Halina Massalska
Chociaż mają wspólnego przodka, żubr zamieszkuje lasy Europy a bizon prerie Ameryki Północnej. W XIX wieku, zanim rozpoczęto masowe polowania na bizony, na kontynencie amerykańskim mieszkały dziesiątki milionów tych zwierząt. W roku 1894 zorientowano się, że bizony zniknęły, zostało zaledwie kilkadziesiąt sztuk. Liczebność populacji została zredukowana do jednej dwutysięcznej! Na szczęście wdrożony plan ratowania gatunku się powiódł i dzisiaj już nie zagraża mu wyginięcie.
A co z żubrami? 20 tysięcy lat temu żubry zamieszkiwały prawie cały kontynent europejski, a w XIX wieku naszej ery można je było spotkać tylko na ziemiach polskich i w górach Kaukazu. W 1919 roku w Puszczy Białowieskiej zginął ostatni żyjący na wolnośći osobnik żubra nizinnego, a w 1925 zginął ostatni żubr górski na Kaukazie. Na Międzynarodowym Kongresie Ochrony Przyrody w 1923 roku Polska zaapelowała o ratowanie żubrów, udało się przekonać przyrodników z innych państw i tego samego roku założono Międzynarodowe Towarzystwo Ochrony Żubra.
Los gatunku zależał od kilkudziesięciu osobników, które ocalały w zoo i prywatnych zwierzyńcach. Głównie dzięki niezwykłemu poświęceniu Polaków żubry przetrwały do dziś, po II Wojnie Światowej Polska stała się światowym centrum hodowli żubra.
Żubr to polska duma i jeden z symboli Polski na świecie.
W Polsce istnieje kilka stad żubrów żyjących na wolności – w puszczach: białowieskiej, knyszyńskiej (woj. podlaskie) i boreckiej (na skraju Pojezierza Ełckiego), w Bieszczadach oraz w Drawsko-Ińskim Parku Krajobrazowym (woj. zachodniopomorskie). Zwierzęta te żyją wolno i mogą się swobodnie przemieszczać. Tymczasem, od pewnego czasu, na terenie kraju hodowane są bizony. Według ekologów, sprowadzanie do Polski bizonów i ich słaba kontrola stanowi zagrożenie dla żubrów. „Dopuszczenie do skrzyżowania się chociażby jednego osobnika bizona z osobnikiem żubra żyjącego w stanie wolnym na terenie Polski miałoby katastrofalne znaczenie dla prawie 100-letniego trudu włożonego w odbudowę populacji tego gatunku” – twierdzą naukowcy. Zwracają też uwagę, że bizony mogą zarażać żubry swoimi chorobami lub pasożytami.
Bizony i żubry stały się w ostatnich dniach tematem medialnego zainteresowania i dyskusji, a wszystko przez decyzję Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Kielcach, którą właściciel i hodowca bizonów w Kurozwękach Marcin Popiel, uznał za mocno krzywdzącą i nie zasadną.
Kurozwęki to wieś w województwie świętokrzyskim, leży w obrębie Pogórza Szydłowskiego nad rzeką Czarną Staszowską, 7 km na północny zachód od Staszowa. Przez wieś przechodzi zielony szlak turystyczny z Chańczy do Pielaszowa.
Kurozwęki wybierane są często jako miejsce weekendowych wypadów, bowiem można się tam rozerwać na różny sposób.W kompleksie pałacowym – odzyskanym na początku lat 90tych XX wieku przez spadkobierców dawnych właścicieli – mieści się hotel, restauracja, w podziemiach są salki muzealne, w parku oranżeria z kawiarnio-cukiernią, na uboczu miejsce rozrywki dla dzieci z placem zabaw, mini zoo, organizowane są koncerty, występy folklorystyczne, indiańskie tańce w klimacie Dzikiego Zachodu i wiele więcej całorocznych rozrywek, o czym głoszą oferty. Nie lada atrakcją turystyczną jest hodowla bizonów amerykańskich, które można obejrzeć z bliska w ramach safari.
