków jak kryształ. Ocalejemy dzięki temu, że będziemy mieli w naszej rodzinie czy wśród przyjaciół wyćwiczony mechanizm rzucania się sobie w ramiona. Będzie trudno, ale otuleni tą miłością, związani nią przejdziemy przez najgorszy czas.”

Cytowane uwagi ks. Kaczkowskiego wybiegają poza sytuację choroby i odnoszą się do całej palety nieszczęść, których może nam przyjść doświadczyć osobiście. Świadomość bliskości drugiego człowieka może wówczas być niezbywalnym antidotum na „pociski losu”, z którymi przyjdzie się zmagać.

Mamy więc wybór: możemy być jednym z lekarstw na dramat bliźniego, możemy pozostać na niego obojętni lub nie daj Boże, stać się jego powodem:

„(…) Czy nie jesteśmy krzyżem dla innych? To jest ważne pytanie. Może przez zwykłą, codzienną nieuprzejmość, przez uwzięcie się na kogoś, kto nas potwornie denerwuje, stajemy się dla innych krzyżem? Przyjrzyjmy się naszym domom. Jeżeli nie jesteśmy w stanie wstać z łóżka bez focha, jeżeli specjalnie ranimy naszych najbliższych, tych, którzy nas najbardziej kochają, bo doskonale ich znamy i wiemy, gdzie uderzyć, by najmocniej zabolało – to chyba mamy teraz nad czym myśleć”.

Smutną ironią losu stało się to, że największe marzenie ks. Kaczkowskiego, by zbudować w Pucku hospicjum, dzięki jego niespożytej, wręcz nadludzkiej energii i determinacji, wprawdzie spełniło się, ale jego kreatorowi niestety dane było z niego skorzystać. A pomnik jego krótkiego życia pozwala dziś tak wielu chorym na doznanie ulgi w cierpieniu i przeżycie pociechy duchowej w ostatniej ziemskiej drodze.

Na zakończenie chciałbym podać informację dla tych, którzy chcieliby wesprzeć Puckie Hospicjum pod wezwaniem św. Ojca Pio: darowiznę należy przekazać na konto

PL38 8348 0003 0000 0017 2404 0001 

SWIFT (BIC): GBWCPLPP

Leave a Reply