Skip to main content
Culture

INNE OBLICZE WIESZCZA

By April 25, 2012November 12th, 2022No Comments13 min read

Adam Mickiewicz, jak wiadomo „wielkim poetą był”, według niektórych nawet większym od Słowackiego. Przez lata uznawano go nie tylko za mistrza literatury, ale też za autorytet w życiu prywatnym. Jego postać jawiła się Polakom jak nieskazitelny i nietykalny posąg z brązu. O tym, że w posągu bije ludzkie serce, przekonał nas dopiero Tadeusz Boy-Żeleński.

Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga

Z badań Żeleńskiego wynika, że wiele faktów z życia wieszcza zostało zatuszowanych lub wręcz sfałszowanych. Biografowie Mickiewicza opierają się głównie na korespondencji poety i jego znajomych, pamiętnikach oraz dziennikach. Są to źródła niepełne, czasami też kłamliwe. Wiele z tych cennych materiałów trafiło do rąk syna Mickiewicza, Władysława. Nie chciał on, aby pewne kłopotliwe i skandaliczne fakty z życia jego ojca ujrzały światło dzienne, niszcząc mit szlachetnego poety. Cenzurował więc dokumenty, te bardziej kompromitujące, niszczył.  Oczywiście, zachowanie syna jest w tej kwestii zrozumiałe. W romantyzmie zarówno twórczość, jak i postać Mickiewicza, miała „krzepić serca”, reprezentować pozytywne postawy. Pozostawał też zwykły wstyd. Podobnie robiła matka Słowackiego, która preparowała listy, by ukryć przykre fakty z życia doktora Becú. Dziwi jednak fakt, że aż do czasów Boya nikt z badaczy nie pofatygował się o to, by wydobyć z dostępnych źródeł prawdę o życiu Mickiewicza. Być może tę prawdę biografowie znali, ponieważ po opublikowaniu Odbrązowienia pojawiły się krytyczne głosy, jakoby Żeleński nie odkrył niczego nowego. Jednak do momentu publikacji jego pracy, pewne rozdziały z życia Mickiewicza były tajemnicą poliszynela. Biografowie bali się zniszczyć wyobrażenie o wieszczu. Dopiero dzięki Żeleńskiemu, posypały się inne rozprawy desakralizujące poetę. Nie oznacza to jednak, ze Boy i jego następcy chcieli wykpić i skompromitować Mickiewicza w oczach potomnych, przeciwnie. Dzięki ich pracom poznajemy inne oblicze wieszcza, czasem śmieszne, czasem skandalizujące, ale na pewno bliższe i bardziej ludzkie.

                                                                                 Polały się łzy me czyste, rzęsiste na me dzieciństwo sielskie, anielskie

Dzieciństwo Mickiewicza obrosło w legendę. Wiemy, że od małego wykazywał ambicje poetyckie, znał twórczość Kochanowskiego i interesował się chemią. Zaczynał nawet pisać wiersze tak dobre, że nauczyciele sądzili, iż pomagał mu ojciec. Lubił słuchać gminnych opowieści, bawił się w teatr, co zajmowało mu tyle czasu, że nie miał kiedy się uczyć. Wystarczało mu szybkie streszczenie lekcji przez brata. Trzecią klasę kończył kilka razy, za to sam nauczył się biegle francuskiego. W latach dojrzałych poeta wielokrotnie wracał myślami do swojego dzieciństwa. Tak jak wszyscy romantycy, wspominał je jako okres beztroski i idylliczny. Dziś jednak wiemy, że sielanka nie trwała przez cały czas. Od małego Mickiewicz był chorowity. Raz osłabł do tego stopnia, że po Nowogródku rozeszła się plotka, że umarł. Na szczęście udało mu się wyjść z choroby, o czym na razie nikt nie wiedział. Jeszcze nie w pełni sił, bledziutki, udał się na przechadzkę. Jeden z sąsiadów, myśląc, że widzi ducha, przeżegnał się i uciekł… Ciężka choroba nie była jedynym spotkaniem Adasia ze śmiercią. Pewnego razu wypadł przez okno, innym razem prawie utonął w Niemnie. Jak twierdził później, z obu opresji uratowała go modlitwa do Najświętszej Panny. Nie znaczy to, że Mickiewicz od najmłodszych lat był bardzo religijny i uczynny. Gdy na lekcji historii kolega poprosił go o pomoc przy odpowiedzi, Adam zakpił sobie podszeptując przyjacielowi śmieszne wierszyki.

