Andrzej Dalkowski urodzony w Toruniu, zmarły 15 maja 2017 r. w Monachium. Wybitny Polak.
Zasłużony działacz polonijny. Kustosz polskich śladów w Bawarii. Jeden z wielu służących w polskich oddziałach przy US Army w Niemczech i Francji
w latach 1945-1989..
Dla jej członków słowa „ Bóg , Honor i Ojczyzna „ to hasło, którym kierowali się przez całe swoje życie. Jednym z celów było przygotowanie działań na wypadek militarnego starcia z komunistycznym przeciwnikiem. Służyli w nich weterani II wojny światowej oraz uciekinierzy z PRL-u. Wielu z nich to nieznani bohaterowie.
MŁODOŚĆ
Andrzej Dalkowski urodził się w Toruniu 8 X 1927r. jako syn Romana i Marii z d.Różyńskiej. Jego ojciec był legionistą i powstańcem wielkopolskim, zamordowanym w niemieckim obozie. W czasie II wojny Dalkowski od 1940 do 1945 r. działał w konspiracji. Wspominał, że zawsze przed każdym zadaniem matka błogosławiła go dodając: „Nie daj się złapać”.
Po zakończeniu wojny pozostawał w niepodległościowym podziemiu, jednocześnie prowadząc w Toruniu sklep.11 X 1950 roku komornik znajduje u niego w domu pistolet i chce doprowadzić go do UB w Toruniu. Po drodze Dalkowski ucieka. Wyjeżdża do leśniczówki w nadodrzańskich Mieszkowicach. Wiosną poznaje poszukiwanego przez UB żołnierza AK i NSZ w oddziale „ Cichego „ na Lubelszczyźnie- Tadeusza Głuchowskiego i razem planują ucieczkę do Niemiec. W tym celu nad rzeką plotą z sitowia tratwę, na której przedostają się na drugi brzeg Odry. Dalej idą do Berlina pieszo. 8 czerwca 1951 roku docierają do zachodniej strefy okupacyjnej Niemiec. W końcu trafiają do Polskiej Misji Pomocy dla Uchodźców. Dowiadują się, iż jest ona prowadzona z datków ofiarowanych przez Polaków pracujących w polskich jednostkach przy armii amerykańskiej. Obaj muszą tłumaczyć Amerykanom powody ucieczki. Z początku słyszą zarzuty, że zostali specjalnie nasłani przez wywiad PRL-u . Jednak po kilku dniach Amerykanie weryfikują ich dane i potem traktują ich już bardzo grzecznie. 3 lipca 1951 roku Głuchowski zostaje zatrzymany przez policję NRD i zostaje przekazany Polsce, gdzie czekają go tortury i dwukrotny wyrok śmierci.
KURIER Z LONDYNU
Andrzej Dalkowski natomiast trafia na przeszkolenie do Monachium. Dowiaduje się o wywiadowczej działalności emigracyjnej Rady Politycznej Stronnictwa Narodowego finansowanej od 1949 roku przez angielski i amerykański wywiad. Proponują mu pracę kuriera. Ma przewozić pieniądze dla rodzin z antykomunistycznego podziemia, badać nastroje i stworzyć siatkę wywiadowczą i skrytkę kontaktową, Musiał zbierać informacje z dziedziny ekonomiczno- społecznej i obronności. Już w 1951 roku Dalkowski ponownie przybywa do Polski w lipcu, we wrześniu i listopadzie. Podobnie w 1952 r. Za każdym razem przepływa Odrę na gumowej łodzi i ma ze sobą pistolet i truciznę zaszytą w watolinie rękawa. Utrzymuje kontakty z osobami, które zbierają dla niego informacje przekazywane szyfrem trójcyfrowym na podstawie kieszonkowego kalendarza.
