W Polsce, na przełomie stycznia i lutego chyba najczęściej używanym wyrazem w środkach przekazu masowego był – “transseksualny”, we wszystkich jego formach…
Nawet brytyjski “The Guardian” to zauważył i nie omieszkał wyrazić ubolewania, że nie potrafiliśmy wykorzystać takiej szansy!
Gazeta wypomina nam, że: “Polska posłanka Anna Grodzka mogłaby przejść do historii, zostając transseksualnym politykiem na jednym z najwyższych stanowisk w państwie”, tymczasem szeroko rozpowszechnione w Polsce uprzedzenia w związku z transseksualizmem posłanki Ruchu Palikota pozbawiły nas szansy bycia liderem w postępie.
“The Guardian” widzi rolę Grodzkiej – jako czynnika inicjującego zmianę postaw społeczeństwa wobec odmienności. Obecność transseksualnej polityk na wysokim stanowisku państwowym pomogłaby – pisze dziennik – “otworzyć oczy niektórym ludziom w tym kraju na fakt, że świat nie składa się wyłącznie z osób, które wyglądają, myślą i czują tak jak oni”. Jako całość Polska dziś jest nadal – jak pisze “The Guardian” – “konserwatywnym, homogenicznym społeczeństwem, niewygodnie czującym się z mniejszościami – czy to seksualnymi, etnicznymi, czy religijnymi”, a “polskie społeczeństwo przywykło do postępowania z ludźmi, których fizyczny wygląd i światopogląd mieszczą się w pewnych granicach. Odróżnianie się jest traktowane czasem ze sceptycyzmem lub nawet wrogością” – ocenia brytyjski dziennik.
To prawda, że w tolerancji jesteśmy jeszcze dalecy od ideału i to w różnych sprawach, ale prawda jest taka, że w Polsce mniejszościom nikt nie odbiera praw przysługujących im jako obywatelom. Co więcej, w naszym kraju homoseksualizm nie był karany ani przed wojną, ani po jej zakończeniu.
Polski kodeks prawny zarówno z roku 1932, jak i z 1969 charakteryzuje rzeczowy stosunek do życia płciowego.
We współczesnym prawodawstwie polskim nie ma nawet słowa o homoseksualizmie lub stosunku seksualnym, a czyn taki jest karany jedynie wówczas – podobnie jak stosunek heteroseksualny – gdy osoba dorosła uprawia seks z partnerem, który nie ukończył 15. roku życia, lub przemocą zmusi do tego inną osobę.
Należałoby przypomnieć publicystom z brytyjskiej gazety, że chociaż dzisiaj jest to jedno z państw, gdzie mniejszości seksualne są najbardziej wyemancypowane, to jeszcze na początku lat 60 XIX wieku za aktywność homoseksualną groziła w Wielkiej Brytanii śmierć.
Obecnie w brytyjskim prawie nie ma żadnych przepisów bezpośrednio dyskryminujących mniejszości seksualne, ale ostatecznie kontakty homoseksualne zostały zalegalizowane w Anglii i Walii dopiero w 1967 (Sexual Offences Act 1967), w Szkocji w 1980, a w Irlandii Północnej w 1982 roku (była to decyzja Europejskiego Trybunału Praw Człowieka). “Publiczna manifestacja” orientacji homoseksualnej nadal pozostawała jednak zabroniona w całej Wielkiej Brytanii, zakaz ten zniesiono w 2000 roku.
Ale nie ma co wypominać obcym grzechów przeszłości, przejdźmy do sprawy, która uczyniła wspomniany wyraz – “transseksualny” – tak popularnym w ostatnich dniach.
Zaczęło się od tego, że klub Ruchu Palikota wycofał poparcie dla Wandy Nowickiej jako wicemarszałka Sejmu i zgłosił nową kandydatkę na to stanowisko – posłankę Annę Grodzką. Decyzja odwołania Nowickiej miała związek z przyjęciem przez nią nagrody za 2012 rok (nagrodę dostali wszyscy wicemarszałkowie oraz marszałek Sejmu; wszyscy też ostatecznie zapowiedzieli przekazanie nagród na cele społeczne).
Wniosek zgłoszony przez Ruch Palikota trafił do Sejmu; zagłosowało za nim jedynie 45 parlamentarzystów, przeciw było 245 posłów, wstrzymało się od głosu 13 osób. Wanda Nowicka pozostała na swoim stanowisku, tym samym kandydatura Anny Grodzkiej przepadła.
Trudno powiedzieć czemu miał służyć “kolejny happening i teatrzyk polityczny” wymyślony przez Palikota; niezależnie od tego “co autor miał na myśli”, wyszło niepoważnie i chyba tego lider nie przewidział…
Ale pewien pożytek z tego jest, bo wiele osób zastanowiło się nad tym, jak to możliwe, że w kraju, któremu zarzuca się homofobię, rasizm, brak swobód, itd., osoba transseksualna startując w wyborach do Sejmu RP (co prawda z listy Ruchu Palikota w okręgu krakowskim) otrzymała 19 451 głosów i została pierwszą transseksualną posłanką w historii polskiego parlamentu. Jest też jedyną osobą transseksualną w parlamentach na świecie (wcześniej w parlamentach Włoch i Nowej Zelandii zasiadały już transseksualne parlamentarzystki).
