Skip to main content

Wiele legend narosło co do przybycia pierwszych Polaków do Stanów Zjednoczonych Ameryki. Wiadomo oczywiście o bardzo wczesnych, pojedynczych przypadkach, jak chociażby niekwestionowani i zasłużeni dla powstania Stanów Zjednoczonych: Tadeusz Kościuszko i Kazimierz Puławski. Jeśli jednak chodzi o założenie większej, trwałej społeczności to zawsze na pierwszym miejscu wymieniana jest mała miejscowość Panna Maria w Teksasie, 53 mile na południowy wschód od San Antonio, założona przez ks. Leopolda Moczygembę. Tu mamy bardzo konkretne daty, chociaż ta pierwsza Msza odprawiona pod dębem (gdzie dziś spoczywa ks. Moczygemba) w wigilię Bożego Narodzenia w 1854 roku jest tylko bardzo miło brzmiącą dla ucha i polskiego serca legendą. Jak wiemy z historycznych kronik ks. Moczygemba sprowadził tutaj swoich ziomków ze śląskiej Płużnicy Wielkiej, okolic dzisiejszych Strzelec Opolskich i Góry św. Anny. Stosunkowo duża, zwarta grupa, około stuosobowa, osiedliła się w tej okolicy, wybudowała kościół, szkołę [parafialną] i pozostawiła tym samym jednoznaczny ślad swego trwałego osadnictwa.

Możemy być pewni, że w tym okresie inne, mniejsze grupy Polaków emigrowały za ocean. Jednak dzisiaj ich zidentyfikowanie jest niezmiernie trudne, gdyż Polska była w tamtym czasie pod zaborami, więc emigranci przybywający do Ameryki posługiwali się dokumentami państw zaborczych. Nie mówimy tu oczywiście o paszportach w ścisłym znaczeniu, które w drugiej połowie XIX w. były jeszcze w powijakach, a ich powszechny rozwój nastąpił dopiero po pierwszej wojnie światowej. A zatem nawet jakakolwiek imigracyjna dokumentacja tamtych lat nie da nam dokładnego poświadczenia gdzie, kiedy i jak duża grupa Polaków się osiedliła w Stanach Zjednoczonych. Co najwyżej możemy doszukiwać się polsko brzmiących nazwisk, które zapisywane były przez amerykańskich imigracyjnych urzędników (najczęściej nieznających przecież języka polskiego) tak jak je słyszeli. Sam znam przypadki, gdy każdy członek jednej rodziny miał inaczej zapisane swoje nazwisko.

Drugim problemem jest to, że bardzo często nowoprzybyłych emigrantów z Europy kierowano w okolice jeszcze niezasiedlone, bardzo prymitywne, pionierskie. Więc początkowe lata ich osadnictwa nie mogą być poświadczone odpowiednią dokumentacją. Brakowało wówczas jeszcze stosownej administracji. Dopiero po kilku latach takiego pionierskiego zasiedlania grupa organizowała się w sposób bardziej stabilny i to właśnie wtedy budowano kościół, później szkołę oraz inne budynki użyteczności publicznej – co wymuszało też powstawania administracji. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że to właśnie zorganizowane placówki religijne wywarły największy wpływ na administracyjny rozwój Stanów Zjednoczonych w jej początkowym okresie. Bo to właśnie parafie, kościoły posiadały odpowiednie księgi metrykalne chrztów, ślubów, pogrzebów. To przy parafiach, kościołach organizowane były najczęściej pierwsze placówki edukacyjne (a więc i nazwiska uczniów mogły się lepiej zachować), które sukcesywnie były przejmowane następnie przez władze stanowe. Trzeba tutaj dodać, że obowiązkowa edukacja dla katolickich dzieci w szkołach przy parafialnych nakazana rozporządzeniem Pierwszego Synodu w Baltimore w 1852 roku utrzymywała się do współczesnych czasów. Zatem o „twardych” zapisach istnienia jakiejś konkretnie zdefiniowanej społeczności najczęściej możemy mówić dopiero, gdy powstał już kościół (nawet w bardzo prymitywnej formie), który posiadał w miarę regularną posługę duszpasterską. Wtedy powstają już oficjalne zapisy w księgach parafialnych, i wtedy też mamy niepodważalne dowody na istnienie danej społeczności.

W przypadku Panna Maria organizacja tej miejscowości od pierwszych dni patronowana była przez katolickiego księdza. Zatem zapisy w księgach metrykalnych były prowadzone niemal od tej legendarnej mszy pod dębem 24 grudnia 1854 r. i dlatego początki tego polskiego osadnictwa są tu niekwestionowane. Dużo innych miejscowości nie miało takiego szczęścia, bo najczęściej najpierw kilku pionierów przez wiele lat budowało swoje domostwa na zupełnym bezludziu. Dopiero później, gdy przybywali już kolejni osadnicy, mogli organizować tzw. życie społeczne najczęściej wokół wybudowanego kościoła/kaplicy. Od momentu, gdy taką placówką zaczął zarządzać jakiś ksiądz (który był zobowiązany prawem kanonicznym prowadzić odpowiednie księgi metrykalne), możemy mówić formalnie o powstaniu danej miejscowości i o oficjalnej dokumentacji historycznej, i to nawet gdy np. pierwsze księgi metrykalne nie przetrwały. Bo wraz z nazwiskiem danego księdza możemy potwierdzić datę jego obecności w danym miejscu i przez to mieć pewność, że dana społeczność już wtedy istniała, choć oczywiście sama data założenia takiej miejscowości na pewno była wcześniejsza.

