H.M. – Czy jest to możliwe, że Pan nigdy nie otrzymał odpowiedzi od Rady Dyrektorów co było powodem usunięcia go z ich grona? Co więcej, dlaczego ta sprawa jest owiana jakąś dziwną tajemnicą? W czasie dyskusji na Dorocznym Walnym Zgromadzeniu Federalnej Unii Kredytowej PAC wystąpił Pan z prośbą, o wyjaśnienie tego uczestnikom zebrania. Usłyszeliśmy odpowiedź: „to jest sprawa prywatna”. Po raz kolejny padło pytanie z Sali – za co pan Magda został usunięty z Rady Dyrektorów? Wyborcy mają prawo wiedzieć, dlaczego nie sprawdził się człowiek, którego obdarzyli zaufaniem, na którego oddali swoje głosy… Przewodnicząca Rady Dyrektorów Joanna Strzałkowska odpowiedziała krótko: „jest to sprawa prywatna”. Jak to rozumieć, czyja lub kogo prywatna sprawa?
Kazimierz Magda – Zapewniam, że nie moja. Ja nie mam nic do ukrycia. Słyszała Pani, że wystąpiłem o podanie przyczyny usunięcia mnie z Rady Dyrektorów. Chciałem, aby ujawnili to na tym Dorocznym Walnym Zgromadzeniu, tym bardziej, że prawdziwie moja kadencja miała upłynąć właśnie w tym roku.
H.M. – Czyli pełnił Pan swoją funkcję przez dwa lata, od wyborów w 2007 roku, do czasu usunięcia z Rady. Kto zajął to miejsce i jak wyglądało rozstanie się z Radą Dyrektorów?
K.M. – Zacznę od tego, że 20 maja 2009 roku, przybyłem na zebranie dyrektorów, ale do budynku unii nie miałem prawa wejść. Przed drzwiami czekał John Swidwinski i wręczył mi papier informujący, że odebrano mi „bond” co jest jednoznaczne z tym, że nie mogę być dyrektorem. Na moje miejsce został powołany Hendrik Zenicki, który właśnie przegrał wybory kiedy ja je wygrałem w 2007. Był dyrektorem od wielu lat i po przegranej zajął miejsce w Supervisory Committee (Komisji Nadzorczej).
H.M. – Z ciekawości pytam, czy jak on został powołany na Pana miejsce, to automatycznie przedłuża się jego kadencja na dalsze lata i nie podlega wyborom?
K.M. – Nie, tak nie jest. Zgodnie ze statutem unii dyrektor powołany na stanowisko z jakiegoś powodu zwolnione w czasie trwania kadencji, podlega głosowaniu w najbliższych wyborach. Członkowie mają prawo zadecydować, czy osoba ta powinna ich reprezentować. Pan Zenicki otrzymał to miejsce poprzez tzw. nominację.
H.M. – Co to jest ten „bond”, przed czym chroni, w jakim przypadku może być zabrany?
K.M. – Jest to ubezpieczenie, działające podobnie jak każde inne ubezpieczenie np. domu, czy samochodu, a które chroni przed konsekwencjami prawnymi, wynikającymi z jakiejś np. źle podjętej przeze mnie decyzji, działania, czy sprawy sądowej wytoczonej przeciwko dyrektorom.
H.M. – Rozumiem, że ubezpieczenie to pokrywane jest ze środków unii, a więc pewnie ktoś doszedł do wniosku, że Pan stanowi jakieś zagrożenie. Co Pan zrobił złego?
K.M. – Właśnie tego nie wiem. Chciałem spotkać się z Radą Dyrektorów i porozmawiać na ten temat, ale przewodnicząca p. Strzałkowska poinformowała mnie, że nie mogę przyjść na zebranie, bo już nie jestem dyrektorem, ponieważ zabrano mi bond. Poprosiłem, aby wobec takiej sytuacji wyjaśniono mi to na piśmie, bo nie rozumiem, o co chodzi. Zostałem przez nią poinformowany, że nie otrzymam żadnej innej odpowiedzi i wyjaśnienia, bo taką decyzję dyrekcja podjęła zgodnie z instrukcją urzednika NCUA. Wysłałem więc list (e-mail) do NCUA z zapytaniem z jakiego powodu nie mogę mieć tego ubezpieczenia (bond). Nigdy nie otrzymałem odpowiedzi. Bardzo mnie to zdenerwowało i napisałem bezpośrednio do człowieka z NCUA, pana Gerry Gracey który podobno tę decyzję wydał. Otrzymałem wiadomość, że nie będzie mi na to odpowiadał. Napisałem kolejny raz i wówczas on mi odpisał, że jest to z mojej strony w stosunku do niego harassment i próba straszenia go.
