Skip to main content

Poradnik psychologiczny

Janusz Wróbel

Swego czasu, przez ponad sto tygodni utrzymywała się w pierwszej dziesiątce na liście bestselerów The New York Times Book Review, książka Randy’ego Pauscha „Ostatni wykład” (The Last Lecture). Jej autor, zmarły na raka w wieku 47 lat, profesor uniwersytetu Carnegie Mellon, zawarł w niej przemyślenia człowieka świadomego, że choroba, która go toczy, była śmiertelna. Powodzenie tego dzieła świadczy o ciągłym pragnieniu czytelników dotarcia do książek, które zawierają informacje o tym, co naprawdę ważne jest w życiu.

Do dziś są czytane książki profesora Antoniego Kępińskiego, pisane w latach siedemdziesiątych, na oddziale krakowskiej kliniki, przez śmiertelnie chorego autora, w obliczu nieuchronnego końca. Wcześniej, ten wybitny psychiatra, humanista i filozof, nie miał czasu na pisanie, bo zajęty był leczeniem pacjentów.

Co jakiś czas dociera do nas mniej lub bardziej dramatyczny apel o to, by nie trwonić absolutnie unikalnego dnia, którym jesteśmy obdarzeni. W mojej pracy z zagonionymi klientami, pozwalam sobie czasem na następujące porównanie. Proszę, by osoba, uwikłana w myślenie o tym, co przyniesie jutro, wyobraziła sobie, że na nocnej szafce, tuż po przebudzeniu, zauważa gustownie opakowany prezent (a tak się szczęśliwie składa, że w języku angielskim czas teraźniejszy, to present time). Niestety, za oknem szaruga, w głowie ciągle niesmak po wczorajszej konfrontacji z koleżanką, dodatkowo wspierany obawą, czy dzisiejszy korek pozwoli na dojechanie na czas do pracy; słowem – absolutnie nie jesteśmy w nastroju, by otwierać prezenty. No, ale skoro już leży, to odkładamy go na półkę, z myślą, że może jutro będziemy w odpowiedniejszym nastroju na zajmowanie się podarkami. I rzeczywiście, jutrzejszy dzień zaczyna się znacznie przyjemniej – nie tylko, że świeci słońce, ale ciągle jeszcze mamy w pamięci dobre słowo, którym obdarzył nas szef. Sięgamy więc na półkę, by ucieszyć się wczorajszym upominkiem, ale z przykrością stwierdzamy, że go już tam nie ma. I cóż, stwierdzić z całą pewnością trzeba, że się go już nigdy nie da odzyskać. Owszem, cieszy dziś nasze oko nowy prezent na stoliku przy łóżku, ale ten wczorajszy – przepadł bezpowrotnie.

Niefrasobliwość w podejściu do każdorazowo unikalnego fenomenu bycia obdarowanym nowym dniem bierze się z wiary, że czeka nas ciągle prawie niezliczona ilość nowych dni, a także z nieumiejętności doświadczenia poczucia wdzięczności za to, co się nam znowu przytrafiło: a jest nią niesamowita wygrana, polegająca na tym, że mamy kolejną szansę na doświadczenie nowego dnia, wypełnionego niepoliczalnymi cudami – kwiatem, który się otwiera na zaproszenie promienia słońca, uśmiechem nieznanej nam osoby, czy pitną wodą, dostępną z kranu. Pięknie o tym opowiada Louie Schwartzberg, amerykański reżyser filmowy, który jako jedyny na świecie, przez trzy dekady filmował naturę przez siedem dni w tygodniu, w regularnych odstępach czasowych. Zapraszam do obejrzenia krótkiego filmu, w którym autor dzieli się refleksjami na temat poczucia wdzięczności i korelacji tego uczucia z doznawaniem szczęścia:

Dodatkowo, do napisania tych uwag, zainspirował mnie wiersz Slow Dance, napisany przez Davida L. Weatherforda. Ponieważ jest poruszający i artystycznie dojrzały, zdecydowałem się podzielić nim z moimi Czytelnikami w formie mojego tłumaczenia. Nie jest ono dosłowne, lecz dowolne, bowiem próbowałem uchwycić w nim, zawartą w angielskim oryginale, poetycką atmosferę.

Wolny taniec

Czy przyglądałeś się dzieciom

na karuzeli?

Lub podsłuchiwałeś, jak śpiewa deszcz

w jesiennej kąpieli?

Czy śledziłeś kiedyś pomylony lot motyla?

Lub wpatrywałeś się w słońce,

aż w nocy mroku żywota dokona?

Zwolnij tempo.

Nie tańcz prędko.

Czasu mało.

Już za chwilę

Zamykają.

Czy spędzasz dzień zwykle

w ciągłym przelocie?

Czy tylko pytasz „Jak się masz”?

czy i odpowiedź chcesz znać?

Gdy dzień dogorywa w blasku neonów,

czy idziesz do łóżka, kładąc się z myślą

o setce problemów?

Zwolnij tempo.

Nie tańcz prędko.

Czasu mało.

Już za chwilę

Zamykają.

Czy kiedy znowu

rzuciłeś „jutro” swojemu dziecku,

to pośpiech wygodnie pozwolił nie zauważyć

jak bliski był płaczu?

Czy dobrą przyjaźń kiedyś poddałeś

bo na telefon i krótkie „cześć”

czasu nie miałeś?

Zwolnij tempo.

Nie tańcz prędko.

Czasu mało.

Już za chwilę

Zamykają.

Gdy liczy się tylko żądza uznania

to, pędząc, tratujesz swe miłe doznania.

Gdy pośpiech przez dzień wiedzie i frasunek

w koszu trafia podarunek,

Życie, to nie wyścig.

Zwolnij tempo.

Nie tańcz prędko.

Czasu mało.

Już za chwilę

Zamykają.

Leave a Reply