Dlaczego o tym wszystkim tak rozwlekle piszę? Ponieważ od wielu lat toczy się historyczny spór czy faktycznie to Panna Maria może rościć sobie palmę pierwszeństwa polskiego osadnictwa w Stanach Zjednoczonych, czy raczej jest to inna miejscowość… w Michigan.

Na wschodnich terenach Stanu Michigan w hrabstwie/powiecie Sanilac, 116 mil na północ od Detroit, 63 mile na północny zachód od Port Huron, lub zaledwie 16 mil na północ od Decerville (czyli naszej harcerskiej Białowieży), leży mała miejscowość Parisville. Chociaż trudno to nawet nazwać miejscowością. W „centrum”, czyli na skrzyżowaniu ulic Atwater Rd. i Parisville Rd. znajdują się zaledwie trzy budynki, z czego tylko jeden o historycznym znaczeniu. Jednak od razu wita nas tu polska flaga, kilka oznakowań z polskim godłem oraz historyczna tablica ufundowana przez Polskie Towarzystwo Genealogiczne w Michigan mówiąca o utworzeniu tej miejscowości oficjalnie w 1856 roku (czyli dwa lata po osadnictwie w Panna Maria!).

Sam kościół, plebania, cmentarz i szkoła – o których za chwilę – leży około pół kilometra (czyli 0.30 mili) na północ na Parisville Rd, wokół których również nie ma żadnych innych zabudowań. Mimo, że oficjalnie początki osady łączone są z datą podaną na tablicy, to jednak istnieje też zapis o pierwszym zakupie ziemi w tych okolicach przez Franciszka Susalla, już 16 września 1854 roku, czyli trzy miesiące przed datą legendarnej mszy pod dębem w Panna Maria!

Trzy lata później, czyli w 1857 roku, 23 polskich pionierów (m.in. Wojtalewicz, Jagielski, Dudek Slowik, Czechanski, Polk…) zakupiło oficjalnie swoje działki. Ówczesne przepisy stanowiły, że taki zakup mógł być dokonany dopiero po pięciu latach zamieszkiwania. Czyli wskazywałoby na to, że musieli tu przybyć co najmniej w 1852 r. A możliwe, że nawet możemy uwzględniać wcześniejszą datę, gdyż istnieje dokument, że Franciszek Polk nabył swoje grunta rok wcześniej, czyli w 1856 r. Istnieją liczne publikacje na temat Parisville ze szczegółowymi historycznymi badaniami, z których na pewno polecałbym wydaną dwa lata temu, bardzo szczegółową (400 stron!): „Parisville Pioneers. The Early History and Settlers of Paris Township, Huron County, Michigan, Volume 1, 1855-1871” autorstwa Jennifer Carrier. Nie chciałbym tutaj zanudzać naszych Czytelników zbyt drobiazgową historiografią, którą każdy zainteresowany może znaleźć na stronicach książki Jennifer Carrier (a to dopiero pierwszy tom!), zatem wspomnę tu tylko kilka ciekawostek.

Polacy, którzy zamieszkali Parisville, oryginalnie przybyli z Polski z okolic poznańskiego, podobnie zresztą jak inna polska osada Kinde z kościołem Matki Boskiej Częstochowskiej, oddalona zaledwie 25 mil na północ od Parisville. Tam wiele polskich potomków jest spokrewnionych z mieszkańcami Parisville. Pewna liczba przybyła do Parisville z Kaszub. Do Michigan polscy emigranci trafili poprzez miejscowość w Kanadzie o nazwie… Paris, leżącej tuż przy trasie 403 z London, Ontario, do Niagary Falls (37 mil na zachód od Hamilton) i stąd też wzięła się nazwa michigańskiej osady: Parisville. Do dziś w księgach metrykalnych parafii Najświętszego Serca Jezusa (Sacred Heart Brant) w Paris, Ontario, założonej już w 1837 roku przez irlandzkich imigrantów, można odnaleźć polskie nazwiska identyczne do tych z Parisville. Jak widać w Kanadzie było mniej animozji między polskimi i irlandzkimi katolikami, i mogli oni funkcjonować razem bez większych problemów w ramach jednej parafii. Parafią w Paris zarządza obecnie polski ksiądz.