Andrzej Dalkowski twierdził, że przeżył dzięki Opatrzności Bożej. Wspominał, że jako emisariusz Rady Politycznej miał się spotkać z pewnym senatorem w Krakowie w 1951 roku. W umówionej kawiarni znalazł się dużo wcześniej z przypadkową kobietą ( jak mówił- nieświadomym świadkiem). Gdy zbliżała się umówiona godzina, pojawiło się w kawiarni kilku mężczyzn. Gdy zobaczył całą tę operację, to po prostu do tego senatora nie podszedł, unikając w ten sposób aresztowania.
Jednak w sierpniu 1952 roku UB aresztuje siatkę pracujących dla niego osób. Jedna z nich- Stanisława Łamek zeznała, iż otrzymywane dla Andrzeja Dalkowskiego materiały „ zawierały wiadomości dotyczące jednostek wojskowych na terenie Torunia z podaniem miejsca postoju, ilości wojska i rodzaju uzbrojenia (…) materiały dotyczące mostów (…) materiały dotyczące fabryki waty- gazy z podaniem ilości i jakości produkcji. Materiały dotyczyły fabryki broni, która znajduje się pod Bydgoszczą w lesie z podaniem rodzaju produkcji ilości dziennej produkcji i miejsca wysyłki oraz materiały dotyczące kanałów, które znajdują się pod ziemią w Bydgoszczy.”
Prof. Sławomir Cenckiewicz ustalił, że Rada Polityczna zorganizowała 47 takich wypraw do kraju, jednak 14 kurierów wpadło w ręce UB. Celem wspartej milionem dolarów akcji, było przygotowywanie ewentualnego desantu. Jednak Amerykanie wycofali się z tych planów ze względu na sytuację polityczną ( fiasko w Korei, wydarzenia 1956 w Polsce i na Węgrzech).
W procesie przeciwko osobom współpracującym z Dalkowskim na karę śmierci skazano jego przyjaciela, żołnierza AK i NSZ Witolda Starczewskiego. Pozostali otrzymali kary więzienia. We wrześniu 1953 UB przypadkowo znajduje tajną skrytkę kontaktową, w której znajdowały się mikrofilmy i środki techniczne do tajnopisów i wywoływania pism utajonych oraz około 10 tysięcy złotych. Bezpieka odkrywa, że to tajna skrytka Dalkowskiego, ale on rozpoczyna pracę w polskich oddziałach przy armii amerykańskiej w Mannheim, a następnie w Monachium. Przez kolejnych 37 lat pracuje dla armii amerykańskiej w Niemczech. Dodatkowo pomaga chorym, opiekuje się polskimi dziećmi, współtworzy biblioteki, drużyny harcerskie, Fundusz Kulturalno- Oświatowy w polskich oddziałach i Samopomoc Polskich Oddziałów Wartowniczych. Postawił pomnik zamordowanych Polaków w obozie koncentracyjnym w Dachau, zadbał o groby polskich oficerów w obozie w Murnau, postawił pomniki żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej w Monachium.
WZÓR DLA AMERYKANÓW
Andrzej Dalkowski swoją postawą zasłużył sobie na miano wzoru dla Amerykanów. Gdy przechodził na emeryturę w 1990 roku jego przełożeni mówili, że on swoim zachowaniem dawał przykład jak powinni zachowywać się amerykańscy żołnierze. Dowodem na autentyczność tych słów może być także list Stanley’a J. Glod’a, ówczesnego prezesa Foreign Claims Settlement Commission of the the United States w Waszyngtonie nadesłany 10 września 1990 roku do dowódcy 69 Batalionu Sygnałowego z okazji jego przejścia na emeryturę w jednostce Labor Service wspierającej 536 kompanię sygnałową. Czytamy w nim min:
„ Znam Andrzeja wiele lat jeszcze od czasów mojej służby jako oficera w amerykańskim dowództwie okręgu w Monachium w Niemczech w połowie lat 60. Następnie Andrzej był mi niezwykle pomocny podczas moich późniejszych wizyt w różnych elementach dowództwa USAREUR jako część mojego oficjalnego wydziału wojskowego w latach 70. i 80. Jego lojalność wobec USA, oddanie obowiązkom i konsekwentna niezawodność były najbardziej wzorowe. On jest szanowany i podziwiany przez każdego, kto kiedykolwiek z nim pracował. Może najważniejsze jest to, że ja zawsze patrzyłem na niego jak na drogowskaz -błyszczące światło przywództwa, dobry przykład lojalności, faktycznie posiadający wszystkie zalety wymagane dla prawdziwego wzoru dla naszych młodych żołnierzy”.
