Skip to main content

rozmawiamy z Sylwią Maruszczak- Płuciennik, autorką mieszkającą w West Bloomfield. Pani Sylwia, która pisze po polsku, a także maluje i tworzy biżuterię, jest absolwentką Sztuki Mediów i Edukacji Wizualnej Uniwersytetu Radomskiego oraz Architektury Wnętrz Politechniki Radomskiej i mieszka w Stanach od 10 lat; ma męża i trójkę dzieci w wieku 3, 6 i 8 lat.

Alina Klin: Przede wszystkim bardzo serdecznie Pani gratuluję publikacji dwóch powieści. Pierwsza – „Ozyrys” – wyszła w zeszłym roku (2024), nakładem polskiego wydawnictwa Novae Res i jest od kwietnia bieżącego roku dostępna również w wersji angielskiej na Amazonie. Jej kontynuacja zatytułowana „Ozyrys: blizny przeszłości” już od marca tego roku jest także dostępna na Amazonie. A więc trzy książki w ciągu niespełna dwóch lat. Gratuluję pani talentu, wyobraźni, cierpliwości, a może też i samozaparcia.

Sylwia Maruszczak- Płuciennik: Bardzo dziękuję.

Alina Klin: Niektórzy z naszych czytelników zapewne znają już pani książki, ale chyba nie wszyscy, zacznijmy więc od pytania, o czym są pani książki?

 

Sylwia Maruszczak- Płuciennik: Seria „Ozyrys” jest to seria książek fantazy dla dorosłych czytelników i opowiada o człowieku, który kiedyś uważany był za boga, a teraz żyje w multiwersum, którym rządzi. Rzuciłam go w świat, do którego on nie pasuje; to jest starszy facet …

AK: No tak, ma kilka tysięcy lat …

SM-P: To prawda, ale on też się wolniej starzeje. A więc starszy facet, który musi się mierzyć z tymi zmianami, które postępowały przez lata, czyli ze zmianami kulturowymi, z feminizmem, który dla niego jest czymś innym i niezrozumiałym. Trochę podobnie, jak dzisiejsi starsi mężczyźni, którzy muszą sobie radzić ze światem, którego często nie rozumieją.

AK: Czyli jest dziadersem.

SM-K: No, może w pewnym sensie … Tylko, że on jest bardzo wykształconym człowiekiem, bardzo dużo wie i próbuje się zmieniać, próbuje zrozumieć ten świat, dostosować się, spojrzeć na świat z innej perspektywy. Na końcu serii, a będą to cztery tomy, będzie już zupełnie innym człowiekiem, który ma inne podejście i do kobiet, i do życia.  Pokazuję, dlaczego on w taki, a nie inny sposób myśli, co wpłynęło na jego postrzeganie świata, a też jak uczy się innej perspektywy od rożnych ludzi, których spotyka na pewnych etapach swojego życia. On żyje dla czegoś.

AK: Proszę za dużo nie zdradzać …

SM-K: Dodam więc tylko, że Ozyrys ma swoją przeszłość i w trzecim tomie dowiemy się, dlaczego i po co on tak naprawdę żyje, i co wpłynęło na jego właśnie takie, a nie inne myślenie.

AK: A więc, pani już wie, jaki Ozyrys będzie na końcu serii. A może jednak on się jeszcze zmieni w trakcie pisania? Wydała pani już dwa tomy.

SM-P: Nie sądzę, żeby się coś zmieniło, zwłaszcza, że ja już trzeci tom napisałam, jest on teraz w trakcie redakcji, a publikację planujemy jesienią.

AK: Jaki będzie mieć tytuł?

SM-P: „Powrót Feniksa”

AK: Pisze Pani prozę gatunkową, fantastykę.

SM-P: To jest fantastyka z elementami science fiction. Mówiąc ściślej, to jest „science fantasy”.

