Anna Dorota Dudziak – Miłosz
Podczas wakacyjnego pobytu w Turcji w metropolii Stambuł wybraliśmy się na przejażdżkę do oddalonej o około 40 km w kierunku północno-wschodnim wsi o nazwie Polonezköy ( nazwa turecka oznacza „polska wieś” ), położonej po azjatyckiej stronie cieśniny Bosfor.



Ta polska osada została założona w połowie XIX wieku ( pierwszy dom został poświęcony w dniu 19 marca 1842 roku) z inicjatywy księcia Adama Jerzego Czartoryskiego – przywódcy emigracyjnego stronnictwa Hotel Lambert, na cześć którego wieś została nazwana Adampol.
Po upadku powstania listopadowego w 1831 roku wielu Polaków musiało uciekać z kraju. Naturalnym kierunkiem, w jakim się udawali była tradycyjnie przychylna idei wolnościowej Francja i odwieczny wróg Rosji – Turcja. Do Imperium Osmańskiego trafiali także w charakterze niewolników polscy żołnierze wcielani do armii rosyjskiej.
Michał Czajkowski, szef Agencji Głównej Misji Wschodniej Hotelu Lambert – swoistej ambasady tego emigracyjnego stronnictwa, której zadaniem było przeciwdziałanie wpływom rosyjskim w Imperium Osmańskim – zwrócił uwagę księcia Adama Czartoryskiego na potrzebę wykupienia rodaków z niewoli i stworzenia osady dla emigrantów, która to miałaby stać się pewnego rodzaju ziemią obiecaną gdy Polski po rozbiorach wciąż jeszcze nie było na mapach Europy. Zadanie to zostało zlecone Michałowi Czajkowskiemu, który kupił ziemię około 100 km na północny-wschód od Stambułu. Tworzenie wsi wzięli na siebie księża lazaryści, których Adampol był własnością do 1883 roku. Następnie wieś przez kolejnych 85 lat była w rękach rodu Czartoryskich.
I tak Adampol – słowiańska osada w Oriencie, położona na górzystym terenie, przypominającym polskie Beskidy zaczęła być zasiedlana, ale nie tylko przez Polaków, ale i też pokrewne narodowości, emigrujące z terenów carskiej Rosji. Jednak warunkiem osiedlenia się w Adampolu była narodowość polska albo przynajmniej wiara katolicka i słowiańskie pochodzenie wraz z rekomendacją , że jest się prawym i dobrym człowiekiem.
Warunki bytowe w powstałej osadzie były bardzo trudne. Początkowo osadnictwo nie miało charakteru stałego. Pierwszych dwunastu osadników wytrwale stawiało nowe budynki mieszkalne, które początkowo były bardzo ubogie, 1-izbowe ze słomianymi dachami. Karczowano gęsty las, żeby zwiększyć obszar pod uprawę roli.
Z czasem ciężka praca zaowocowała rozkwitem Adampola, a jego swojskość i gościnność mieszkańców i ich sarmackie obyczaje zaczęły przyciągać przybyszów z Zachodu. Fenomenem była nie tylko swojskość tego miejsca, ale niezwykła historia jego mieszkańców, którzy przeszli katorgę, byli wygnańcami stawianymi poza margines społeczeństwa. Walka o przetrwanie i ciężka fizyczna praca w polu od rana do wieczora, była rekompensowana bezpieczeństwem i świadomością, że budowano tu od podstaw ośrodek patriotyczny, niepodległy kawałek ojczyzny.
Nazwę Adampol zmieniono na turecki Polonezköy, gdy po 1923 roku, kiedy powstała republika turecka, która miała się opierać na jednolitym, etnicznym fundamencie i świeckich zasadach, więc ani polskość ani katolicyzm nie broniły już Adampola.
Po około godzinnej podróży autem, zostawiając za sobą gwarny Stambuł, mijając lasy, góry, a także stada pasących się tuż przy ruchliwej drodze krów, dotarliśmy do naszego celu, do miejsca, które w 1886 roku odwiedził Henryk Sienkiewicz, szukając twórczej weny przed napisaniem „Pana Wołodyjowskiego”, a gdzie i my mieliśmy nadzieję odnaleźć kawałek naszej ojczyzny.
Chwilę po zaparkowaniu auta w centrum wsi, głośno rozprawiając po polsku, zostaliśmy zaczepieni przez uroczą, starszą panią o kruczoczarnych włosach, która nienaganną polszczyzną zagadnęła do nas. Wielkie było nasze zdziwienie, choć przecież wiedzieliśmy, że znajdujemy się w miejscu gdzie polską mowę powinno być słychać, ale jednak…..

