List do redakcji
Weterani owszem, ale jakiego wojska?
Dzisiaj, kiedy piszę te słowa, są jeszcze wśród nas nieliczni weterani Wojska Polskiego. Oczywiście mam na myśli weteranów prawdziwego wojska polskiego, czyli przedwojennego i tego, które walczyło w składzie Aliantów zachodnich w okresie drugiej wojny światowej. Polacy i Polonia słusznie czczą tych byłych żołnierzy, uznając ich walkę dla sprawy wolnej Polski i upamiętniając ich towarzyszy broni, którzy odeszli na przysłowiową wieczną wartę. Tak powinno być. Ale do tego nie są potrzebne organizacje weterańskie, w których nie ma już prawie żadnych weteranów tego Wojska Polskiego.
Dla większości Polaków, włącznie z tymi, którzy, żyjąc poza Polską, zwalczali komunizm , w tym komunistyczny reżim narzucony Polsce przez Związek Sowiecki, Ludowe Wojsko Polskie nie było prawdziwym wojskiem polskim, lecz armią Układu Warszawskiego, którym dowodziły komunistyczne władze moskiewskie. Nadrzędnym, jeśli nie jedynym, zadaniem LWP była obrona imperium sowieckiego i, w miarę możliwości, propagowanie komunizmu. W swoich założeniach i celach, LWP było kontynuacją armii Zygmunta Berlinga (i w pewnym sensie Armii Ludowej), która też była wojskiem komunistycznym pod dowództwem Moskwy, a nie prawdziwym wojskiem polskim. Na czapkach żołnierzy LWP widniał nie odwieczny orzeł wolnej Polski, lecz zniewolony orzełek, któremu władcy komunistyczni odebrali koronę.
W związku z tym, uważam, że weterani Ludowego Wojska Polskiego nie mają prawa należeć do Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej (wiem, że w 1994 r. krajowe władze SWAP zgodziły się udostępnić członkostwo żołnierzom Ludowego Wojska Polskiego; uważam, że to był błąd).
Mimo tego, że mój ojciec był oficerem Wojska Polskiego i Armii Krajowej, i że moja matka walczyła w Powstaniu Warszawskim, nie mam najmniejszego zamiaru obrażać tych wśród nas (między nimi, moich znajomych), którzy mniej lub więcej przymusowo służyli w wojsku komunistycznym. W żadnym wypadku nie posądzam ich o sympatie prokomunistyczne. Niemniej jednak fakt pozostaje, że oni, tak jak berlingowcy, służyli w armii, która była wrogiem nie tylko wolnej Polski, lecz również Ameryki i wolnego świata. Dziś wiadomo, że w czasie wojny wietnamskiej u boku armii północnego Wietnamu działali Rosjanie i żołnierze innych krajów Układu Warszawskiego. Krążyły wtedy podobne pogłoski (choć nigdy nie potwierdzone) o żołnierzach LWP. Tak się złożyło, że w tym okresie ja, syn oficera Wojska Polskiego, wałczyłem w Wietnamie jako oficer wojska amerykańskiego. Potem, w czasie Zimnej Wojny, służyłem przez wiele lat w siłach specjalnych armii amerykańskiej. Przez te wszystkie lata liczyłem się z możliwością, że kiedyś spotkam się na polu bitwy, może w jakiejś dalekiej dżungli albo na pustyni, z żołnierzem LWP. Nie wątpiłem wówczas, i nie wątpię dziś, że gdyby doszło do takiego starcia, moim obowiązkiem było go zabić (a jego, mnie). Nie można się więc ode mnie spodziewać, żebym dziś przyjął z otwartymi ramionami weteranów LWP jako towarzyszy broni lub kolegów weterańskich. Wydaje mi się, że tak samo, i z podobnych powodów, nie powinni ich przyjąć nieliczni już weterani tego prawdziwego Wojska Polskiego.
Moim zdaniem uczciwość i poczucie honoru, choćby żołnierskiego, powinny powstrzymać byłych żołnierzy LWP od wciskania się (nie mówiąc już o przejmowaniu władzy) do szeregów weteranów, tych żyjących i nieżyjących, którzy jako żołnierze prawdziwego polskiego wojska, włącznie z Armią Krajową, walczyli i ginęli za naszą i waszą wolność w kampanii wrześniowej, pod Monte Cassino, Arnhem i Falaise, w Powstaniu Warszawskim, pod Warszawą w 1920 roku i we wszystkich historycznych bitwach oręża wolnej Polski. Jeśli byłym żołnierzom LWP tak bardzo zależy na zorganizowaniu się, niech stworzą nową, własną organizację. Nic i nikt im w tym nie przeszkodzi. Możemy się tylko domyślać, dlaczego do tej pory tego nie zrobili, pchając się raczej do istniejących organizacji weterańskich.
Gen. Douglas McArthur kiedyś powiedział: “Starzy żołnierze nigdy nie umierają; oni tylko zanikają.” Podobnie można powiedzieć o organizacjach żołnierskich. Kiedy w końcu odejdą zasłużeni, prawdziwi członkowie danej organizacji weterańskiej, owa organizacja traci rację dalszego bytu i należy ją rozwiązać. Nie należy utrzymywać przy życiu jej bladej imitacji, zasilając jej szeregi ludźmi, w tym wypadku weteranami wojska komunistycznego, którzy choć są młodsi, nie mają prawa do niej należeć.
Andrzej Ładak