Poradnik psychologiczny dr. Janusza Wróbla
Miałem zaszczyt spotkać parę lat temu szczęśliwą parę, która obchodziła trzydziestą trzecią rocznicę pożycia małżeńskiego. Mieli za sobą ogrom doświadczeń w Polsce i w Stanach, sporą liczbę niezwykłych i czasem dramatycznych przygód, które wystarczyłyby na zapewne niejeden scenariusz filmowy, wiele wyzwań losu, a szczególnie chorób, które trapiły i wciąż uciążliwie dokuczają mężowi. Było ich tyle, że można by się spodziewać, że moi rozmówcy będą co najmniej rozgoryczonymi, jeśli nie zgorzkniałymi ludźmi. Tymczasem, wręcz przeciwnie, przeciwności losu widać nauczyły ich, że trzeba do nich podchodzić z pewnym dystansem, zamiast poddawać się rozpaczy. Zapytani, czy problemy, z którymi się borykali, nie odbiły się negatywnie na jakości ich małżeństwa, odpowiedzieli, że nie; świadomość, iż mogą na sobie zawsze polegać, nie tylko dodawała im sił, ale też cementowała ich związek. Nie miałem wątpliwości – miałem przed sobą parę prawdziwie szczęśliwych ludzi, którzy w trakcie lat bycia razem nabyli nową tożsamość, którą można wyrazić zaimkiem MY.
Z myślą o moich Czytelnikach, postanowiłem zapytać się o ich poradę dla par, które, tak jak oni, chcieliby przeżyć w harmonii i poczuciu satysfakcji ponad trzy dekady razem. Oto niezbędne składniki w przepisie na szczęście w związku, sformułowane przez moich rozmówców: prawdomówność, zaufanie, szacunek, przyjaźń, równouprawnienie, czyli partnerstwo w związku oraz częste używanie trzech magicznych słów: przepraszam, dziękuje, proszę. Żona dodała jeszcze jeden komponent, który dodaje smaku do jakości małżeństwa, stwierdzając, że „mąż musi umieć gotować”.
Gdy przyjrzymy się elementom wymienionym przez oboje i spróbujemy znaleźć ich wspólny mianownik, to dojdziemy do wniosku, że jest to poszanowanie drugiej osoby. To właśnie szacunek jest fundamentem prawdomówności, to on buduje zaufanie, dzięki niemu zdajemy sobie sprawę z tego, że w związku mamy równe prawa, ale i obowiązki, no i gdy o przyjaźń chodzi, bez niego nie ma ona szansy na zaistnienie.
Oczywiście moi rozmówcy przyznali, że ich małżeństwo nie jest wolne od problemów, sporów i nieporozumień. Dzięki jednak stosowaniu wymienionych zasad, udaje im się z sukcesem pokonywać napotykane czasem trudności. Ponieważ tworzą duchową wspólnotę i świadomi są zbieżnej tożsamości MY, mogli uwolnić się od jarzma JA. Bo w istocie, jesteśmy niewolnikami swojego ego, które usiłuje nieustannie kontrolować nasze zachowanie, domagając się dania mu absolutnego pierwszeństwa. Stąd bierze się egoizm, niechęć lub wręcz nieumiejętność wysłuchania innych, stąd pochodzi zazdrość, chciwość, gniew i pycha. Wszystko musi dotyczyć mnie, ja jestem najważniejszy, wokół mnie kręci się świat. To terror mojego JA nie pozwala mi na kompromis, tolerancję, otwarcie się na innych i ich przekonania, na wyrozumiałość i przyznanie się do winy.
Kiedy, po przyjeździe do Stanów, wsłuchałem się już lepiej w język angielski, uderzyło mnie piękno stwierdzenia I respectfuly disagree. Niestety, w języku polskim musimy użyć dużo więcej słów na wyrażenie tej myśli, no i nie brzmi to zbyt zgrabnie: z całym szacunkiem dla ciebie (i dla twoich poglądów), ale nie zgadzam się z tobą. Może i dlatego tak rzadko tak się wyrażamy. Tymczasem, to właśnie stwierdzenie jest drogą ucieczki od niewoli, w które wpędza nas nasze JA. Uwolnienie się od egoizmu otwiera nas na drugą osobę, na możliwość partnerstwa, na osiągnięcie wspólnoty w kompromisie. Uzmysławia nam, że bycie z kimś nie polega na walce o zachowanie ważności mojej indywidualności, lecz otwiera możliwość zagospodarowania wspólnej przestrzeni, w której jest godne miejsce dla obu osobowości.
Jak zachować balans między naturalnym i właściwym pragnieniem zachowania własnej indywidualności, a dążeniem do budowania wspólnoty? Pomoże nam w tym znajomość samego siebie, uczciwa analiza motywów, którymi się kierujemy i wyzbycie się niezdrowej ambicji. Musimy potrafić rozróżnić pomiędzy zgubną dumą, a szacunkiem dla samego siebie; między chęcią górowania nad drugą osobą, a wiernością własnym poglądom; pomiędzy słabością, wyrażającą się tępym uporem, a siłą, którą pokazujemy, gdy przyznajemy się do własnych błędów. Wierność samemu sobie i otwartość na wartości drugiego człowieka nie muszą się wykluczać. Warunkiem jest wyjście poza ciasny ogródek własnej ambicji na rozległą łąkę, gdzie czeka na nas nasz partner, także uwolniony od przymusu ciągłego mienia racji; gdzie można być razem i jednocześnie osobno, tak jak to przydarzyło się to moim rozmówcom, z których radami dzieliłem się dzisiaj.
O tej wspólnej przestrzeni, gdzie jest miejsce dla obojga, pięknie i mądrze pisał kiedyś Kahlil Gibran:
Lecz przestrzeń niech będzie w tej waszej wspólności, a wichry niebios niechaj swobodniej wieją między wami. Miłujcie się, lecz nie czyńcie więzów z miłości. Niechaj będzie ona jak morze w ruchu pośród brzegów dusz waszych. (…) Stójcie razem, lecz nie nazbyt blisko, gdyż kolumny świątyni oddzielnie stać muszą, zaś dąb i cyprys nie rosną w cieniu drugiego.
Poradnik psychologiczny jest refleksją psychoterapeuty, który inspirowany przeżyciami swoich klientów, spisuje „uwagi o szczęściu” w nadziei, że staną się pomocne Czytelnikom w ich drodze do osiągnięcia balansu i harmonii w życiu. Autor: Janusz Wróbel, kontakt: wrobel@oakland.edu, website: www.janusz-wrobel.com