Kontrowersyjna decyzja RDOŚ – zezwala na przetrzymywanie bizonów w Kurozwękach, ale odmawia zezwolenia na ich hodowlę, rozmnażanie, oferowanie sprzedaży czy dokonywanie darowizn. Nie jest odosobniona w skali kraju. Analogiczne postanowienia zostały wydane w województwach warmińsko-mazurskim i opolskim. Od tych decyzji hodowcy bizonów odwoływali się do Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska, a nie uzyskawszy zmiany, wnieśli skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Sąd oddalił skargi.
Marcin Popiel nie poddaje się, wspierany przez samorządowców, nagłaśnia sprawę w mediach, sugerując, że utrzymanie w mocy w/w decyzji prowadzi do drastycznego finału wyzabijania zwierząt. Zapowiada, że będzie się nadal odwoływał. – „Ja na pewno tych zwierząt nie wybiję, niech to zrobią sami urzędnicy – mówił przed kamerą.
Jednak, wbrew obiegowej opinii, decyzja RDOŚ nie przewiduje, a tym bardziej nie nakazuje zabijania zwierząt. Zgodnie z warunkami, bizony w Kurozwękach mogą nadal żyć, ale ze względu na zakaz hodowli muszą zostać pozbawione możliwości rozmnażania się.
Wydaje się, że bizonie stado w Kurozwękach hodowane jest nie tylko z miłości do gatunku. Niezależnie od decyzji Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Kielcach, osobniki głównie młode, systematycznie poddawane są ubojowi przez właściciela, w celach konsumpcyjnych (patrz: menu – „restauracja Pałacowa oferuje tradycyjne dania kuchni polskiej przygotowywane zawsze ze świeżych produktów oraz jedyne w Polsce dania z bizona. Do ich przygotowania wykorzystujemy mięso z naszej hodowli, które posiada niepowtarzalne walory smakowe”).
Dyskusja dotyka też czułego punktu socjalnrgo, chodzi o utratę pracy przez zatrudnionych przy hodowli i w innych miejscach pałacowego kompleksu, który pozbawiony symboli rodem z Dzikiego Zachodu może przestać interesować turystów.
Druga strona proponuje alternatywne rozwiązania, wskazując na żubra, bo też jest atrakcyjny, a w hodowli zamkniętej wymaga takiej samej opieki ze strony ludzi jak bizony, zatem uwarunkowania społeczne nie różniłyby się istotnie.
Bizony same nie wjechały do Polski. Do Kurozwęk przywiózł je Marcin Popiel w 2000 roku, otrzymał wówczas zgodę resortu środowiska na prowadzenie hodowli eksperymentalnej.
– Do dziś nie wiadomo, na jakiej podstawie ówczesne kierownictwo resortu zgodziło się na sprowadzenie pierwszych bizonów do Polski. Większość opinii naukowców była zdecydowanie im przeciwna – mówi prof. Zdzisław Pucek z Zakładu Badania Ssaków PAN w Białowieży i były przewodniczący Grupy ds. Żubra Światowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN), który wówczas negatywnie opiniował wniosek o sprowadzenie bizonów.
W 2005 roku, przybyło nowe stadko, przywiózł je Tomasz Lepper (syn Andrzeja Leppera), w tym przypadku wystarczyła zgoda wojewódzkiego inspektoratu sanitarnego. Te mają bliżej do żubrów, bo niewiele ponad 120 km do miejscowości Ińsko z Drawsko-Ińskiego Parku Krajobrazowego na wybrzeżu, gdzie żyje jedno z tzw. stad wolnościowych żubrów.
Wędrujący żubr może bez trudu przejść 200 km, ale może żadna żubrza krowa nie żubr byk nie będzie uwodzić bizonich osobników. Gdyby tak się stało, oznaczać by to mogło koniec żubrów w tym regionie .
A może polscy hodowcy przestawią się na żubry? Byłoby patriotycznie i bez kłopotu.