AK: Skąd pomysł, żeby pisać właśnie fantastykę, trzeba dodać, że jest to gatunek, w którym – przynajmniej w Polsce – dominują mężczyźni.

SM-P: Tak, ale nawet pomijając płeć, w Polsce nowemu autorowi ciężko jest się przebić, bo wszystko się kręci wokół fandomów fantastyki.  To właśnie tam jedni drugich polecają i jest to takie bardzo zamknięte, hermetyczne grono, które ma swoje spotkania, największe z nich to odbywający się co roku w Poznaniu festiwal fantastyki Pyrkon. Fantastyka kojarzy się Polakom głównie z Sapkowskim, z Zajdlem, jest też nagroda jego imienia.

AK: Jest również Dukaj i parę innych nazwisk …

SM-P: Teraz również bardzo dużo kobiet pisze fantastykę. Fantastyka to nie jest gatunek dla każdego; mało ludzi w Polsce, podobnie jak na świecie, ją czyta. Ja uważam, że głównym problemem jest tu język, który zwykle jest stosunkowo trudny. Na przykład „Wiedźmin” jest napisany dość trudnym językiem.

AK: Jest tam trochę archaizmów, trochę mitologii słowiańskiej i arturiańskiej. Ale wróćmy do pytania, dlaczego akurat fantastyka? Ma pani wiele talentów, zajmowała się pani wcześniej malarstwem i jubilerstwem. Jak to było z pisaniem, czy pisze pani od dawna?

SM-P: Ja zawsze pisałam. Do szuflady, jako dziecko, a zaczęło się to w podstawówce. Byłam dzieckiem raczej wykluczonym, któremu dokuczano w szkole. Jak przychodziłam ze szkoły, to sobie tworzyłam swój świat, pisałam.

AK: Gdzie pani mieszkała jako dziecko, gdzie się pani urodziła?

SM-P: Pod Opolem Lubelskim, jestem ze wsi Kosiorów. I to był mój sposób na odreagowanie, po szkole. Jestem jedynaczką, nie miałam ani siostry ani brata, żeby z nimi porozmawiać o tym, co się dzieje. I dlatego albo pisałam, albo rysowałam. I tak sobie wypełniałam czas. W gimnazjum nadal coś tam pisałam, ale bardziej szłam w sztuki wizualne, rysowałam, itd.  Ale jeśli chodzi o fantastykę, dlaczego fantastyka? Ja na początku pisałam inne rzeczy, wymyślałam sobie takie przygodowe historie, mało związane z fantastyką. A moim ulubionym autorem był i jest Stanisław Lem.

AK: Właśnie miałam panią zapytać, co lubi pani czytać i jakie lektury panią ukształtowały.

SM-P: Na przełomie gimnazjum i liceum czytałam Lema i podobał mi się, również dlatego, że choć pisał rzeczy fikcyjne, zmuszał czytelników do myślenia, przemycał coś więcej, jakąś filozofię. Na przykład „Solaris” można interpretować w przeróżny sposób. Lem pisał też kryminały – „Katar” jest jednym z nich –  a ja też dużo kryminałów czytałam. Uwielbiam „Gwiezdne Wojny” i tego rodzaju filmy, co także wpłynęło na wybór tego akurat gatunku.

AK: Czyli pisała pani najpierw do szuflady. Czy przed „Ozyrysem” coś pani opublikowała, na przykład jakieś opowiadanie?

SM-P: Nie, miałam tylko taki epizod, kiedy w liceum pisałam do gazetki szkolnej.

AK: Kiedy przyszedł pani do głowy pomysł, żeby napisać „Ozyrysa”?

SM-P: Uniwersum „Ozyrysa”, ten świat, powstał już bardzo dawno, ale sam Ozyrys to jest nowy pomysł; ja go po prostu włożyłam do tego istniejącego już w mojej głowie świata. Uwielbiam starożytny Egipt, nawet przez pewien czas, zaraz po liceum plastycznym, kiedy miałam dosyć sztuki, studiowałam historię. Szybko jednak wróciłam do sztuki, ale bardzo mnie intrygowała historia starożytnego Egiptu. Bóg Ozyrys w mitologii egipskiej to był bóg, który pomagał ludziom przejść na drugą stronę i ten mój bohater Ozyrys też ma takie zdolności.

