Diane Ackerman amerykańska pisarka w swojej książce „The Zookeeper’s Wife. A War Story” (polski przekład ukazał się pod tytułem: „Azyl. Opowieść o Żydach ukrywanych w warszawskim zoo”) łącząc fakty ze swobodnym i barwnym stylem narracji, opowiedziała historię fascynującej kobiety, która ryzykując życiem wraz z mężem ratowała ludzi i zwierzęta podczas niemieckiej okupacji.
Ta piękna opowieść o bohaterstwie małżeństwa Jana i Antoniny Żabińskich stała się podstawą hollywoodzkiego scenariusza filmowego, który zrealizowała nowozelandzka reżyserka Niki Caro. Amerykański film z 2017 roku „Azyl” – z udziałem pierwszej wielkości gwiazd (w rolach głównych: Jessica Chastain, Johan Heldenbergh, Daniel Brühl) – opowiada światu prawdziwą historię o bohaterstwie naszych rodaków.
Opiekunowie warszawskiego ogrodu zoologicznego, Jan i Antonina Żabińscy, sprawnie i bez wahań pomagają żydowskim mieszkańcom miasta, ukrywają ich w zbombardowanym i zrytym pociskami ogrodzie, we własnym domu, w podziemiach zabudowań ogrodu, w pustych klatkach po zwierzętach…
Antonina opiekuje się czekającymi na aryjskie papiery, nową tożsamość i miejsce pobytu, Jan wyprowadza uciekinierów z getta, zabezpiecza stronę organizacyjną.
Pomiędzy znaczące wydarzenia, takie jak bombardowanie zoo, ogłoszenie wybuchu wojny, spalenie getta, reżyserka wplotła też wątek miłosny (nadając historii hollywoodzki akcent)…
W oryginale film „Azyl” nosi tytuł „Żona dyrektora zoo”. Historię holocaustowo-wojenną obserwujemy właśnie z punktu widzenia kobiety – silnej, wyemancypowanej, a przy tym zmagającej się z własnymi słabościami.
Mając w pamięci inne filmy o podobnym temacie, zwykle pojawiały się tam kwestie szmalcownictwa, przedwojennego i okupacyjnego antysemityzmu, natomiast w tym filmie niczego takiego nie ma. Polacy, niemal bez wyjątku, są piękni i szlachetni…
Po przeczytaniu wspomnień Antoniny Żabińskiej „Ludzie i zwierzęta”, na których m.in. oparła swoją książkę Diane Ackerman, nie dziwi fakt, że Polacy tak są postrzegani. Po prostu wrażliwość i prawość Antoniny Żabińskiej – odważnej kobiety z klasą, pełnej nieudawanej miłości do świata, do ludzi i zwierząt – wyzwalała w otoczeniu to, co było w nich najlepsze.
Bardzo zachęcam do sięgnięcia po książki obydwu autorek oraz do obejrzenia filmu.
Na wakacyjną czytelniczą rozrywkę chcę zaproponować – książkę bardzo poczytnego amerykańskiego pisarza Stephena Kinga – „Sklepik z marzeniami” (tytuł oryginalny: Needful Things).
Choć gruba to powieść, czyta się ją szybko. Myślę, że Stephen King jest dobrze znany czytelnikom lubiącym zwłaszcza literaturę grozy (a może też ktoś zetknął się z twórczością jego synów – Owena Kinga oraz Joe Hilla?).
Jak w wielu jego książkach, tak i tu w „Sklepiku z marzeniami” pojawiają się ulubione motywy: małe prowincjonalne miasteczko, zamknięta społeczność, nieodgadnione zło.
– Do małego, spokojnego miasteczka Castle Rock – gdzie mieszkańcy żyją według swoich niepisanych praw i zasad, znają swoje wady i zalety, wiedzą o sobie niemalże wszystko, jedni się lubią, inni mają do siebie zadawnione anse, ale są wspólnotą – sprowadza się tajemniczy przybysz z Europy i otwiera niewielki antykwariat, w którym można kupić „wszystko o czym marzysz”. Mieszkańcy nabywają upragnione przedmioty, zapłatą nie są pieniądze, bo wszystko jest bardzo tanie, ale o zakupie wymarzonej rzeczy decyduje drobny figiel (psikus), z pozoru niewinny, wymierzony w sąsiada, współmieszkańca Castle Rock.
Nikt nie może wyzwolić się od mocy swoich marzeń, nie może znieść myśli, że upragniona, wymarzona rzecz, może stać się własnością kogoś innego.
W ten sposób tajemniczy sprzedawca niewoli dusze swoich klientów, a miasteczko powoli pogrąża się w chaosie. Policja ma coraz więcej doniesień o kolejnych bardziej wyrafinowanych psikusach, które stają się groźne. Szeryf postanawia działać, prowadzi ciche śledztwo, ale i on ma swoje słabości. Czy zdąży powstrzymać tajemniczego sprzedawcę zanim on zgładzi całe miasteczko?
Na kartach „Sklepiku z marzeniami” pojawia się wiele postaci, z pośród których każdy ma swoje miejsce w opowiadanej historii.
“Są ludzie, którzy kłamią dla zysku, i są ludzie, którzy kłamią z ucisku, ludzie, którzy kłamią tylko dlatego, że powiedzenie prawdy jest dla nich aktem całkowicie niepojętym… i ludzie, którzy kłamią, czekając, aż nadejdzie czas na prawdę.”
Na podstawie tej powieści powstał film „Sprzedawca śmierci”, są dwie wersje – kinowa i telwizyjna. Nie widziałam; natomiast do przeczytania książki zachęcam.
Tak sobie myślę, może warto byłoby kiedyś rozpocząć dyskusję na temat kłamstwa? Jedni uważają, że każde kłamstwo to grzech, inni absolutnie swobodnie traktują prawdę i uważają codzienne oszustwa za niewinne i nieszkodliwe.
„Tak jest z kłamstwem już od tysięcy lat. W starożytności trafiali się ludzie, jak Arystoteles czy Cyceron, nienawidzący nieprawdy. Jednak powszechnie dość wspaniałomyślnie traktowano kłamstwo. Uważano przeważnie, że mijanie się z prawdą, aby pomóc bliźniemu, to nic złego. Nawet – o dziwo – niektórzy ojcowie Kościoła ulegali temu poglądowi. Jednak dwaj najbardziej wpływowi teologowie Kościoła Zachodniego: św. Augustyn i św. Tomasz z Akwinu uważali wszystkie kłamstwa za niemoralne. Twierdzili, że skoro Bóg jest Prawdą, każdy kłamca upodabnia się do diabła i haniebnie oszukuje sam siebie” – napisał m.in. na swoim blogu ks. Marek Kruszewski.
Dlaczego ludzie kłamią? Czy można kłamać w dobrej intencji?
Mistrz propagandy Joseph Goebbels stosował regułę: „kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą”.
A może ktoś zna autora tego powiedzenia? – „Królowie nigdy nie kłamią. Twierdzą, że to świat się myli.”
Haalina Massalska