Lubił zwierzęta, ale gdy podzielił się z psem swoim podwieczorkiem, ten ukradł mu całą kromkę. Mickiewicz zaczął tak zawodzić, że wzruszony Kruk wrócił i oddał mu połowę.

Kobieto, puchu marny

Romantycy kochali Boga, ojczyznę i kobietę. Najbardziej nieszczęśliwa była oczywiście miłość do kobiety. Każdy poeta musiał choć raz w życiu kochać i przeżyć wielkie rozczarowanie. Tak też było w przypadku Mickiewicza. W 1818 roku, jako dwudziestolatek poznał Marylę Wereszczakównę. Podobno najpierw zakochał się w jej sukience. Przyjechał do Płużyn razem z Tomaszem Zanem, a gdy nie zastali gospodarzy, Tomasz postanowił pokazać Adamowi pokój, w którym kiedyś mieszkał. Zastali tam deskę do prasowania i stos kobiecych ubrań, a wśród nich piękną, białą, niedzielną sukienkę. Jak się potem okazało, jej właścicielka nie była już tak urodziwa, miała w sobie jednak na tyle powabu, by niechcący zniszczyć Mickiewiczowi życie. W momencie, gdy się poznali, była już zaręczona z Wawrzyńcem Puttkamerem.  Mimo uczuć, jakimi darzyła Adama, pod wpływem rodziców wyszła za bogatego hrabiego. Zbiegło się to jeszcze ze śmiercią matki poety. W wyniku tego popadł w depresję i myślał o samobójstwie. Pewnego dnia postanowił jednak, że zabije kogoś innego – Puttkamera. Zbudził swojego przyjaciela Józefa Łozińskiego, i we dwóch udali się do posiadłości nowożeńców. Łoziński domyślał się, co knuje Adam, ale bał się odezwać, gdyż ten wyglądał na obłąkanego. Przyjaciel poety był jednak na tyle rozsądny, że gdy dojechali na miejsce, odebrał z rąk kolegi broń i zaproponował, żeby umówili się najpierw na pojedynek z Puttkamerem. Gdy weszli na podwórko, hrabia przechadzał się akurat z żoną po włościach. Maryla, gdy tylko zobaczyła Mickiewicza, podbiegła ku niemu, co pozwoliło mu zapomnieć o całym świecie i poprzednich zamiarach. Wziął ją za rękę i poszli do ogrodu. Puttkamer dowiedziawszy się od Łozińskiego o rozpaczy i powodowanych nią podłych planach Adama, wykazał się wielką wyrozumiałością i zaprosił go do środka. Podczas kolacji Mickiewicz nadal zachowywał się jak szaleniec. Nic nie jadł i nie pił, tylko patrzył na ukochaną. Gospodarz zaproponował gościom nocleg, na co przystali z radością. Nad ranem Mickiewicz nagle oprzytomniał i dotarło do niego, co zrobił. Chodził po pokoju i krzyczał: Jaki wstyd! Takie głupstwo! Uciekajmy!  I po kryjomu wrócił do Wilna.