AK: Głowy ludziom obcina jednym ciosem miecza …

SM-P: Ale potrafi też pomóc osobie umierającej, sprawić, że jej śmierć jest lżejsza, że się nie boi, ma tego rodzaju zdolności …

AK: Doskonale pamiętam ten fragment książki, bo bardzo mi się podobał.

SM-P: A jak to się zaczęło, jak wróciłam do pisania? Bo ja długo nie pisałam, nawet do szuflady. Była taka sytuacja: jestem na emigracji, urodziło się trzecie dziecko, jest covid, nikt nie może przyjechać do pomocy, mąż wyjeżdża często w delegacje, a ja z dzidziusiem i z dwójką jeszcze małych dzieci, bez pomocy, z dala od rodziny… Nie mogłam nic swojego robić i psychicznie już się bardzo z tym źle czułam. Ja całe życie coś tworzę i źle się czuję, kiedy nic nie robię w tym kierunku. Miałam więc takiego doła i myślałam, co ja mogę – ja nic nie mogę. Ale kiedy usypiałam córkę, która zasypiała tylko na drzemkę, dwie godziny z nią wtedy leżałam, pomyślałam sobie: w zasadzie to ja mogę pisać. To jedyna rzecz, którą mogę robić. Pierwszy tom napisałam w ten sposób, że moja córka leżała na mnie, spała, a ja pisałam na telefonie; cały tom tak napisałam, używając aplikacji telefonicznej. Tylko poprawki robiłam na komputerze. Pomagało mi to pisanie jakoś przetrwać; potem, jak napisałam już pierwszy tom, to poleciało. Teraz dziecko duże, ale nadal piszę na telefonie, to mi zostało. Dzieci uśpię i piszę, albo dzieci gdzieś się w parku bawią, a mnie coś właśnie przychodzi do głowy, to w każdej chwili mogę to zapisać. W dzisiejszych czasach, to jest duże udogodnienie.

AK: Na pewno. Czy pisząc książkę, wyobrażała sobie pani swojego czytelnika?  Wiadomo, że wielu pisarzy dzisiaj pisze pod jakiś konkretny „target” (nawet tak się mówi po polsku)? Do kogo adresowane są Pani książki?

SM-P: A więc tak: mądrze jest sobie tę sprawę przemyśleć i założyć sobie jakiś „target”, wtedy łatwiej się przebić. Ale ja zaczęłam pisać nie po to, żeby wydać, tylko żeby pisać.

AK: Czyli tak terapeutycznie…

SM-P: Tak, terapeutycznie.  Ale potem, jak już sobie to przemyślałam, to chciałam, żeby to była fantastyka dla dorosłych. W Polsce jest teraz moda na tak zwane „romantasy”, adresowane do grupy określanej jako „młodzi dorośli”, a więc ludzie w wieku 17 -18 lat.

Kiedy później redagowałam książkę, już z myślą o jej wydaniu, to sobie pomyślałam, że chciałabym, aby to była fantastyka dla każdego, a nie fantastyka elitarna, to znaczy, nie tak ciężko napisana.  Żeby osoby, które na przykład czytają kryminały, siadły i ją przeczytały i nie odbiły się od tej książki.  I faktycznie, osiągnęłam ten cel, bo wielu moich czytelników czytających kryminały, mówi mi, że pierwszy raz sięgnęli po fantastykę i przebrnęli przez nią, a wcześniej się od niej odbijali.

AK: No, ale jest to książka dla czytelników od 18. roku życia, co jest wyraźnie napisane na okładce. Dlaczego?

