Jestem w sanatorium w Busku Zdroju. Spacerując po parku i deptaku coraz to napotykam się na na ciekawe historyjki o Zdroju, o mieście, o ludziach, którzy wszystko to kiedyś rozpoczynali.
Buski deptak, który stanowi przedłużenie parku zdrojowego, a nawet integralną jego część, pomimo że stał się dzielnicą mieszkalną, centrum administracyjnym, ośrodkiem szkolnictwa i kultury, nie stracił niczego z dawnych uroków. W jesienno-zimowej szacie wygląda co prawda inaczej niż wiosną czy latem, ale brak kolorów uzupełnia głęboka zieleń okazałych świerków i innych iglaków, a bratki na klombach, które dzielnie opierają się przymrozkom nastrajają bardzo optymistycznie. Promenada starówki przy blasku lamp w stylu retro wygląda pięknie…Wieczorową porą tętnią życiem kawiarenki, tu i ówdzie zaplączą się muzyczne rytmy, wstrząsną powietrzem gromkie brawa uczestników koncertów. Takich miejsc gdzie ludzie się leczą, wypoczywają, odzyskują radość życia i zdrowie jest o wiele więcej; a najważniejsze jest to, że mimo narzekań na politykę w zakresie opieki zdrowotnej, Polacy licznie i wcale nierzadko korzystają z leczenia sanatoryjnego. Ale nie o polityce, a o historii buskiego kurortu chcę opowiedzieć, w czym niby przewodnik pomaga mi książeczka Leszka Marcińca „Buska Starówka Zdrojowa”.
Kto był pierwszym kuracjuszem buskiego kurortu? Niektórzy twierdzą, że królowa Jadwiga, która prawie o czterysta lat wyprzedziła twórcę Uzdrowiska Busko, Feliksa Rzewuskiego. W kronice klasztoru buskich norbertanek pod datą 6 grudnia 1393 roku, jest wzmianka o kąpieli leczniczej, jaką siostry przygotowały królowej Jadwidze. A skąd się wzięły tu norbertanki? Dobra buskie należały do rycerza Dzierżka, zwanego też Dersławem. To on wraz ze swym bratem Witem, biskupem w Płocku, sprowadzili do Buska zakonnice reguły św. Norberta. W testamencie przed wyprawą wojenną przeciw Turkom, Dersław zapisał klasztorowi część miasta i liczne wsie oraz zastrzegł, aby w razie gdyby nie dane byłoby mu powrócić, jego żona mogłaby zostać mniszką w owym klasztorze. Z wyprawy nie powrócił, a o losach jego żony kroniki nie wspominają. Zgodnie ze spisaną wolą Busko przeszło we władanie klasztoru; tak pozostało nieprzerwanie do roku 1819, do czasu kiedy nastąpiła kasata klasztoru norbertanek. Busko stało się miastem rządowym. W rok później, dzierżawcą buskich dóbr został Feliks Rzewuski, uznawany za napoleońskiego generała. Cierpiał na reumatyzm i próbował kuracji u miejscowego lekarza Jana Winterfelda, który już od kilkunastu lat stosował leczenie buskimi wodami. Co prawda, nie będąc pewnym właściwości leczniczych solanek eksperymentował najpierw na żebrakach oraz zwierzętach, ale uzyskiwane rezultaty zwróciły szerszą uwagę i doktorowi przybywało pacjentów.