H.M. – Na co dzień, pewnie żaden z członków nie wczytuje się w unijne biuletyny, ale nikt z moich znajomych nie pamięta, aby ukazała się informacja o usunięciu Pana z Rady Dyrektorów i powołanie na to miejsce Hendrika Zenickiego.
K.M. – Nikt nie pamięta, bo tego nie podano do wiadomości członków. Mógłby ktoś zapytać o powód tych tajemnic nazwanych „prywatną sprawą”. Po prostu ujawnienie tego było i jest niewygodne dla wielu osób z Rady Dyrektorów i kierownictwa unii. Sprzeciwiłem się praktykom wynoszenia z unii papierów objętych tajemnicą i domagałem się zwolnienia osoby, która to robiła. Miałem na to dowód w postaci kopii tych dokumentów. Ile takich kopii zostało zrobionych i kto je jeszcze otrzymał a w związku z tym być może nadal dysponuje tymi dokumentami – nie wiem. Niestety to ja musiałem przegrać w tym sporze, bo osoba ta jest kuzynką jednego z dyrektorów, a poza tym gdyby zaczęto wyjaśniać tę sprawę, wyszłoby na jaw wiele innych. Najprościej było się mnie pozbyć…
H.M. – Nie rozumiem tego. Przecież Rada Dyrektorów musiała jakoś zareagować na ten fakt…
K.M. – Owszem, otrzymałem list od prawnika unii, abym niezwłocznie zwrócił te dokumenty. Jak wcześniej mówiłem są to kopie dokumentów jakie wynosiła z biur unii w Troy – Joanna O. Pokazałem je dyrekcji i zrobiłem im kopie, ale nie oddałem ich, bo jest to dowód, że takie rzeczy miały miejsce. Nie mogę liczyć na żadnego z kolegów dyrektorów, że ten fakt poświadczą, chociaż o tym wiedzieli. Wiedział też o tym pan Swidwinski i pani Dul. Jednakże, osoba ta została nagrodzona stałą pozycją w unii kredytowej i jest chroniona przez dyrekcję i kierownictwo.
H.M. – Skoro są to kopie dokumentów poufnych, nie będę pytać o ich treść, ale czy może Pan powiedzieć, jakiego czasu dotyczą?
K.M. – Dotyczą okresu przed wyborami w 2007 r., kiedy podjęta była akcja wprowadzenia kilku nowych osób do dyrekcji.
H.M. – Jakoś to dziwnie brzmi, przecież Pan wtedy jeszcze nie był w Radzie Dyrektorów unii…
K.M. – Tak, ale był to okres wzmożonej kampanii wyborczej. Byłem jednym z tych, których namówiła koleżanka, z którą kiedyś pracowałem, Joanna O., do kandydowania, przekonując że unia jest źle zarządzana i tylko mając swoich można coś zrobić, a dokładnie usunąć Johna S. i Bogdana B. Prawdę mówiąc było mi to obojętne, czy wejdę do tej rady, ale koleżanka postarała się o podpisy, a nawet napisała mi co mam mówić przedstawiając swoją kandydaturę. Muszę przyznać, że to była skuteczna kampania, wybrali mnie jak i innych kandydatów, którzy mieli realizować ten cel. Nawet uwierzyłem w dobre intencje tych, co przekonywali, że zależy im, aby wszystko się polepszyło w unii; brałem też udział w takich tajnych zebraniach… Chce Pani wiedzieć, kto jeszcze?
H.M. – Na tym etapie za wcześnie o tym mówić, a tym bardziej wymieniać nazwiska, ale dość dziwne jest to Pana „nawrócenie”. Chciałabym wiedzieć, co było tego przyczyną, czy tylko wyrzuty sumienia?
K.M. – To dość proste, fakty przekonywały mnie, że nie chodzi tu o nic innego, tylko o załatwianie własnych interesów, utworzenie nowego stanowiska i obsadzenie go pewną osobą, która przy pomocy „swoich” realizowała własny plan. Nie ważne stawały się propozycje, które mogłyby być bardzo korzystne dla członków, m.in. taki przykład jak merging z innymi uniami, bankiem PNA. Takiego tematu nawet nie podjęto. Dlaczego? Bo trzeba byłoby podjąć niekorzystne zmiany kadrowe…
H.M. – Jak zapadają decyzje na naradach dyrektorów?
K.M. – Decyzje zapadają większością głosów. Ważne decyzje m.in. dotyczące obsady wysokich stanowisk, powinny być przegłosowane ¾ wszystkich głosów; w naszym przypadku jest 11 dyrektorów, a więc 8 głosami za.
H.M. – Dziękuję za rozmowę i uchylenie rąbka tajemnicy, co kryje się pod terminem „prywatna sprawa”. A czyja? Odpowie sobie każdy, kto o to pytał.