Ostatnio przeglądałam album „Legnica za radzieckim murem” autorstwa Franciszka Grzywacza, który jako jedyny Polak otrzymał zezwolenie na fotografowanie radzieckich żołnierzy, tam stacjonujących. Tak powstała niezwykła fotograficzna opowieść o czasach półwiecznej obecności wojsk Armii Radzieckiej w mieście, które jak wiemy, na mocy postanowień konferencji poczdamskiej, znalazło się w granicach Polski.
Ten rozdział historii Legnicy został bogato i wszechstronnie udokumentowany, co jest chlubnym wyjątkiem w całym temacie bytowania Armii Radzieckiej na zachodnich obszarach Polski. Dwa wydania fundamentalnej monografii Wojciecha Konduszy „Mała Moskwa. Rzecz o radzieckiej Legnicy”, również jego autorstwa „Śladami Małej Moskwy”, wcześniej wspomniany album fotograficzny Franciszka Grzywacza, książka Joanny Lilli Świącik „Podwójnie strzeżeni”, książka/album Zuzanny Grębeckiej „Legnica 1945-1993. Podwójne życie miasta” – to ważne lektury i nie jedyne. Wspomnę też o głośnym i pokazywanym na całym świecie filmie fabularnym Waldemara Krzystka „Mała Moskwa”.
„Nikt nie zrozumie historii powojennej Legnicy jeśli nie zna historycznego uwikłania dziejów miasta, które przez prawie pół wieku było skazane na współżycie z niechcianym sublokatorem. (…) W Legnicy jak w soczewce odbijały się relacje polsko – radzieckie tego okresu” – mówi Wojciech Kondusza.
Legnica (dawniej Lignica , niem. Liegnitz) – leży w środkowej części województwa dolnośląskiego, na równinie legnickiej, nad rzekami: Kaczawą (lewy dopływ Odry) i wpadającą do niej Czarną Wodą. Historycznie – na Śląsku.
Miasto należy do wiekowych, ale zabytków tam nie ma. W maju 1945 wojsko radzieckie podpaliło starówkę miejską, zabytkowe miasto obróciło się w zgliszcza. Reszty dokonały władze PRL w 1963 roku, wyburzając do końca średnowieczne miasto. W ten sposób Legnica stała się wzorcowym miastem socjalistycznym z blokami zamiast zabytków.
Przez okres wojny, miasto leżące w granicach Rzeszy miało się nieźle (właściwie było nienaruszone do czasu wejścia Armii Czerwonej). Warto przypomnieć, że w owym czasie Legnica była hitlerowskim ośrodkiem kształcenia ukraińskich organizacji wojskowych, które później wzięły udział w agresji przeciwko Polsce.
Legniczanie żyli tak spokojnie, że nawet na początku roku 1945 nie zdawali sobie sprawy z tempa operacji wojsk radzieckich. Bez przeszkód ukazywała się tam codzienna prasa, po ulicach ciągle jeździły tramwaje. Pierwszymi oznakami nadciągającej katastrofy były przechodzące przez miasto kolumny uciekinierów podążających na Zachód. 11 lutego ogłoszono komunikat o Legnicy, jako kolejnym mieście wyzwolonym spod panowania faszystów, ale po kilkudziesięciu latach datę skorygowano na 9 lutego. Od 10 lutego 1945 r. niedawne Liegnitz znalazło się pod wyłączną jurysdykcją władz radzieckich.
II Front Białoruski dowodzony przez marszałka Konstantego Rokossowskiego przekształcił się w 1945 roku w Północną Grupę Wojsk Armii Radzieckiej w Polsce. Liczyła ona ok. 65 tys. żołnierzy. Większość garnizonów Północnej Grupy Wojsk znajdowała się na zachodnich obszarach Polski, na tzw. „Ziemiach Odzyskanych”. Największe garnizony radzieckie w Polsce mieściły się w: Legnicy, Borne Sulinowie, Kołobrzegu-Bagiczu, Białogardzie, Brzegu, Kluczewie, Krzywej, Szprotawie, Świdnicy, Świętoszowie i Świnoujściu. Łącznie było w Polsce ponad 60 miejscowości, w których znajdowały się mniejsze lub większe garnizony radzieckie.
Na siedzibę dowództwa Północnej Grupy Wojsk Radzieckich marszałek Rokossowski wybrał Legnicę, nazywaną z tego powodu Małą Moskwą. Rokossowski zażądał przeniesienia wszystkich urzędów oraz ludności polskiej do wydzielonej dzielnicy na przedmieściach. Na przeprowadzkę przewidziano 24 godziny. Ludzie byli brutalnie wyrzucani z mieszkań, mogli ze sobą zabrać jedynie bagaż podręczny, tysiące ludzi koczowało pod gołym niebem. W późniejszym raporcie UB zapisano: „przesiedlenie to przypominało pewne momenty z okresu okupacji niemieckiej, a stosowane do ludności żydowskiej przy wysiedleniach względnie organizowaniach getta” .