SM-P: Bo jest brutalna, sceny erotyczne są też …

AK: Przeczytałam „Ozyrysa” dwa razy, więc wiem dokładnie, jak te sceny wyglądają…

SM-P: Ale też pierwotnie sceny erotyczne tak nie wyglądały.

AK: Były stonowane?

SM-P: Tak, stonowane, nie było szczegółów, ale gdy dawałam beta czytelnikom, to mówili, że jest tych szczegółów za mało.

AK: Co to jest „beta czytelnik”?

SM-P: Czytelnik beta to czytelnik, który „testuje” książkę, a więc czyta ją przed publikacją i przekazuje autorowi informacje zwrotne (feedback), że na przykład, coś jest niezrozumiałe, albo nieumotywowane, albo że jakiś fragment jest nudny. Autor może skorzystać z tych sugestii, zanim opublikuje książkę.

 AK: Czy miała pani może też redaktora, czy redaktorkę, która zachęcała panią, żeby te sceny erotyczne rozbudować?

 SM-P: Tak, pomagała mi później dziewczyna, która pracuje w wydawnictwie jako beta czytelnik, a także trochę redaguje, która powiedziała mi, kiedy już myślałam o wydaniu książki, że teraz jest taka moda, że czytelniczki lubią, jak seks jest szczegółowo opisany, jak jest go więcej.

AK: Tak właśnie podejrzewałam, bo że tak jest, wiem od mojej koleżanki pisarki, która na początku swojej kariery też się z takimi sugestiami spotkała.

SM-P: Ja tego żałuję i drugi tom ma tylko jedną taką scenę, i jest inaczej opisana, a w trzecim tomie to już w ogóle sceny erotyczne opisuję bardziej po swojemu, myślę, że bardziej poetycko.

 AK: W książce jest wiele bardzo interesujących pomysłów, są różne światy, portale umożliwiające przemieszczanie się między nimi, są smoki, jest energia Szu, której adeptką jest Natalia, druga bohaterka powieści.  Z których pomysłów albo bohaterów jest pani najbardziej zadowolona, a które może się nie sprawdziły?

SM-P: Jak już mówiłam, nie jestem zadowolona ze scen erotycznych w pierwszym tomie. Mogłam się postawić, żeby zostało tak, jak napisałam, no ale tak to już jest, że kiedy człowiek zaczyna, nie jest pewny siebie, wiele rzeczy zmienia, i potem żałuje tych zmian; może nie wszystkich, ale przynajmniej niektórych.

W pierwszym tomie narracja najpierw prowadzona jest z punktu widzenia Natalii, a potem jest kontynuowana z perspektywy Ozyrysa, bo książka jest o nim.

AK: Dla mnie jednak chyba głównie jest o Natalii…

SM-P: Pierwszy tom tak, bo ja chciałam zrobić takiego fikołka, chciałam najpierw przedstawić Ozyrysa oczami osoby z zewnątrz. Natalia pojawiła się tam właśnie po to, a także, żeby go czegoś nauczyć.

 AK: A więc jest pani zadowolona z postaci Natalii?

SM-P: Raczej tak, choć pierwotnie była ona troszkę inna, mniej pewna siebie … Z postaci Ozyrysa też jestem zadowolona, mimo że ludzie mówią, że go nie lubią, ale też przyznają, że on właśnie taki powinien być. Wykreowałam go na takiego skomplikowanego człowieka. Na tyle lat, co on ma, to on powinien być skomplikowany…

AK: A jeśli chodzi o inne pomysły, na przykład wymyślony przez panią świat?

SM-P: Ze świata jestem bardzo zadowolona, z tego jak wygląda, jak funkcjonuje. Każdy się zastanawia, skąd się wzięło to Błękitne Miasto – ja się tu trochę inspirowałam Michigan. Chciałam, żeby było ono takie bajeczne: dużo wodospadów, dużo wody, dużo lasów; dla mnie Michigan to właśnie lasy, wodospady, jeziora, rzeki. To natura. Miasto miało być piękne, a niebieskie dachy, to już mój pomysł niezwiązany z Michigan. Jestem zachwycona przyrodą Michigan.