Feliks Rzewuski przystosował budynek poklasztorny dla potrzeb kuracjuszy, obok założył „ogród spacerowy” pełen drzew i zieleni, zbudował pijalnię wód mineralnych, w budynku instalowano wanny kąpielowe i beczki. Z sezonu na sezon przybywało chętnych do leczenia się wodami mineralnymi. W 1828 roku Busko było już znane jako uzdrowisko. Ambicje Rzewuskiego sięgały dalej, dążył do zbudowania prawdziwego uzdrowiska, ale do realizacji tego celu potrzebne były pieniądze. Będąc już radnym miejskim, wydzierżawił od Rady Miejskiej prawo do produkcji i sprzedaży trunków (propinację miejską). Zyski pozwoliły mu na rozpoczęcie budowy gmachu zdrojowego zwanego „Łazienkami”. Budowę powierzył architektowi Henrykowi Marconiemu, Polakowi włoskiego pochodzenia, budowniczemu Pałacu Paca, kościoła św. Boromeusza, Hotelu Europejskiego, Wodozbioru w Ogrodzie Saskim w Warszawie, pałacu Wielkopolskich w Chrobrzu, ratusza w Radomiu… H. Marconi ma też inne zasługi – uczestniczył w powstaniu listopadowym, a styczniowe wsparł pokaźną sumą, sam nie mógł już walczyć. Zmarł w 1863 roku, miał 72 lata; spoczął na warszawskich Powązkach.
Wiek później (w 1955 r.), piękny późnoklasycystyczny gmach „Łazienek” poddano renowacji i rozbudowie. Położony w centralnym miejscu parku zdrojowego stał się niejako herbem uzdrowiska i wizytówką miasta. Sanatorium, obecnie znane pod nazwą „Marconi” cieszy się opinią obiektu o wysokim standardzie europejskim. Obok dobrze zorganizowanego i nowocześnie wyposażonego zakładu przyrodoleczniczego oraz specjalistycznych poradni, ma też imponująca salę koncertową , gdzie występuje orkiestra zdrojowa, odbywają się festiwale muzyczne, występują wybitni artyści z kraju i ze świata.
Feliksa Rzewuskiego – twórcę Uzdrowiska Busko – cechował prawdziwy rozmach w realizacji obranego celu. Założenie parku powierzył znanemu krakowskiemu ogrodnikowi Ignacemu Hanuszowi, a ten stworzył wspaniały park o cechach romantycznych i klasycystycznych. Zamieszkał w „Domku Ogrodnika” (wybudowany w 1835 r., wg projektu Marconiego), był jego pierwszym lokatorem. Przylegająca do domu szklana budowla – „oranżeria” budziła zainteresowanie spacerowiczów. Przez cały rok kwitły tam róże i inne oryginalne kwiaty; uprawiane były rozsady, które wysadzano na klombach i rabatach parkowych. Z upływem czasu posadę obejmowali kolejni ogrodnicy i „domek” przyjmował nazwę od ich nazwiska. Podobnie było z domami stojącymi na terenie parku, będącymi własnością Uzdrowiska; nadawano im nazwy od nazwisk pracowników w nich mieszkających, jest: „Imosówka”, „Andrzejówka”, „Wilkówka”…
Na zlecenie Rzewuskiego, w 1830 roku dokonano analizy chemicznej buskich wód mineralnych, potwierdzając, że wody te posiadają wysokie wartości lecznicze. Liczba kuracjuszy rosła, co niewątpliwie wpłynęło na rozwój miasta. Ale cóż, Feliks Rzewuski był naprawdę zatroskany o swoje dzieło i przyszłość miasta… Oskarżał miejscowe władze o nadużycia i pijaństwo, co skończyło się konfliktem. W 1836 roku zrezygnował z dzierżawy propinacji miejskiej, a eksploatację źródeł wód mineralnych wydzierżawił spółce warszawskich kapitalistów. Zmarł pięć lat później, spoczywa w rodzinnym grobowcu na cmentarzu obok kościoła św. Leonarda w Busku. Jego imieniem nazwano jedną z ulic, przy której znajduje się parę kompleksów sanatoryjnych.
O starówce zdrojowej, willach o wdzięcznych nazwach, z którymi wiążą się zarówno romantyczne jak i patriotyczne wydarzenia, o nowych sanatoriach i hotelach, o właściwościach buskich zdrojów można długo opowiadać… Pod koniec XIX w. Busko zaliczano do najwartościowszych i najliczniej wówczas odwiedzanych europejskich uzdrowisk.
