Skip to main content

Janusz Wróbel

Psychologa odwiedzają osoby, które albo potrzebują wsparcia, bowiem cierpią na brak pełnej kondycji psychicznej, co ujawnia się np. w stanach lękowych, depresji czy nadużywaniu alkoholu; albo stają wobec nieszczęśliwych wydarzeń, których ciężaru nie są w stanie unieść, a może to być śmierć bliskiego człowieka, rozwód czy utrata pracy; albo nie radzą sobie z pozoru nieskomplikowanymi wyzwaniami codziennego życia – mają np. problemy z wychowaniem dzieci, konflikty małżeńskie lub uciążliwą i stresującą pracę. Powodów, które stoją za decyzją udania się do psychoterapeuty jest dużo więcej – czasami są to problemy, które ciążą nam i chcielibyśmy o nich z kimś porozmawiać, ale z jakiś powodów wierzymy, że nie możemy tego zrobić z członkiem rodziny lub nawet przyjacielem. Inną motywacją może być potrzeba dokonania w życiu zmiany – uświadomienie sobie, że w miejscu, w którym się w nim znajdujemy, dłużej być nie chcemy. Mamy przeczucie, że utknęliśmy w martwym punkcie; że upływający czas wymknął się z naszego zasięgu i nie potrafimy go wykorzystać z korzyścią dla siebie.

Przykładem jeszcze innej sytuacji, która wiedzie nas w końcu do gabinetu psychologa jest odkrycie, że wśród wielu dróg, którymi moglibyśmy podążyć, nie ma takiej, która w szczególny sposób odpowiadałaby nam lub że te dotychczas wybierane przez nas, wcale nie wiodły nas tam, gdzie oczekiwaliśmy, ale na manowce. O takich okolicznościach pisze Jonathan Franzen w bardzo interesującej powieści Freedom, będącej panoramą życia w Stanach Zjednoczonych w ostatniej dekadzie. Pisarz proponuje wiele odpowiedzi na pytanie, jak ludzie radzą sobie z używaniem tytułowej wolności; dokąd ich wiedzie i w jaki sposób wybory dokonywane przez jego bohaterów wpływają na życie innych. Jednym z nich jest Walter, prawnik w średnim wieku, który według osób, które bliżej go nie znają, wiedzie pozazdroszczenia godne życie. Kiedy staje ponownie na rozdrożu, gdy trzeba podjąć kolejną trudną decyzję, bohater doświadcza ogromnej rozterki – jest bezradny i skonfundowany:

 [Walter] nie wiedział, co robić; nie wiedział, jak żyć. Każda nowa rzecz, jaką napotkał w życiu, popychała go w kierunku, o którym był przekonany, że jest właściwy, ale potem pojawiała się nowa rzecz i agitowała go w przeciwnym kierunku, który także wydawał się być słusznym. Nie było nici przewodniej (controlling narrative, podkreślenie J.W.): pojmował siebie, jako wyłącznie reaktywną gałkę w grze zręcznościowej z toczącą się kulką (pinball game); w grze, której jedynym celem było utrzymanie się przy życiu i nic więcej.

Spróbujmy zastanowić się, czym jest owa nić przewodnia. Spójrzmy dla przykładu na mapę, będącą zapisem historii czyichś wyborów kierunku studiów – najpierw była to biologia, później marketing, zamieniony na historię sztuki, potem nauczanie początkowe, a wreszcie inżynierię. Studentowi, który dokonywał tych wyborów, wyraźnie brakowało wiedzy o nim samym – jego upodobaniach, talentach, prawdziwych zainteresowaniach; zabrakło pasji, pomysłu na własną przyszłość; nikt, włączywszy jego samego, nie zadał podstawowego pytania, dlaczego? Pytanie to jest niezbędnym warunkiem do rozpoczęcia procesu poznawania siebie. Robię coś, czegoś innego nie – skąd się to bierze? Dlaczego dokonałem takiego wyboru? A jeśli tak wybrałem, dokąd taka właśnie decyzje mnie wiedzie? W jakim podążam kierunku?

Podróżą każda miłość jest mówią słowa piosenki. To prawda, ale nie tylko miłość – podróżą życie jest i tylko w piosence pozwolić sobie można na to, by wsiąść do pociągu byle jakiego, nie dbać o bagaż i nie dbać o bilet. Podróżny, który nie zna siebie, stanie się zabawką przypadku; pozbawi się woli decydowania o swoim własnym losie. Annie Rogers, w książce The Unsayable (Coś, czego nie da się wyrazić) napisała:

Tylko przez wsłuchanie się w swą podświadomość, dowiadywanie się, co jest najważniejsze w twoim życiu, co kieruje wszystkimi twoimi wyborami i prowadzi do wszystkich życiowych klęsk – możesz dowiedzieć się o zasadach, które kierują twoim charakterem, o jego unikalnych kreatywnych możliwościach, i twoich najważniejszych moralnych imperatywach.

Nie jest to wcale łatwe zadanie. Z drugiej jednak strony, czy ktoś, kto chce przejść przez swoje życie w świadomy sposób, może sobie pozwolić na zignorowanie go? Gdy nie znam mojej nici wiodącej, mojej osobistej legendy, gdy nie sprawiłem sobie moralnego GPS-u, w swej życiowej wędrówce poruszam się po omacku, zdany nie tylko na przypadek, ale też zupełnie uzależniony od innych, którzy zechcą wskazać mi kierunek, zgodny z ich, a nie z moimi (bo ich nie znam) upodobaniami.

Chciałbym zakończyć wymownym cytatem, który pięknie ilustruje pojęcie nici przewodniej. Oto jak mówi o niej Nikodem, bohater powieści Jana Dobraczyńskiego, olśniony słowami Chrystusa:

Poczułem wstrząs. Znasz to na pewno: świadomość odkrywa, że istnieje nić, która spina tysiące znanych myśli i czyni z nich jedno. Od razu, wydaje mi się, pojąłem, o co Mu chodzi. Nie ma zakazu – nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kłam, nie kradnij – który by się nie stał niepotrzebny, gdyby istniała miłość. Taka miłość. To jasne. Ludzie są źli, ponieważ nie kochają.

Leave a Reply