AK: Oś narracyjną książki stanowi związek Natalii z Ozyrysem. Czy jest to romans?

SM-P: Nie … gdyby to był romans, to chyba by się dobrze skończył …Nie, to nie jest romans, choć książka ma trochę z romansu, ale samego tego związku to tam jest mało.

AK: Wróćmy do tematu brutalności w pani książce. Są tam nazwijmy je – mocne sceny – a więc przemoc – słowna i fizyczna – też w stosunku do Natalii, która jest właściwie „tresowana”, a więc karana i poniżana, kiedy uczy się odgrywania roli żony Ozyrysa. Do tego dochodzi podcinanie gardeł, głowy obcinane mieczem. Jak już mówiłyśmy, jest też seks, o którym zwłaszcza mężczyźni rozmawiają w bardzo wulgarny sposób. Jak pani widzi funkcję tych scen w powieści?  Czy są one motywowane fabułą, czy też może raczej gatunkiem, do którego pani powieść należy, a który – szczególnie jego męskie wydanie- nie stroni od tego rodzaju przedstawień. I, jak pani już wspominała, czytelnicy takich scen się spodziewają. Przyzwyczaili się do tego, że kobiety opisywane w fantastyce mają wydatny biust, występują zwykle w skąpym ubraniu i często są przez mężczyzn poniżane.  Za seksism i maczyzm fantastyka często zresztą spotyka się z krytyką.

SM-P: Tak, teraz jest ta moda na „romantasy”; jest to fantastyka, ale z głównym wątkiem romantycznym. To właśnie tam jest bardzo dużo takich scen i w zasadzie książki te są zbudowane na tych scenach.

AK: A więc jest to wymóg gatunku …

SM-P: … może raczej czasów, bo ludzie oczekują tego po tych książkach. Ale nie jestem zadowolona, że to w tę stronę poszło w pierwszym tomie.

Wiem, że w pierwszym tomie może tego za bardzo nie widać, bo pierwszy tom jest ucięty w pewnym momencie …

AK: … „ucięty” to bardzo dobre słowo, ale nie będziemy mówić, dlaczego …

SM-P: Ozyrys jest typowym szowinistą, co jest pokazywane wręcz na każdym kroku; ma złą opinie w takim bardziej rozwiniętym feministycznym wszechświecie, a jest tych wszechświatów w sumie 13. Błękitne Miasto to właśnie trzynastka.

AK: Wojowniczka Natalia była najpierw w jedynce, ale została przeniesiona do trzynastki i tam właśnie rozgrywa się akcja większej części powieści.

SM-P: W pierwszym tomie postać Natalii potrzebna jest po to, żeby pokazać, jaki jest Ozyrys. W drugim tomie, ci co czytali, zauważyli, że Ozyrys ma już inne podejście do kobiet. W trzecim tomie spotyka kolejnych ludzi; on się cały czas rozwija, uczy się, więcej rozumie.

AK: Czy główna bohaterka, Natalia, ma coś z Pani? Lubi zapach farby drukarskiej, a więc podejrzewam, że pani może też…

SM-P: Owszem, lubię. Ale nie piszę odręcznie, tak jak moja bohaterka. A ona to robi, bo Ozyrys jej każe, a on jest staromodny, ma sześć tysięcy lat i wręcz delektuje się na przykład kaligrafią. Ale tak jak Natalia, mam brzydki charakter pisma.

AK: A czym się pani diametralnie od Natalii różni, to tym, że pani z pewnością lubi czytać, a Natalia nie lubi.

SM-P: Przez większość życia byłam czytelniczką thrillerów i kryminałów, a teraz czytam fantastykę, ostatnio powieści Pawła Zbroszczyka  z serii „Dar anomalii”. Autor wydał je sam, w systemie „self publishing”, ale o dziwo, książka zdobywa nagrody. Przebiła się do fandomów; co prawda za pierwszą nie dostała nagrody, ale za drugą już tak. Czytam również dużo książek Remigiusza Mroza.