                                                    Kto miłości nie zna, ten żyje szczęśliwy, i noc ma spokojną, i dzień nietęskliwy

Nieszczęśliwa miłość do Maryli położyła się cieniem na całym późniejszym życiu poety. Dużo o niej myślał, płakał czytając miłosną poezję i chorował. Aby zapomnieć o swojej krzywdzie, poszukiwał ulotnych romansów. Można powiedzieć, że nie miał szczęścia do kobiet. Raz wdał się nawet w znajomość z tajną rosyjską agentką… Ponoć panicznie bał się małżeństwa i gdy jego związek z Karoliną Jaenisch przeradzał się w coś poważniejszego, gotów był odstąpić dziewczynę Cyprianowi Daszkiewiczowi. Kiedy natomiast wreszcie wydawało mu się, że znalazł odpowiednią kobietę, ojciec Ewy z Antkwiczów nie zgodził się na małżeństwo. W wieku trzydziestu sześciu lat poeta ostatecznie postanowił się ustatkować. Brakowało mu jedynie kandydatki na żonę. W luźnej rozmowie z przyjacielem Stanisławem Morawskim wspomniał, że chętnie ożeniłby się z Celiną Szymanowską, gdyby tylko była bliżej. Kolega oczywiście powtórzył wszystko dziewczynie, która tak szybko jak tylko mogła, pojawiła się u boku Mickiewicza. Nasz wieszcz nie był zachwycony takim obrotem spraw, ponieważ kiedyś romansował ze śp. Matką Celiny, nie żywiąc przy tym uczuć do jej córki. Podobno jednak zauroczony urodą dziewczyny, postanowił wziąć z nią ślub.

 

Początkowo wszystko przedstawiało się dobrze, Celina prowadziła dom i zabawiała poetę grą na fortepianie i śpiewem. Niestety, zaraz po urodzeniu pierwszego z sześciorga dzieci, okazało się, że jest chora umysłowo. Na czym jej przypadłość polegała, nie wiemy dokładnie. Miała okresy, w których czuła się dobrze, częściej jednak choroba dawała znać o sobie. Z relacji jego córki wiemy, że jako mąż Celiny, nadal myślał o swojej pierwszej miłości. Gdy dziewczynka przyszła pochwalić się tacie nową sukienką, powiedział jej: (…) wszystkie te wasze stroje nic nie znaczą i że mężczyźni wcale nie uważają jak tam która wygląda i jaką ma suknię. Ja sam dawniej bardzo upodobałem sobie osobę, która wszyscy znajdowali brzydką i gdyby nie okoliczności, może byłbym się z nią ożenił. W listach do przyjaciół Mickiewicz określał ją jako „nowy mebel”, z rozpaczy próbował nawet popełnić samobójstwo rzucając się z okna. Nie zapewnił żonie godnego życia. Jak dowodził Żeleński, przez pewien czas wraz z rodziną poety, mieszkała jego kochanka Xawera Deyblówna. Synowi Mickiewicza udało się zatrzeć część śladów o jej związku z ojcem, możemy się jednak domyślać, że Xawera była kimś więcej niż domową nauczycielka dzieci. Istnieje nawet przypuszczenie, że wraz z Mickiewiczem była uwikłana w sektę Andrzeja Towiańskiego. Dzięki odkryciu jej postaci można przypuszczać, że towianizm miał też swoją sferę obyczajową, związana z różnymi dewiacjami seksualnymi.

Celina zmarła w tym samym roku co Mickiewicz. Na łożu śmierci złączyła rękę męża z ręką swojej siostry Zofii i uczyniła znak krzyża. Chciała, by się pobrali, jednak Mickiewicz nie był w stanie spełnić jej prośby.