To była Pani Helena Ryży, która spacerując po swoim ogrodzie, usłyszała nas i wyszła nam naprzeciw.
Pani Helena opowiedziała nam o swoich korzeniach, o tym, że z dziada pradziada jej rodzina mieszka w Polonezköy, a gdzie ona się wychowała, wyszła za mąż i urodziła swoje dzieci – córkę Agnieszkę, która obecnie mieszka w Warszawie i syna, który po latach emigracji, ostatecznie powrócił do Poloenzköy.
Pani Helena przez długie lata prowadziła pensjonat dla turystów, bowiem wieś, której mieszkańcy początkowo zajmowali się rolnictwem, od lat 60-tych XX wieku zaczęła przeobrażać się w elegancki kurort dla mieszkańców Stambułu, i nie tylko.
Pani Helena opowiedziała nam o swojej żałobie, gdyż kilka miesięcy wcześniej owdowiała, a jej mąż – Lesław Ryży był bardzo dobrym człowiekiem i przez długie lata, a dożył 96 lat, był wójtem Polonezköy.
To długa tradycja w Polonezköy, gdzie na wójta zawsze wybierany był Polak, a gdzie obecnie językiem polskim posługują się już tylko najstarsi mieszkańcy, a osoby polskiego pochodzenia stanowią mniejszość.
Narzekała też na obecne rządy prezydenta Erdogana, który nie chciał się spotkać z Polakami z Polonezköy, którzy walczyli o ochronę obszarów leśnych, otaczających wieś, nie chcąc dopuścić do wchłonięcia przez dynamicznie rozprzestrzeniającą się aglomerację Stambułu.
Dowiedzieliśmy się także , że ponad 80 lat temu do polskiej wsi przyjechał Atatürk, ówczesny prezydent Turcji, który jest ojcem narodu tureckiego, a jej zmarły mąż – Lesław był świadkiem tej wizyty. Podziwiał ówczesnego prezydenta, gdy ten odwiedzał polskie gospodarstwa i próbował polskiego masła, które świetnie sprzedawało się na targach w Stambule, a także mało popularnej w muzułmańskim kraju wieprzowiny.
Pani Helena zaprosiła nas także na wieczorną mszę w polskim kościele pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej w Polonezköy , ale niestety ograniczeni czasem, nie mogliśmy zostać aż tak długo. Dowiedzieliśmy się także, że pani Helena jest spokrewniona z Leylą Gencer – światowej sławy śpiewaczką operową ( sopran ), której matka – Alexandra Minakovska była Polką. Leyla Gencer to kuzynka pani Heleny, która urodziła się w 1928 roku właśnie we wsi Polonezköy. Po ukończeniu studiów w Ankarze, wyszła za mąż za bankiera i wyjechała do Mediolanu we Włoszech. Pani Helena najbardziej lubiła słuchać kuzynki w arii z Madame Butterfly Pucciniego. Poleciła nam też odwiedzenie domu cioci Zosi, jej krewnej, która walczyła w ciągu swego długiego życia o przetrwanie polskiej tożsamości, a jej dom, w którym teraz znajduje się muzeum, pełnił funkcję ośrodka kultury, w którym spotykała się młodzież.
Po pożegnaniu się z panią Heleną, która bardzo nam dziękowała za rozmowę, podsumowując, że była jak balsam na jej duszę i dużo lepsza niż rozmowa z psychoterapeutą, bo po śmierci ukochanego męża czuje się bardzo samotna, choć jednocześnie szczęśliwa, bo wkrótce z Warszawy ma do niej przyjechać córka.




Pieszo dotarliśmy do osłoniętego od ruchliwej ulicy starymi leszczynami i porośniętego glicyną budynku, który został wybudowany w latach 1881-1883 przez Wincentego Ryżego, a gdzie przywitał nas na progu uśmiechnięty Turek, mówiący tylko po….turecku, a także napis „Szczęść Boże”. Zakupiliśmy bilety wstępu po 50 lirów od osoby ( 1,45 dol.), by w kilku starych izbach obejrzeć zgromadzone pamiątki i zdjęcia jednej z bardziej wpływowych rodzin z Polonezköy, a także najbardziej znanej mieszkanki wsi- Zofii Ryży, która poświęciła swoje życie obronie polskiej tożsamości. Była bowiem świadkiem zachodzących na przestrzeni lat przemian, które ograniczały polski charakter wsi Polonezköy. Ekspozycja została otwarta 4 lipca 1992 roku w 150 rocznicę powstania Adampola. Po renowacji, którą dom przeszedł na początku XXI wieku, udostępnione zostały cztery sale dla zwiedzających, a w nich dawne wyposażenie domu, stare i nowe fotografie, obrazy, dokumenty, a także zbiory należące nie tylko do rodziny Ryżych, ale też kopie dokumentów z Biblioteki Książąt Czartoryskich w Krakowie oraz adampolskich ksiąg parafialnych, eksponaty, dokumenty i fotografie rodziny Ryżych, ale także Ziółkowskich, Dochodów, Wilkoszewskich, Kępków i inne.