Parafia Parisville oficjalnie od 1858 roku była częścią diecezji Detroit, a od 1938 przeszła pod administrację diecezji Saginaw. Pierwszym zamianowanym tu proboszczem był ks. Peter Klug (lub Kluch), chociaż wiemy, że już wcześniej posługę duszpasterską sprawował tu ks. Franiszek Krutil, rezurekcjonista o czeskim pochodzeniu. A trzeba tu także wspomnieć, że rezurekcjoniści to zgromadzenie zakonne o bardzo mocnych polskich korzeniach sięgających samego Adama Mickiewicza oraz Bogdana Jańskiego i czasów Wielkiej Emigracji. Jednak to ks. Piotra Semenenko uważa się oficjalnie za założyciela tego zgromadzenia. Zgromadzenie to, do czasów powstania zgromadzenia chrystusowców, których w metropolii detroickiej znamy bardzo dobrze z parafii Matki Boskiej Częstochowskiej w Sterling Heights oraz z parafii św. Floriana w Hamtramck, miało za zadanie m.in. opiekować się polskimi emigrantami. To do nich również przystąpił ks. Moczygemba, po „transferze” w 1880 z zakonu franciszkanów konwentualnych, do których początkowo należał. Dziewięć lat później przyjęty został w poczet księży diecezjalnych diecezji Detroit.

Parisville w przeciwieństwie do Panna Maria położone było w bardzo zalesionych terenach, które dzisiaj są ogromnymi połaciami agrarnymi. To pierwotne zalesienie sprzyjało niestety kilku bardzo dewastującym pożarom. Kościół—lub bardziej: kolejne kościoły, ulegały kilkukrotnemu całkowitemu zniszczeniu. Obecnie istniejący kościół wybudowany został w 1976 roku. Te liczne pożary zniszczyły również pierwsze księgi parafialne. A zatem nawet na podstawie ksiąg metrykalnych Panna Maria ma o wiele lepiej udokumentowane swoje początki niż Parisville.

Prawdopodobnie nie uda się nigdy znaleźć stuprocentowych dowodów na pierwszeństwo historyczne naszego michigańskiego Paryża, co pozostawi historykom niekończące się spory. Jednak na pewno miejscowość ta należy do jednych z najstarszych osad polskich emigrantów na ziemi amerykańskiej. Z naszej perspektywy ciekawym aspektem będzie znalezienie koneksji Parisville z Orchard Lake. I tutaj mamy bardzo ciekawą sytuację, gdyż wśród bardzo wielu proboszczów, jeszcze w końcówce XIX w. znajdujemy dwa bardzo ważna nazwiska. W roku 1891 r. na kilka miesięcy zostaje tu proboszczem ks. Witold Buhaczkowski, który po śmierci ks. Józefa Dąbrowskiego w 1903 r. zostanie drugim rektorem Polskiego Seminarium świętych Cyryla i Metodego w Detroit, a sześć lat później przeniesie tę uczelnię do Orchard Lake. Inny z profesorów seminarium, ks. Jan Mueller zostaje w 1908 roku tu proboszczem aż do roku 1923. Ostatnim polskim proboszczem (w latach 2006-2011) był ks. Jerzy Dobosz, absolwent orchardlakowskiego seminarium w 1995 roku. Najciekawszą jednak postacią na pewno będzie proboszcz z 1889 roku, którym był nie kto inny jak… ks. Leopold Moczygemba. Tak, to ten sam, który założył polską osadę w Panna Maria oraz rozpoczął inicjatywę budowy polskiego seminarium w Detroit. Ten wielki Patriarcha Polonii amerykańskiej był tutaj niespełna rok i musiał opuścić Parisville ze względu na zły stan zdrowia i udał się do Dearborn, pod opiekę sióstr felicjanek wśród których zakończył swoje ziemskie życie 23 lutego 1891 roku  i został pochowany na cmentarzu Mt. Elliot, w Detroit, a w 1974 ostatecznie przeniesiony do Panna Maria pod ów legendarny dąb.  

Tak przy okazji warto też wspomnieć, że to właśnie ks. Moczygemba sprowadził do Parisville siostry felicjanki, tak zasłużone dla Polonii i również dla Orchard Lake, które obsługiwały szkołę parafialną w Parisville aż do roku 1989. Parisville było ostatnią parafią ks. Moczygemby. Jakże wzruszające jest zobaczyć dzisiaj jego podpis w księgach metrykalnych tamtego okresu.

Może zatem to właśnie postać ks. Moczygemby powinna być pewną klamrą zamykającą ten historyczny spór o pierwszeństwo między Panną Maria a Parisville. I może właśnie ten fakt jego obecności w tych dwóch placówkach na początku i na końcu jego duszpasterskiej posługi powinien rzucić nieco inny wymiar wokół dyskusji, która z nich jest faktycznie tą pierwszą osadą Polaków w Ameryce.

2 Comments

  • Jacek Wtyklo says:

    Dziekujemy za tak fantastyczny artykul poparty wnikliwa analiza dostepnych materialow. Mr. Mietek Oniskiewicz keep up the great work and provide and share with us more informative articles about our beautiful Michigan Polonia.

Leave a Reply