A imię jego czterdzieści i cztery

Historia o tym, jak Mickiewicz trafił do kręgu wyznawców Tobiańskiego jest dość dziwna. Przy pierwszym spotkaniu z poetą guru rzekł na powitanie: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Mickiewicz, jako że bardzo wierzył w swoją poezję, uznał, że Towiański jest wybawcą narodu, którego sam opisał w III części Dziadów, którego znakiem rozpoznawczym miało być pozdrowienie w imię Boże. Do tego w rozmowie Towiański mówił poecie o szczegółach z jego życia, o których nie miał prawa wiedzieć. Oczywiście Mickiewicz był tym oczarowany. Tak naprawdę jednak Towiański wypytał uprzednio o te fakty Odyńca, przyjaciela wieszcza.  Faktem jest jednak, że guru w tajemniczy sposób uleczył Celinę Mickiewiczową podczas kilku rozmów. Musiał chyba doskonale znać się na psychologii. W końcu owinął sobie wokół palca wiele wybitnych postaci, w tym również Słowackiego. Ten jednak nie zagrzał miejsca w sekcie zbyt długo albo z powodu panujących tam obyczajów albo z powodu wypędzenia przez Mickiewicza. Na sesjach towianizmu, członkowie opowiadali często swoje prorocze wizje. Pewnego razu Mickiewicz opowiadał, że widział we śnie Aleksandra I, cesarza Rosji, który nakazał Polakom modlić się do Boga za jego pośrednictwem. Słowacki zadrwił z tego, mówiąc, że jemu śnił się duch Batorego i prosił, by nie modlić się do Moskali. Mickiewicz wygnał kolegę stosując rosyjskie pozdrowienie „paszoł won!”

Mickiewicz w końcu również postanowił opuścić sektę, ale nadal wierzył w moc Towiańskiego. Był pewny, że ponieważ został wyklęty, umrze po trzech dniach.

Im kto wyższy, tym łatwiej i niżej spaść może

Mickiewicz nie był, co prawda wysoki, ale upadł dość nisko (jak na swoje możliwości). Celina nie odziedziczyła po sławnej matce dużego posagu, poeta natomiast przed małżeństwem nie przywiązywał wagi do kwestii finansowych. Sytuacja materialna zmusiła go jednak do pracy. Został wykładowcą w Lozannie, później w Paryżu. Czasami tak stresował się przed wystąpieniem, że musiał wcześniej wspomóc się alkoholem. Największa kompromitacja spotkałaby go jednak z powodu…wiewiórki. Bardzo kochał swoją córeczkę, której postanowił sprawić miły prezent. Akurat w drodze do pracy, Mickiewicz zobaczył sprzedawcę i zakupił zwierzątko, które potem schował do wewnętrznej kieszeni. Zapomniał o wiewiórce, gdyż był bardzo roztargnionym człowiekiem (pytany o wiek, podał kiedyś numer mieszkania, innym razem zapomniał własnego nazwiska). Podczas wykładu wiewiórce zrobiło się gorąco i postanowiła wyjść z kieszeni udając się w stronę rękawów. Na szczęście wieszcz wykazał się dobrym refleksem i zamknął zwierzątku wyjście ewakuacyjne. Jakoś dobrnął do końca wykładu…

Pod koniec życia Mickiewicz pracował w Bibliotece Arsenału, co jednak nie pozwalało mu utrzymać rodziny. Wcześniej dostojny i elegancki, bardzo się zaniedbał i sprzedawał z biedy swoje rzeczy. Załamywał się, ale bywały i chwile, gdy śmiał się ze swojego losu. Pewnego razu na przykład, nie miał pieniędzy na podwózkę i udał się pieszo deszczową pogodę na wizytę u francuskiej księżniczki. Zabłocił jej dywan, a na pytanie, czemu nie wziął wozu, odpowiedział, że to byłoby niezgodne z jego przekonaniami politycznymi.