Natomiast dowódca 69 Batalionu Sygnałowego ppłk Jeremiah F. Garretson w “ Certficate of
Appreciation” wydanym Andrzejowi Dalkowskiemu 14 września 1990 roku napisał:
„ Za zasłużoną służbę od czasów powołania Batalionu w Niemczech 1 czerwca 1974 roku do czasów jego przejścia na emeryturę z dniem 1 października 1990, podczas służby na różnych stanowiskach od technika przy Hohenpeissenberg Microwave do systemów informacyjnych i koordynatora transportu z 256 i 534 kompanią sygnałową i 69 batalionem sygnałowym. Doskonała lojalność, poświęcenie, kompetencje techniczne i profesjonalizm Andrzeja Dalkowskiego znacząco przyczyniły się do znakomitej reputacji i osiągnięć 69 Batalionu Sygnałowego. Jego przykład jest wzorem doskonałości w Batalionie, a on sam stał się spuścizną 534 kompanii sygnałowej. Jako taki pan Dalkowski na zawsze będzie członkiem 69 Batalionu Sygnałowego.“
To nie tylko kurtuazja. To dowód prawdziwego uznania i szacunku dla jego osobowości i oddanej służby. Andrzej Dalkowski posługiwał się polskim paszportem i pozostał polskim uchodźcą. On sam podkreślał, że w sytuacji w jakiej się znalazł armia amerykańska dała mu możliwość godziwego życia na obczyźnie, oszczędzając mu losu, jaki spotkał polskich oficerów po II wojnie w Wielkiej Brytanii, gdy pułkownik nierzadko stawał się boyem hotelowym, a generał- barmanem.
EPILOG
Trzy lata po śmierci Dalkowskiego w kwietniu 2020 roku podczas prac konserwatorskich w kamienicy przy ulicy Łaziennej 32 w Toruniu odkryto pod schodami arsenał z czasów okupacji. W skrytce znajdowało się sześć pistoletów i rewolwerów oraz amunicja. Kamienica w czasie II wojny światowej była jednym z najważniejszych punktów polskiej konspiracji.
Na niej znajduje się tablica, ufundowana za życia przez Andrzeja Dalkowskiego, z informacją, iż w tym domu mieszkali jego rodzice i tu powstał ZWZ. Rodzice Dalkowskiego to jedni z najbardziej zasłużonych toruńskich konspiratorów. Kamienica Dalkowskich przy ul. Łaziennej 30, była miejscem, gdzie już w 1939 r. spotykali się działacze konspiracyjnej organizacji „Grunwald”, która miała prowadzić działania wywiadowcze i sabotażowe wobec Wehrmachtu, a której korzenie sięgają jeszcze czasów przedwojennych. W mieszkaniu p. Dalkowskich urzędował też przez wiele tygodni w 1940 r. dowódca Okręgu Związku Walki Zbrojnej na Pomorzu mjr. Józef Ratajczak (ZWZ później przekształcona została w Armię Krajową). Wymagania konspiracji zakazywały jednak umieszczania skrytek w lokalach tak narażonych na inwigilację, a później na rewizję, toteż pistolety ukryto w sąsiedniej kamienicy. W schowku znajdował się m.in. belgijski bergman z 1908 roku, dwa austro-węgierskie steyery model 1912 oraz niemiecka “parabelka” i rosyjski nagant. Policja w Toruniu podejrzewa, że pistolety te ukrył przed laty Andrzej Dalkowski.
Monika Mazanek-Wilczyńska