Jesienią, większość obiektów użyteczności publicznej była zajęta przez wojskowe władze sowieckie. W 1946 r. mieszkało tam 16,7 tys. Polaków, 12,8 tys. Niemców oraz ponad 60 tys. Rosjan. Do początku lat 50. Legnica była miastem zamkniętym, na rogatkach ulice zagradzały szlabany, przy budce wartowniczej Rosjanie sprawdzali przepustki. Tereny na których stacjonowały radzieckie jednostki ( prawie jedna trzecia miasta) wyłączono spod polskiej administracji. Legniczanie odizolowani od świata myśleli, że tak wyglądają wszystkie polskie miasta.
W Legnicy znajdował się także jeden z ośrodków dowództwa Układu Warszawskiego (to stąd dowodzono m.in. inwazją na Czechosłowację w 1968 roku).
Pobyt Armii Radzieckiej w Polsce nie był formalnie uregulowany. Dopiero 17 grudnia 1956 r. Rządy Polski i ZSRR podpisały umowę „O statucie prawnym wojsk radzieckich czasowo stacjonujących w Polsce”. Sowieckie wojska stacjonowały w Polsce przez 48 lat, ale Polacy niewiele wiedzieli na ten temat. Trudny czas pobytu tych wojsk w Legnicy zakończył się w 1993 roku i dopiero wtedy prawie trzecia część powierzchni miasta powróciła do Polski.
O tym – jak się żyło w tym czasie w Legnicy, jakie były wzajemne stosunki z dowództwem radzieckim, czy istniały kontakty mieszkańców z żołnierzami, oficjalne i prywatne, wreszcie jak odbywało się przejmowanie mienia porosyjskiego i jak wyglądały przygotowania do wyjazdu z Polski – opowiadają wspomniane wcześniej książki. W relacjach świadków wydarzeń fakty przeplatają się z emocjami.
Z miejscowej legendy, o tragicznej miłości Rosjanki do polskiego podoficera, Waldemar Krzystek uczynił osnowę scenariusza, przenosząc ją w czasie na przełom 1967/68 roku. Historia wielkiej miłości pokazana jest na tle nerwowej epoki – za chwilę wojska Układu Warszawskiego zaatakują Czechosłowację… Druga część rozgrywa się w latach 90.
Film „Mała Moskwa” – opowiada historię, która może nigdy nie wydarzyła się naprawdę, ale mogła się wydarzyć. Warto go obejrzeć kolejny raz, zwłaszcza że można ten film odbierać na różne sposoby.
Sam Waldemar Krzystek określił swoje intencje (w wywiadzie dla miesięcznika “Kino”, 11/2008) następująco:
„Mała Moskwa” nie jest deklaracją polityczną, ale pytaniem o to, jakie prawo ma ustrój, ideologia do decydowania o życiu człowieka. W czasach cenzury udawało się przemycić w filmach, książkach, także niektórych pismach wiele tematów, ale nigdy nie poruszono jednego: że po 1945 roku w Polsce stacjonują rosyjskie wojska, Rosjanie mają tutaj swoje lotniska, mieszkają tu ich rodziny, otwiera się rosyjskie szkoły, powstają swoiste rosyjskie miasta. Wydawało mi się, że trzeba wypełnić tę białą plamę. W moim filmie pokazuję, że za tymi przemilczeniami kryją się przemilczane, tragiczne losy ludzkie. Naszej kinematografii długo nie było stać na taki film, dający również wyobrażenie o potędze militarnej Rosji. Dopiero teraz znaleźliśmy odpowiednie środki, a uważam, że lepiej nie poruszać jakiegoś tematu, jeśli nie można wypowiedzieć się pełnym głosem. A poza tym chciałem, by ten film powstał z jeszcze jednego powodu. Kiedyś Andrzej Wajda powiedział, że trzeba robić takie filmy, jakich nikt inny za nas nie zrobi. Zdawałem sobie sprawę, że podobny film powinienem zrealizować właśnie ja: wychowałem się dwieście metrów od radzieckiego osiedla w Legnicy. Dzieci zawsze się znają – znałem więc Rosjan, byli moimi kolegami i koleżankami. Udawało mi się nawet odwiedzać ich w domu, przyglądałem się ich życiu. Co ciekawe, mieszkając w Polsce, oni jednak się zmieniali. Najpierw zaczynali się inaczej ubierać, potem inaczej myśleć.
Halina Massalska