Anna Grodzka, przeszła proces zmiany płci, z mężczyzny stała się kobietą. Po urodzeniu jej płeć została określona jako męska, nosiła imiona Krzysztof Bogdan i nazwisko Bęgowski. Ma syna ze związku małżeńskiego (zakończonego rozwodem). Operację przeszła w klinice w Bangkoku. Jej procesowi zmiany płci (formalnie zakończonemu w 2010) został poświęcony film dokumentalny Trans-akcja wyprodukowany w 2010 przez HBO.
Anna Grodzka ukończyła studia z zakresu psychologii klinicznej na Uniwersytecie Warszawskim.
W okresie PRL działała w ZSP i PZPR (m.in. zasiadając w egzekutywie podstawowej organizacji partyjnej na UW, była instruktorem politycznym w Zrzeszeniu Studentów Polskich, w 1986 objęła stanowisko dyrektorskie w przedsiębiorstwie Alma Press. W okresie III RP prowadziła własną działalność gospodarczą, przez wiele lat pracowała w branży wydawniczej, reklamowej i poligraficznej. Zajmowała się też produkcją filmów i seriali dla Telewizji Polskiej. W 2008 brała udział w założeniu Fundacji “Trans-Fuzja”, w której do listopada 2011 pełniła funkcję prezesa. Do końca 2011 była wiceprzewodniczącą Komisji Dialogu Społecznego ds. Równego Traktowania przy Prezydencie m.st. Warszawy. W Sejmie VII kadencji została wiceprzewodniczącą klubu poselskiego Ruchu Palikota, a także wiceprzewodniczącą Komisji Kultury i Środków Przekazu, członkinią sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, a także wiceprzewodniczącą Parlamentarnej Grupy Kobiet.
Zapewne nie wszystko udało mi się wynotować co ważne w jej karierze zawodowej i politycznej, nie chodziło mi o szczegóły, a raczej o podsumowanie. Była ojcem, ma nowy dowód osobisty jako kobieta, jest w Sejmie RP, spełniała się zawodowo… A wszystko to żyjąc w kraju, któremu wciąż wytyka się skrajną homofobię…
Pani Anna Grodzka stawia sobie za cel upowszechnianie wiedzy o transpłciowości, a także podejmowanie działań na rzecz wsparcia osób transseksualnych i transwestytycznych.
Jest to słuszne i potrzebne, bo bez takiej wiedzy trudno wielu ludziom zrozumieć postulaty “Trans-Fuzji”, m.in. dotyczące wprowadzenia refundacji kosztów zmiany płci. Anna Grodzka, między innymi tak mówiła dla onet.pl:
“Współczesna medycyna uznaje transseksualizm za chorobę, a transseksualisty nie da się wyleczyć inaczej, jak doprowadzić do spójności płci biologicznej z psychologiczną. Jesteśmy jednak realistami: państwo na pewno nie będzie płacić za operacje plastyczne twarzy czy usunięcie jabłka Adama. Chcielibyśmy, by refundowane były koszty ostatniego zabiegu, czyli operacji na genitaliach”.
Jak podają źródła – transseksualizm charakteryzuje się trwałym dyskomfortem psychicznym, aż do stanów depresyjnych i myśli samobójczych z powodu posiadanych cech płciowych, odczuwanych jako nieodpowiednie, trwałym zaabsorbowaniem chęcią pozbycia się posiadanych cech płciowych i nabycia w ich miejsce cech płci odmiennej.
Zjawisko transseksualizmu nie ujawniło się nagle – występuje od dawna, w wielu różnych kulturach. Nie mam wątpliwości, że wiedza w tym temacie jest nam wszystkim potrzebna, chociażby po to, aby się wzajemnie nie ranić. Ale z daleka od polityki!
Dowodzi tego chociażby toczący się proces cywilny, który posłanka Anna Grodzka wytoczyła dziennikarzowi Tomaszowi Terlikowskiemu, zarzucając mu, że wielokrotnie w mediach i w internecie, m.in. na portalu fronda.pl, “naruszał jej dobra osobiste (-) związane z jej życiem intymnym, dobrami dotyczącymi integralności płci i seksualności. Naruszał też jej godność”.
W pozwie Grodzka nie domaga się publicznych przeprosin w mediach, a jedynie zasądzenia 30 tys. zł dla Fundacji Trans-Fuzja, pracującej na rzecz osób transseksualnych.
Z kolei Terlikowski po zapowiedzi pozwu mówił w mediach, że jakakolwiek będzie decyzja sądu w tym procesie, nie zmieni to jego poglądu na tożsamość płciową osób transseksualnych, jak Grodzka. W jego ocenie o tożsamości płciowej nie decyduje sąd, ale genom. Dlatego – według niego – Anna Grodzka od strony genetycznej pozostaje mężczyzną
On tak uważa, i wolno mu tak myśleć. Tu nie ma pytania, ani odpowiedzi – kto ma rację…
Ale rodzi się wątpliwość czy na czele parlamentu składającego się z posłów o róznych poglądach i temperamentach, tak jak ich wyborcy, może stać osoba, której łatwo naruszyć “jej dobra osobiste”.
Na całym świecie, nie tylko w Polsce, urzędowymi nakazami nie zmusi się nikogo do uwielbienia i kochania.
Halina Massalska