Na zgromadzonych zdjęciach zobaczyliśmy również prezydenta Lecha Wałęsę, który odwiedził Polonezköy w 1994 roku i prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który w Polonezköy gościł dwukrotnie w 1996 i 2000 roku.
Po wizycie w domu „cioci Zosi”, przeszliśmy się jeszcze po wiosce, gdzie natrafiliśmy na polskie nazwy, jak Karcma, Obora, Polina, Adampol – to nazwy restauracji, a także podziwialiśmy zadbane wille z pięknymi zielonymi ogrodami. Okoliczne lasy są bardzo obfite w grzyby. Byliśmy świadkami, gdy w lokalnym sklepiku policjant zakupił olbrzymi kosz dorodnych świeżych prawdziwków i podgrzybków.



W drodze powrotnej odwiedziliśmy jeszcze pobliski polski cmentarz, który znajduje się w sąsiedztwie kościoła pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej z początku XX wieku. Kościół ten sąsiaduje także z meczetem, a obie budowle znajdują się przy ulicy Adama Mickiewicza.
Kościół jest jedyną świątynią w Turcji, w której odprawiane są nabożeństwa w języku polskim. Powstał w miejsce drewnianego kościółka, który nie przetrwał trzęsienia ziemi.
Na terenie cmentarza znajdują się groby Polaków, którzy tu mieszkali lub w pobliskim Stambule. Często są to grobowce rodzinne z katolickimi krzyżami, a na tablicach nagrobnych zdarza się, że to samo nazwisko zapisane jest w różny sposób, np. : Kempka-Kępka, itp. Znaleźliśmy tu m.in. grób Ludwiki Śniadeckiej, żony Michała Czajkowskiego, który jak wiemy odegrał bardzo ważną rolę w historii Adampola.
Ludwika Śniadecka była pierwszą wielką miłością Juliusza Słowackiego, a także prototypem postaci Laury w „Kordianie”, córka profesora Uniwersytetu Wileńskiego – Jędrzeja Śniadeckiego. Po wyjściu za mąż za Michała Czajkowskiego, razem z nim tworzyła Adampol. Czajkowski przeszedł na islam, przyjmując imię Mehmet Sadyk Pasza. Dlatego Ludwika została pochowana pod nazwiskiem Sadyk.
Spacer po cmentarzu zakończył nasz pobyt w Polonezköy, do którego bardzo często wracam myślami. To niesamowite miejsce, w którym przez lata pokazywano jak dbać o polskość, uczono patriotyzmu, kultywowano polską tradycję, uczono dzieci języka polskiego, wychowywano w wierze katolickiej, a to wszystko z dala od ojczyzny….
Warto pamiętać o tym, że gdy Polski nie było na mapach świata, to tam, w dalekiej Turcji w maleńkim Polonezköy tliło się światełko naszej ojczyzny, a ludzie tam mieszkający, choć bardzo ciężko pracujący, mogli czuć się szczęśliwi, bo byli wolni.
Dynamika współczesnego świata zmienia także i tę małą osadę, położoną „za siedmioma górami”, gdzie żyje coraz mniej Polaków, ale gdzie wciąż można poczuć polski klimat i spróbować jak smakują np. nasze pierogi.
I choć dziś Polonezköy nie ma dużego znaczenia dla współczesnych Polaków, nie jest miejscem tłumnie odwiedzanym przez naszych rodaków, choć sama Turcja to bardzo atrakcyjny wakacyjny kierunek z Polski, to jest na pewno ciekawostką i symbolem ówczesnej wiary i nadziei w uzyskanie niepodległości, wiary w wolny, niezależny kraj.
I naprawdę warto znaleźć chwilę podczas pobytu w Turcji, by odwiedzić ten polski zakątek.