 

Gdy tu mój trup w pośrodku was zasiada

Przyczyna śmierci poety do dziś pozostaje zagadką. Są dwie główne teorie na temat jego zgonu. Pierwsza to zarażenie cholerą, druga otrucie. Wiele wskazuje na to, że to nie choroba zabiła Mickiewicza. Gdy umierał, lekarz odmówił przyjścia do domu poety, mówiąc, że nie chce, by oskarżono go o zabójstwo. Podobno w bibliotece Pawlikowskich w Medyce są dokumenty na to, że Mickiewicza otruła wybitna figura emigracyjna, ponieważ wplątał się w sprawę haniebną dla siebie i Polski. Sprawą tą miał być tworzony przez niego legion żydowski i porozumienie z Michałem Czaykowskim, który przeszedł na mahometanizm.  Legion tworzył we wrześniu 1855 roku, zmarł już w listopadzie… Od niedawna istnieje opinia jakoby zabójcami byli Rosjanie. Najprostsza wersja, czyli cholera jest mało prawdopodobna. Ciało poety przez wiele dni pobytu w domu, nie wykazywało żadnych oznak choroby. Poza tym, przyjaciele nie bali się przebywać w pobliżu zwłok i w Konstantynopolu w tym czasie nie było epidemii cholery. Kwestia śmierci Mickiewicza pozostaje wciąż w sferze badań, ale może warto posłuchać tego, co miał nam do przekazania Norwid w wierszach Coś ty Atenom zrobił Sokratesie oraz Duch Adama i skandal.

Grób poety znajduje się na Wawelu, chociaż przebył długą drogę do ojczyzny. W romantyzmie wierzono, że zwłoki wybitnych postaci potrafią oddziaływać na żywych. Stąd taka moda na kolekcjonowanie różnego rodzaju relikwii i pamiątek po zmarłych. Każdy z przyjaciół zachował sobie pukiel włosów poety. Ubrano go w ulubionym surducie, podszytym futrem, który nazywał mamcinym szlafrokiem. Do trumny włożono mu pieniążek przypominający czasy dzieciństwa, portret żony, z którym chciał być pochowany, listy i krucyfiks. Ciało włożono aż w trzy trumny: cynkową, włożoną do drewnianej, a tą do jeszcze jednej drewnianej. Niewiadomo, czy były to środki bezpieczeństwa z powodu cholery czy też świadomość tego, że ciało będzie przenoszone w inne miejsce.

Bom wszędzie cząstkę mej duszy zostawił

Odbrązowiony Mickiewicz jawi nam się jako skandalista i podrywacz. Jednocześnie jednak dostrzegamy w nim człowieka dotkniętego przez los, przez co możemy usprawiedliwić jego niekonwencjonalne zachowania. Widzimy w nim nieszczęśliwego kochanka Maryli, ale też zdrajcę żony. Troskliwy ojciec, który na własnym przykładzie uczył córeczkę raczkować, wyjmował dla niej muchy z pajęczyn, jednocześnie zostawił osierocone dzieci w Paryżu, samemu udając się do Konstantynopola. Był człowiekiem wesołym, ale i grymaśnym, indywidualistą, który przecież w okresie poufałości z Towianskim, stylizował się na niego ubiorem. Zazwyczaj opanowany, potrafił przyłożyć lichtarzem w głowę pewnemu szambelanowi. Był bibliotekarzem, ale szczerze nienawidził bibliotek. Podobno kiedyś nawet usiłował wyrwać kartkę z książki, do zapalenia fajki (jedna z jego fajek znajduje się w muzeum Ossolińskich we Lwowie). Świetnie improwizował, nie dał się pokonać nawet Słowackiemu, z powodzeniem grywał w karty i szachy, dopóki tylko się nie zagapił, bo zbyt szybko się rozpraszał. Był patriotą, a podpisał lojalkę i nie uczestniczył w powstaniu. Chyba jednak bardziej przydał się naszemu narodowi jako poeta niż żołnierz.

Odkrywając mniej znane epizody z życia wieszcza, nie tylko zaspokajamy swoją ciekawość, ale możemy też lepiej zrozumieć dzieła poety, w których zawarł tyle wątków autobiograficznych. Jego życie, nawet jeśli okazuje się zbyt kontrowersyjne i szokujące, nie umniejsza talentowi Mickiewicza i jaką odegrał dla naszego narodu.

Izabela Rzepecka

 

Leave a Reply