AK: Jakie ma pani ambicje? Czy pozostanie pani przy literaturze, czy wróci pani też do malarstwa i robienia biżuterii?

SM-P: Chciałabym tyle pisać, co Remigiusz Mróz, ale to raczej niemożliwe …

Po pierwszym tomie „Ozyrysa” tak sobie myślałam, że będzie jedna książka i jeden obraz. Obraz wynikający z książki; taki cykl chciałam namalować.

AK: To bardzo interesujące, czy już namalowała pani obraz do pierwszej książki?

SM-P: Tak, do pierwszej książki już mam obraz.

AK: Ciekawa jestem, czy sama pani przetłumaczyła „Ozyrysa” na angielski, a jeśli tak, czy korzystała pani z internetowego tłumacza, takiego jak np. google translate, czy też – bardziej cenionego przez tłumaczy – DeepL?

SM-P: Nie, sama nie tłumaczyłam, miałam tłumaczkę; ale nie wiem, jak ona to zrobiła. Ja potem naniosłam tylko swoje poprawki.

AK: Jak rozumiem, brak czasu sprawia, że teraz pani ani nie maluje, ani nie robi biżuterii.

SM-P: Tak. Dlatego teraz głównie piszę, bo to mogę robić wszędzie, a jednak tak się nie da malować czy robić biżuterii. Mam jeszcze małe dzieci, trzylatka wszędzie lubi wkładać paluszki, na przykład, jak zobaczy farbę, to sobie ją rozmaże … Jak troszkę podrosną, to wrócę do tego.

AK: Czy pani powieści są w jakimś sensie polskie? Na pierwszy rzut oka chyba nie, bo polskich realiów tam nie ma, a są – jak pani wcześniej powiedziała – inspiracje michigańskie. Oprócz oczywiście języka, w tym również współczesnego polskiego idiomu, bo czytelnik znajdzie tam takie wyrażenia jak np. „ogarniać”, „wtopa”, „hoker” czy też „stolik kawowy”.

SM-P: W drugim tomie jest trochę Polski, to znaczy polskich realiów, na przykład w pewnym momencie akcja rozgrywa się w mieście przypominającym polskie miasto. Wiele osób mnie pyta, dlaczego w mojej książce są imiona z różnych kultur. Jest to bardziej znów inspirowane Stanami Zjednoczonymi, bo zależało mi na multikulturowości. Są imiona typowo polskie, są anglojęzyczne oraz imiona anglojęzyczne pisane po polsku. Ja się trochę tym bawiłam, z racji moich doświadczeń, bo w tym kraju imię, które występuje w iluś tam krajach, potrafi funkcjonować w różnym zapisie, i ludzie sobie z tym radzą. I to mnie intryguje.

Jest też trochę Polski w Natalii, bo ona nie pochodzi z jedynki (czyli wszechświata numer jeden), ona wpadła do tej dziury czasoprzestrzennej i znalazła się tam, ale z takiego powiedzmy, naszego świata. Natalia na przykład, nie miała wcześniej pojęcia, co to jest Błękitna Rada; patrzy na to wszystko z boku,

AK: Nie możemy zbyt wiele powiedzieć o fabule serii, żeby nie odbierać czytelnikom przyjemności z lektury. Na zakończenie naszego interesującego spotkania mam pytanie o pani plany po Ozyrysie.

SM-P: Mam zamiar napisać kryminał.

AK: Doskonały pomysł! Bardzo serdecznie dziękuję za wywiad i życzę pani wiele radości z pisania oraz sukcesów, a czytelników Polish Weekly zachęcam do dania szansy fantastyce i przeczytania powieści pani Sylwii Matuszczak- Płuciennik.

 

Leave a Reply