Udając się spacerem w południową część Zdroju trafia się na obszar parku – lasu z Dziecięcym Szpitalem Kompleksowej Rehabilitacji „Górka” im. dr. Szymona Starkiewicza. Do 1918 roku teren zwany był Żwirową Górą i należał do mieszkańców wsi Zbludowice. Były to nieużytki, gliniaste i kamieniste pola. W 1917 roku przyjechał do Zakładu Kąpielowego w Busku dr Starkiewicz. Kiedyś odwiedził sławne i jedno z pierwszych dziecięce uzdrowisko w Rabce. Uznał, że można by takie wybudować na Żwirowej Górze. Założył Komitet Budowy Kolonii Leczniczej dla dzieci, z zebranych funduszy wykupiono te tereny. Kiedy dr Szymon Starkiewicz – „buski doktor Judym” przystąpił do tworzenia sanatorium dziecięcego, toczyła się wojna z bolszewikami. W 1920 roku, zorganizował 42 dniowe kolonie sezonowe dla 30 ubogich dzieci z Zagłębia Dąbrowskiego. Początkowo dzieci zakwaterowane były w willi „Wiktoria”, tam miały wyżywienie, na zabiegi i kąpiele siarczkowe chodziły do Zakładu Zdrojowego. Już w następnym roku leczenie dzieci przeniesiono na „Górkę”, do namiotów besemerowskich, które dr Starkiewicz otrzymał od Amerykańskiego Czerwonego Krzyża. Lata 1922-27 naznaczone były wielką aktywnością, budowano sanatorium „Górka”, a równocześnie dr. Starkiewicz prowadził zalesianie i zagospodarowanie Żwirowej Góry. Dzisiaj, Specjalistyczny Szpital Ortopedyczno-Rehabilitacyjny „Górka” im. dr. Szymona Starkiewicza, to wspaniały obiekt, uważany za lidera opieki medycznej w ortopedii i rehabilitacji. Świadczy usługi wysoko specjalistyczne, podejmując często leczenie przypadków bardzo skomplikowanych.
A może jeszcze jedna historyjka… Kiedyś zrodziła się myśl, by w sąsiedztwie Sanatorium Rehabilitacyjnego wybudować szkołę zawodową z warsztatami dla dzieci i młodzieży, które kończą szkołę podstawową w sanatorium. Cykl leczenia dzieci po chorobie Heinego-Medina i chorobie zwanej wtedy – Zespół Little’a (mózgowe porażenie dziecięce) wymagał częstego pobytu w szpitalu sanatoryjnym po operacjach. Dzieci w wieku szkolnym do 14 lat, w czasie pobytu w sanatorium mogły uczyć się w tamtejszej szkole (założonej w 1929 roku przez Eustachego Kuroczkę), ale młodzież starsza stawała przed problemem wyboru, czy leczyć się na „Górce”, czy uczyć się w szkole w miejscu zamieszkania. Ponadto dla wielu dzieci kalekich podjęcie nauki w regularnej szkole zawodowej było najczęściej niemożliwe. W 1959 roku powstał społeczny Komitet Budowy Szkoły Zawodowej dla Dzieci Kalekich. Komitet czynił starania o zdobycie funduszy i zezwolenie na rozpoczęcie budowy. Pokaźną kwotę na cele budowy szkoły przysłał Polak mieszkający w USA, były mieszkaniec powiatu buskiego – Roman Zwolski. W połowie lat sześćdziesiątych wrócił do Buska – Zdroju. Zmarł 21 września 1967 roku, spoczywa na buskim cmentarzu, a ludzie pamiętają, że to dzięki jego dolarom wykonano dokumentację i przystąpiono do budowy szkoły…
Nowy obiekt powstał z funduszy państwowych i w 1972 r. został oficjalnie otwarty. Obecnie Ośrodek Szkolno-Wychowawczy dla Niepełnosprawnych Ruchowo jest samodzielnym zakładem kształcącym w kilku specjalnościach i prowadzącym rehabilitację chorej młodzieży we własnym zakresie.
Ale wszystko kiedyś miało swój początek. O ludziach, którzy w różny sposób przyczynili się do tego co dzisiaj, dobrze jest pamiętać
Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia życzę Czytelnikom Tygodnika Polskiego Pokoju, Radości i Nadziei.
Halina Massalska